Dodany: 28.08.2006 01:52|Autor: Laila

O namiętności


Od pierwszej chwili, gdy tylko wzięłam tę książkę z półki w księgarni, wiedziałam, że będzie moja. Zachęciła mnie nie tylko okładka, przedstawiająca zamglone, jesienne drzewo. Magnesem było przede wszystkim nazwisko autorki - i pamięć o "Anemonach" i "Niekochanych". Wiedziałam, że czeka mnie lektura męcząca i wywołująca najsilniejsze emocje, a tego właśnie w literaturze poszukuję. Czy oczekiwanie się spełniło - nadal nie wiem.

Czytelnik poznaje równolegle dwie historie, oddzielane systemem gwiazdek pojedynczych i potrójnych. Jedna z nich to szczegółowy zapis pielgrzymki. Wydarzenia obserwujemy głównie oczami Jana, nowego wikarego wiejskiej parafii, prowadzącego grupę zupełnie przypadkowych pielgrzymów na Jasną Górę. Każdy z nich ma inne powody i intencje, nie zawsze spowodowane głęboką wiarą. Co więcej, niektórzy wydają się zupełnie nie na swoim miejscu. Z każdym dniem atmosfera między wędrowcami zagęszcza się - konflikty wybuchają co chwila, a jednocześnie coś przyciąga do siebie bohaterów.

Tok tej opowieści przerywa spowiedź Soni, kierowana nie wiadomo do kogo, chaotyczna i gorączkowa, choć z czasem coraz bardziej uporządkowana. To dramatyczna historia tak zwanej "trzeciej" - kochanki żonatego mężczyzny. Sonia ze szczegółami opisuje swemu słuchaczowi kolejne fazy swojej relacji z Gerardem, począwszy od fizycznej fascynacji, poprzez marzenia o wspólnym życiu, kolejne bolesne zranienia i rozczarowania.

Wątek pielgrzymki, złożony z pojedynczych historii poszczególnych uczestników, ma w sobie coś, co zawsze mnie przyciągało - można mianowicie zaobserwować, jak zachowują się ludzie w otoczeniu dopiero co poznanych osób, skazani na swoje towarzystwo przez cały tydzień, 24 godziny na dobę. Sytuacja jest niezwykle stresująca. Wśród wędrujących stale rośnie napięcie, które udziela się także czytelnikowi. Wątek romansu Soni pozwala wyciszyć się, porusza bardziej głębokie emocje - współczucie, często złość na bohaterkę, która całkowicie pogrąża się w niszczącym ją związku. Momentami zapamiętanie i uległość Soni stają się irytujące.

Obie historie oczywiście łączą się ze sobą, co prawda w dość przewidywalny sposób, ale nie to jest istotne w tej powieści. Całość napisana jest stylem specyficznym dla Wojnarowskiej - krótkimi, mocnymi zdaniami, językiem momentami zmetaforyzowanym, ale niepozbawionym realności. Dialogi (nie mówię tu o monologu Soni) nie są napuszone ani przesadnie literackie. Piękne są także opisy przyrody, oddziałujące na wszystkie zmysły i potęgujące nastrój.

"Wygnańcy raju" to książka także o namiętności. Niekoniecznie w powiązaniu z miłością, właściwie zwykle zamiast niej. Obnaża również niezdolność bohaterów do radzenia sobie z własnymi emocjami, uczuciami tak silnymi, że zagłuszają racje rozumu.

Więc dlaczego tylko czwórka? Jak dotąd wspominam o samych dobrych rzeczach, no i oczywiście obiektywnie stwierdzam, że powieść jest bardzo dobra, więc czemu? Powód jest prosty: wcześniej przeczytałam już "Anemony" i "Niekochanych". I na tle tych powieści "Wygnańcy raju" prezentują się trochę słabiej. Mniej wiarygodnie i mniej wstrząsająco. Czytelnik znający "Anemony" znajdzie także kilka wyraźnych analogii do tej powieści, co nie musi, ale może być trochę denerwujące.

Mimo tych zastrzeżeń myślę, że mogę z czystym sumieniem "Wygnańców..." polecić. To kilka godzin pasjonującej lektury, skłaniającej do refleksji, raczej niewesołej - ale potrzebnej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1518
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: