Dodany: 08.09.2004 09:33|Autor: dagunia1

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Białe zęby
Smith Zadie

4 osoby polecają ten tekst.

Literatura postrasowa


Ojczyzna. Rodzina i poczucie przynależności. Wiara. Krew. Rasa. Identyfikacja. Przeznaczenie. I wszystko takie pomieszane, wieloznaczne, niewyraźne. Past tense, future perfect. Przeszłość pełna napięć, przyszłość doskonała. Obraz Londynu jak świat odbity w odłamku wielkiego lustra: „Białe zęby” Zadie Smith.

W tej na wpół komicznej, na wpół poważnej opowieści, splatają się losy trzech rodzin: emigrantów z Bangladeszu, jamajsko-angielskiego małżeństwa oraz Brytyjczyków z żydowskimi korzeniami. Bohaterowie zostali przez okoliczności zmuszeni do zanurzenia się w wielonarodowym tyglu, zwanym Londynem. Stojąc po dwóch różnych stronach kolonialnego muru, żyją, de facto, w jednym świecie. Bardzo zwyczajnie, w gruncie rzeczy wielokulturowość Londynu jest bowiem zwyczajna.

Oto nudny Anglik, Archie, doznaje błogosławieństwa (i przekleństwa) etnicznej różnorodności: żeni się z egzotyczną Clarą z londyńskiego Lambeth (pierwotnie z Jamajki), która, licząc sobie przecież 30 lat mniej od Archie’ego, w małżeństwie znajduje sposób na ucieczkę przed własną rodziną fanatycznych świadków Jehowy. Dzieckiem Archie’ego i Clary jest Irie: i ona, przez swoją rozbieloną genami Archie’ego skórę Mulatki, zostaje uznana za kolorową (a więc gorszą), i w efekcie zepchnięta na margines. Irie kocha się w Millacie Iqbalu, synu najlepszego przyjaciela Archie’ego. Millat, będąc muzułmaninem, jest skazany na nieustanną walkę z tradycją, religią i mitem ojczyzny, którymi – niczym szlachetnym spadkiem – obarcza go ojciec, pamiętajmy, muzułmanin z Bangladeszu. Jest jeszcze Magid, brat bliźniak Millata, w którym ojciec pokłada nadzieję na odnowienie więzi z ojczyzną i religią, wysyła go zatem (za wszystkie, jakże nędzne oszczędności) do Bangladeszu. Ale wiara w najczystszej postaci nie pociąga inteligentnego chłopca tak, jak ateizm – równie przecież krystaliczny, i oto Magid wraca do Londynu nie dość, że w aurze zdobytej sławy młodego naukowca, to jeszcze jako totalny anglofil i poganin. Tylko Millat, brnąc przez meandry własnych słabości, doświadcza ciemnych stron fundamentalizmu. Czy jednak wybiera właściwie, przyłączając się do grupy muzułmańskich bojowników? Jaki kierunek ma nadać swojemu życiu, nie będąc tam, w ojczyźnie, ale też nie integrując się w pełni ze społeczeństwem Willesden?

W rozległej wizji środowiska emigrantów, Zadie Smith przedstawia wreszcie Historię z małej perspektywy: korzenie ponadwyznaniowej przyjaźni Archie’ego Jonesa i Samada Iqbala sięgają czasów II wojny światowej. Opowieść o rodzinie Iqbalów podąża jeszcze głębiej w przeszłość – do powstania sipajów w 1857 roku. Historia jest dla Zadie Smith mozaiką, w której dzieją się rzeczy wielkie i dramatyczne, jak również powszechne i banalne. Krzątanina pióra autorki wokół przeszłości bohaterów nadaje ich losom rozmach i sens. Wiarygodność historii, którą Archie i Samad mają do opowiedzenia, stanowi o walorach poznawczych „Białych zębów”.

Narzuca się pytanie, czy Smith nie popełnia błędu, próbując jednoczyć w powieści zbyt wiele historii i płaszczyzn opowiadania? Fabuła w swojej zawiłości zdaje się wyznawać ambicję zgubienia czytelnika w labiryncie epizodów i ledwie zapowiedzianych historyjek. Trudno stwierdzić, na ile cierpi schemat „Białych zębów” przez ową niedookreśloność początków bycia bohaterów, dość powiedzieć, że niuanse konstrukcyjne wynagradza krzątanina Smith wokół postaci: pióro autorki raz po raz zagłębia się z pasją w miąższ ludzkich charakterów, dotyka ostrzem ich bolączek, ale nie rani – a tylko łaskocze tam, gdzie bohaterowie zdają się tracić rezon pod nadmiarem trosk. Niewątpliwym dobrodziejstwem „Białych zębów” jest uwolnienie czytelnika od "ja" pisarza; brak tu introwertycznych dyskursów i potoku samoświadomości, które są wszakże charakterystyczne dla wielu debiutanckich utworów - i dla prozy współczesnej w ogólności. Zadie Smith ma historię do opowiedzenia i oto pióro podąża za wizją, dzierga spostrzeżenia z energią i humorem.

Młoda autorka została uznana za objawienie na miarę Salmana Rushdie'ego. Debiutancka powieść przysporzyła jej sławy niespotykanych rozmiarów. Smith, pamiętajmy, stanowi cząstkę wielonarodowego Królestwa - jest młoda, jest pół-Jamajką i napisała powieść, jednocześnie kończąc studia w Cambridge. W nurcie powieści pisanych przez emigrantów (by tylko wspomnieć tu o „Impresjoniście” Hariego Kunzru czy „Brick Lane” Moniki Ali), „Białe zęby” stanowią najsilniejsze ogniwo: dzięki tej książce rasizm staje się nie tylko głupi, ale wręcz niemodny. Smith pisze o świadkach Jehowy, rzeźnikach halal, genetykach, bojownikach o prawa zwierząt i muzułmańskich bojownikach - i wszyscy oni żyją w wielokulturowym uścisku. Pytanie o korzenie współczesnej kondycji ludzkiej podąża jak cień za bohaterami, ale – co ważne - dopiero w drugim pokoleniu emigrantów pojawia się zwątpienie w sens etnicznej wielości. Kim jesteśmy i skąd jesteśmy? - zastanawiają się postaci Smith. Dlaczego jesteśmy właśnie tutaj? Jonesowie i Iqbalowie są różni, ale przecież i tacy sami. Każdy z nich szuka rozwiązania kłamstwa archetypu, co każe naśladować własny mit. I każdy wypatruje wolności, której towarzyszyłaby większa tolerancja oraz poczucie rozluźnienia napięć w społeczeństwie.

Książka Zadie Smith stanowi wyłom w jednolitym murze: jesteśmy świadkami momentu, w którym literatura postkolonialna staje się literaturą postrasową. Albowiem przeszłość jest zawsze pełna napięć, a dopiero przyszłość - doskonała.

(Dagmara Pędrak)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11179
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: