Dodany: 08.09.2006 19:35|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Podręcznik dla niedzielnego ojca
Calman Claire

Farsa zamienia się w dramat


Jakoś nie mam szczęścia do brytyjskich powieści obyczajowych z nutką satyryczną; wszystkich, które wpadły mi w ręce, nie zliczę, natomiast zliczenie tych, które utrafiły w mój gust, mogłoby się w zasadzie odbyć przy użyciu palców jednej ręki. Widać współczesny angielski humor nie dla mnie i tyle. „Podręcznik dla niedzielnego ojca”, przerzucony pośpiesznie w bibliotece, wydał mi się typowym okazem tego gatunku, postanowiłam więc po raz kolejny wziąć się ze swoją awersją za bary.

Na samym początku, natrafiwszy kilkakrotnie na wyrażenia w rodzaju „cholerny dupek”, „podetrzeć tyłek”, „jedno króciutkie bzykanko”* itd., podejrzewałam, że mam do czynienia z nieskomplikowaną farsą, blisko spokrewnioną z perypetiami panny Jones, której przez dwa tomy nie udało się dogonić własnego (ani żadnego innego…) rozumu – z tą różnicą, że tutaj rzecz traktowała nie o polowaniu na partnera, lecz o małżeńskich nieporozumieniach. Jakaś niezdefiniowana siła jednak powstrzymywała mnie przed odłożeniem książki, może za sprawą mniej banalnego od zwykłego monologu rozpisania akcji na cztery głosy, a może faktu, że spod średnio wyrafinowanego humoru delikatnie prześwitywało jeszcze coś, jak warstwa szlachetnego drewna pod powierzchnią starego mebla, dla wygody pociągniętego tanim lakierem.

Więc wtargnęłam z butami w życie rodziny Scottów, zwyczajnej rodziny z angielskiej klasy „niższej średniej”, jakich i u nas niemało. On – majster w warsztacie szklarskim, ona – recepcjonistka w przychodni, oboje koło czterdziestki; dzieci ani małe, ani dorosłe (co z reguły oznacza: wymagające najwięcej uwagi); stan materialny równie daleki od biedy, jak od luksusu. Spokojna, przewidywalna egzystencja, w której każdy bezbłędnie odgrywa swoją rolę: Scott (to nie pomyłka - nieszczęsny bohater tak nienawidzi swojego imienia, że nawet przyjaciół i żonę skłonił, by zwracali się doń po nazwisku) zarabia na życie; Gail pracuje w symbolicznym wymiarze, pozostając pełnoetatową panią domu; trzynastoletni Nat przeżywa okres buntu, którego rodzice nie traktują zbyt poważnie, zakładając, że przecież kiedyś z tego wyrośnie; niespełna dziesięcioletnia Rosie zabawia wszystkich trajkotaniem na dowolny temat i nieudolnymi próbami udawania doroślejszej, niż jest…

I nagle w tę uładzoną rzeczywistość trafia piorun. W środku nocy Gail zatrzaskuje Scottowi drzwi przed nosem, zostawiając go bez kluczy i najwyraźniej nie mając zamiaru ponownie wpuścić go do domu. Oszołomiony małżonek spędza noc w warsztacie, doprowadzona do pasji żona trawi swoją wściekłość w samotności, zaskoczone dzieci na razie niczego nie rozumieją. Co takiego się stało? Czy naprawdę jeden nieodpowiedzialny wyskok może zniszczyć kilkunastoletni związek? Przecież Scott żałuje swojego głupiego postępku i przysięga, że kocha żonę; przecież Gail nie poczułaby się aż tak zraniona jego zdradą – prymitywnym fizycznym aktem bez żadnego uczuciowego podtekstu – gdyby jej na nim nie zależało; przecież mają dzieci, dla których każdy dzień bez ojca będzie nowym, bolesnym doświadczeniem…

Stopniowo ze zwierzeń obojga wyłania się konstelacja spraw minionych, które doprowadziły do takiego, a nie innego biegu wydarzeń. Każde z nich, podobnie jak każde z dzieci, musi dać sobie radę z bagażem wspomnień, nie zatrzymując się równocześnie w nieubłaganym marszu ku przyszłości. I oto niepostrzeżenie farsa zamienia się w dramat. Dopiero wtedy orientujemy się, że zuchowaty ton i mało wykwintny humor, dominujący w monologach Scotta, to tylko przykrywka mająca maskować wrażliwość, niepewność i poczucie winy; że z niedostrzeganych wcześniej kamyczków niezrozumienia i zaniedbania rósł i rósł powoli wielki stos, a nieszczęsny skok w bok Scotta był tym ostatnim kamieniem, którego dołożenie spuściło na całą czwórkę lawinę cierpienia. Bo cierpią wszyscy i nie wiadomo, kto bardziej. Czy Scott, gdy dochodzi do przekonania, że nie ma już powrotu do oazy rodzinnego spokoju? Czy Gail, kiedy zdaje sobie sprawę, że to nie z powodu samej zdrady zatrzasnęła drzwi tamtej nocy? A może Nat, któremu w ciągu kilku czy kilkunastu dni odebrano poczucie stabilności, zniweczono wpływ ojcowskiego autorytetu, zburzono wiarę w uczciwość i odpowiedzialność dorosłych?...

I tak oto domniemana płytka satyra okazała się głęboką, mądrą książką, zmuszającą do refleksji nad zasadami budowania i odbudowywania relacji w rodzinie i – ostrzegam lojalnie – mającą niebezpieczną właściwość poruszania czułej struny, tkwiącej gdzieś między głową a klatką piersiową nadwrażliwców (nie zabrawszy do pociągu chusteczek, dla zamaskowania efektów powyższego zjawiska musiałam pół podróży przesiedzieć w ciemnych okularach, choć słońce wcale jeszcze nie raziło w oczy…). I chociaż osobiście wolałabym, by opisy scen miłosnych w wykonaniu Scotta były trochę subtelniejsze, nie tak dosłowne – nie żałuję początkowego impulsu, który nakazał mi przeczytać powieść do końca.


---
* Claire Calman, „Podręcznik dla niedzielnego ojca”, przeł. Marta Witkowska, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2005.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5232
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: misiak297 08.09.2006 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś nie mam szczęścia d... | dot59Opiekun BiblioNETki
Świetna recenzja! Ech, chyba kolejna książka do schowka:)
Użytkownik: --- 08.09.2006 23:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś nie mam szczęścia d... | dot59Opiekun BiblioNETki
komentarz usunięty
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.09.2006 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Jak dla mnie, to całkiem dobrze. Typowa książka o ludziach dla ludzi.
Użytkownik: misiak297 09.09.2006 18:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak dla mnie, to całkiem ... | dot59Opiekun BiblioNETki
A co do literatury anglojęzycznej... ja raczej lubię literaturę angielską za to do amerykańskiej nie mam przekonania. U mnie autorów, których naprawdę lubię można policzyć na palcach jednej ręki... hm... Michael Cunningham, Erle Stanley Gardner...
A jak jest z Tobą, Dot??
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.09.2006 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A co do literatury angloj... | misiak297
Ja w ogóle rzadko lubię jakiegoś autora w całości, mam raczej swoje ulubione utwory. Ale gdybym miała wybierać, to chyba jednak amerykańską, i raczej wcześniejszą: tak "en bloc" to Steinbecka i Hemingwaya, trochę mniej Faulknera. Z późniejszych - Irvinga, parę tytułów Updike'a, Cunningham też ujdzie, a reszta to już pojedyncze książki. Angielskich autorów, których lubię, też by się trochę znalazło, tylko - jak napomknęłam w recenzji - jakoś mi ich humor nie leży. Ani Townsend do mnie nie trafia, ani Parsons, ani Fielding, ani Bryson, z kilku czytanych powieści Lodge'a podobała mi się jedynie - prawie całkiem pozbawiona satyrycznego wydźwięku - "Gdzie leży granica".. . Tylko Mayle jest w stanie mnie rozśmieszyć.
Użytkownik: --- 10.09.2006 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A co do literatury angloj... | misiak297
komentarz usunięty
Użytkownik: misiak297 10.09.2006 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Nie mogę powiedzieć, że lubię wymienionych przez Ciebie Autorów, bo choć nazwiska nie są mi obce - jejku, ale wstyd!!!! - ich twórczości nie znam:( Nadrobię zaległości to pewnie będę bardziej cenił literaturę z tej półki:)
Użytkownik: --- 10.09.2006 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mogę powiedzieć, że l... | misiak297
komentarz usunięty
Użytkownik: dasti03 09.09.2006 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś nie mam szczęścia d... | dot59Opiekun BiblioNETki
Kilka dni temu trafiłam na tę książkę w internetowej księgarni i do teraz zastanawiałam się czy ją kupić. Rozwiałaś moje wątpliwości, za co wielkie dzięki.
Użytkownik: sowa 10.09.2006 00:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Kilka dni temu trafiłam n... | dasti03
A ja mam skąd pożyczyć, ale zajrzałam w parę przypadkowych miejsc książki i jakoś mi się nie spodobały. Dzięki Tobie, Dot, zrewidowałam ten pogląd i przy najbliższej okazji zamierzam jednak przeczytać:-).
Użytkownik: anndzi 10.09.2006 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam skąd pożyczyć, a... | sowa
Gratuluję wspaniałej recenzji, której czytanie było dla mnie przyjemnością:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: