Dodany: 12.09.2006 14:27|Autor: veverica

Czekanie, czytanie, warkot koparek i umierające drzewa


Czekam. Siedzę w domu, uzbrojona w telefon, z komputerem (poczta!) w zasięgu ręki, i czekam. Nie, nie na telefon od ukochanego - w każdym razie nie cały czas - a z Agencji Ruchu Lotniczego. Czuję się trochę jak przedmiot, odesłany z powrotem na przeczekanie... No, ale takich przedmiotów jest dwadzieścia, więc nie jestem sama;) Powoli tracę cierpliwość i uczę się niechęci do urzędników - ważna lekcja.

Czytam "Autostop polski" i przypominają mi się wakacje już minione, choć nie tak dawne. Odnajduję fragmenty własnych przygód w zamieszczonych tu opowieściach. Chwilami żałuję, że nie mogę się do nich dopisać, nie zgodzić, poprzeć. Czytam namiętnie, cały czas, pasjami. Nie mam nic innego do roboty, zawieszona w coraz bardziej męczącym oczekiwaniu, niepewna, zmuszona do bycia na każde zawołanie... które nie nadchodzi.

W sobotę byłam w naszym domu na wsi. Obudził mnie wściekły jazgot pił łańcuchowych (choć nie tak drażniący jak piły tarczowe, które mogą wpędzić w manię morderczą). Przez chwilę usiłowałam wmówić sobie, że to nie TO. Że nie wycinają naszych drzew, drzew, które rosły razem ze mną. Że to jeszcze nie teraz, że może nigdy... A potem był charakterystyczny trzask i kolejna smukła, piękna brzoza z jękiem zwaliła się na ziemię obok poprzedniczek. Przepłakałam godzinę w bezsilnej wściekłości. A potem poszłam zobaczyć co zostało, a czego już nie ma. Oswoić się. Niedojrzałe jabłka zaścielały ziemię.

Pewnie niektórzy uznają mnie za zdziecinniałą kretynkę, dla której drzewa były ważniejsze niż piękna, asfaltowa droga prowadząca przez środek krainy dzieciństwa. Trudno. Tak jest.

A potem były Gorce, ścieżka, którą zgubiliśmy, las, przez który przedzieraliśmy się na azymut, polany pokryte borówkami i sprężystą trawą, chmary błyszczących, czarnych much śledzące każdy krok, gorąca herbata z miodem i pomidory, wiatrołomy na Kudłoniu, wsród których można było schować się, zniknąć, przyjemne zmęczenie w dobrze rozgrzanych mięśniach i przestrzeń, i cisza...

Siedzę w domu, wciąż i wciąż. Jedenaście pięter niżej koparki pozbawiają resztek uroku to, co kiedyś było zielonym skwerem. Jego miejsce zajmą nowe, piękne domy w atrakcyjnej lokalizacji, podziemny parking... Powinniśmy się cieszyć z postępu, prawda?
Nie cieszę się. Czytam.

Przeczytałam już dwie części swoistej autobiografii Feynmana - fascynujący portret niezwykłego człowieka. Najbardziej zachwyciła mnie jego pasja uczenia się wciąż nowych rzeczy, niezależnie od bycia "poważnym naukowcem". Ciekawe, czy też tak będę potrafiła? Przeczytałam "Czasami wołam w niebo", choć kiedyś myśllałam, że nie chcę czytać takich książek. Przeczytałam "Girl, interrupted" i nabrałam ochoty na ponowne obejrzenie filmu - jest lepszy, moim zdaniem, chociaż książka też ma coś w sobie. No i poznałam różne nowe słowa po angielsku, takie jak 'izolatka' czy 'zaburzenia osobowości';) Przeczytałam "Młot na czarownice" i przez pewien czas nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać... Przeczytałam "Dziki imbir", który - choć kiepski literacko - wywołał podobne uczycia - ponowne zaskoczenie siłą fanatyzmu. Przeczytałam "Jej portret" i utwierdziłam się w przekonaniu, że lubię Rose Tremain. Przeczytałam jeszcze dwakryminały, "sen-numer-9" i "Pieśń Łowcy" i czytam dalej... Cóż innego mi pozostaje?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3622
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: norge 12.09.2006 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam. Siedzę w domu, uz... | veverica
Veverico, głowa do góry. Trzymam za ciebie kciuki w sprawach tej Agencji Ruchu Lotniczego :-)
A wiesz, będę jutro w Krakowie, spotykam się z jedną miłą Biblionetkowiczką o godzinie 15 przed Dookoła Świata, może też wpadniesz? Ale nie mam już dostępu do komputera, więc nie przeczytam twojej tu odpowiedzi. Czyli propozycja zupełnie niezobowiązująca... Boże, jak ja nienawidzę ścinania drzew. Twoja czytatka mi to tak OKROPNIE uprzytomniła :-(
Użytkownik: veverica 13.09.2006 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Veverico, głowa do góry. ... | norge
Hm, nie miałam zamiaru psuć nikomu humoru... Ale cieszę się, że nie tylko ja jestem taka dziwna. Co do 15, to sama jeszcze nie wiem, czy będę mogła - ale postaram się:)
Użytkownik: Chilly 12.09.2006 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam. Siedzę w domu, uz... | veverica
Ja też się nie cieszę z postępu, jeśli odbywa się kosztem drzew...
Trzymam kciuki, żeby dłużej nie wystawiali Twojej cierpliwości na próbę. ;)
Użytkownik: veverica 13.09.2006 10:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też się nie cieszę z p... | Chilly
Dziękuję:) Nasza siatka informatorska działa, chodzą słuchy, że przed końcem miesiąca kurs ma się zacząć... Zobaczymy;) A do drzew zawsze miałam taki stosunek, że każda wycinka - nawet jeżeli były to "tylko" uznawane za chwasty olchy w paryji, i nawet jeżeli było to konieczne, bo czymś trzeba palić - przyprawiała mnie o rozpacz, niechęć do własnej rodziny i furię, na zmianę. Mimo, że widziałam konieczność... Tym razem jest gorzej, bo z mojego punktu widzenia żadnej konieczności nie ma:/
Użytkownik: wai 13.09.2006 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję:) Nasza siatka i... | veverica
Tak, ścinanie drzew porusza.
Nie wiem skąd biorą się ludzie, którzy potrafią podejmować decyzje o bezmyślnej wycince drzew.
Koło mojej kamienicy, za starym murem, rosły piękne dwa stare dęby. Ktoś kupił parcelę, aby wybudować na niej budynek handlowy. Nie dostał pozwolenia na ścięcie tych majestatycznych drzew. Ale kiedy prowadzono prace ziemne, wykopano dół pod fundamenty tak blisko, że grunt się osunął i dęby runęły.
Być może inwestor zapłaci karę za usunięcie drzew. Być może...
Ale ja wychodząc z domu, już nie zobaczę tych pięknych zielonych koron nad murem.
Użytkownik: aleutka 13.09.2006 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam. Siedzę w domu, uz... | veverica
Bezmyślne wycinanie drzew jest okrucieństwem. To są te chwile, kiedy żałuję, że nie mieszkam w Rivendell, choć generalnie Władcy Pierścieni nie lubię - ale oni by rozumieli moją obsesję. Tolkien na pewno by ją rozumiał.

Potrafię się przywiązać do pojedynczych drzew. Niekiedy mam wrażenie, że one mają swoje indywidualności. (Odziedziczyłam to po dziadku - jeszcze jedna rzecz, która nas łączy). Orzech włoski który rośnie na podwórku mojego dzieciństwa jest jednym z najważniejszych wspomnień. Zacienia i tak dalej, gałęzie włażą do okien, ale gdyby ktoś go ściął...

Tak że nie jesteś sama...
Użytkownik: veverica 13.09.2006 11:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Bezmyślne wycinanie drzew... | aleutka
:)
Moja rodzina co jakiś czas dochodzi do wniosku, że jakieś drzewa widok im zasłaniają, albo słońce... I nikogo nie obchodzi co ja myślę, chociaż poza tym nie mają zwyczaju mnie ignorować:(
Ale jest sporo drzew, których nawet oni by nie wycięli - stara, ogromna grusza, orzech włoski za domem, stare, powykręcane jabłonie - one pewnie za jakiś czas umrą, ale same, bez "pomocy". Jestem pewna, że drzewaa mają osobowość, różnią się od siebie nie tylko wyglądem, inaczej szumią, mają inną w dotyku korę... Kiedy byłam dzieckiem, spedzałam połowę czasu na/pośród/obok drzew, i tak mi zostało do tej pory. Jest mi smutno, kiedy drzewa giną z naturalnych przyczyn, ale moge to zrozumieć... Ale wycinania dla pieniędzy, dla "estetyki" (bo liście lecą...) itd. już nie:(
Użytkownik: jakozak 13.09.2006 13:50 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Moja rodzina co jakiś... | veverica
<Pewnie niektórzy uznają mnie za zdziecinniałą kretynkę, dla której drzewa były ważniejsze niż piękna, asfaltowa droga prowadząca przez środek krainy dzieciństwa.>
Ja też jestem śmieszna zdziecinniała kretynka.
Bo w czym rzecz? Przecież to śmieszne po prostu, żeby przejmować się takimi bzdurami. Forsa jest ważna, dochód, kapitał, kariera, sukces, robota, a nie jakaśtam przyroda. Już przestałam płakać, bo tak dużo ich wycięto, tak wiele dawnych górskich tras wyasfaltowanao, tak wiele szczytów ma nowobogackie hotele...
Ciekawa jestem, kiedy tych kretynów nawiedzi w drugą stronę, kiedy zacznie się sadzenie drzew nawet na balkonach. Obowiązkowo. Oczywiście motłoch to zrobi dla jaśniepaństwa, w ramach odrobku pewnie, bo jaśniepaństwo będzie się dusić. A fe!
Użytkownik: Raptusiewicz 13.09.2006 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam. Siedzę w domu, uz... | veverica
Mnie też żal każdego ścinanego drzewa, miło wiedzieć, że jest takich osób dużo więcej:))
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.09.2006 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Czekam. Siedzę w domu, uz... | veverica
<Że nie wycinają naszych drzew..>
Wycinają. Wbrew logice, wbrew estetyce i wbrew wszystkiemu. U mnie nawet nic nie budowali. Oto fragment z listu, jaki wysłałam do przyjaciółki przed mniej więcej 2 laty (większość korespondencji trzymam w komputerze):

"(...)Wracając z pracy do domu, ujrzałam widok cokolwiek szokujący. Z drzew, które oddzielały wizualnie nasz budynek od bloku naprzeciw, pozostały tylko sterty gałęzi oblepionych napęczniałymi, wypuszczającymi już skrawki młodych liści, pączkami, i pnie pocięte na wielkie kloce. W całości zwalony na trawnik leżał buk, ten, na którym gnieździły się kowaliki. Od sąsiada dowiedziałam się, że drzewa wycięto w porozumieniu z nadleśnictwem („żeby zmniejszyć ilość liściastych”, bo „jesienią sypią się z nich liście i zaśmiecają drogę”). Buk jakoby był wewnątrz spróchniały; widocznie się na tym nie znam, bo patrząc z góry na piękny, jednolicie jasny kolor pniaka niczego podejrzanego nie zauważyłam. Budkę zdjęto i „zabezpieczono” (czytaj : położono w trawie na skarpie), czego kowaliki najwyraźniej nie zrozumiały, bo latały w kółko od leszczyny do ściętego pnia i krzyczały jak opętane. Między zwalonymi na kupę gałęziami jesionów, brzozy i orzecha nurkowały równie zdezorientowane sikorki i zięby. Jeśli nawet na miejsce usuniętych okazów posadzą „jakieś sadzonki”, ile lat potrwa, zanim będą mogły się na nich osiedlić ptaki?
Po południu pan B. znalazł budkę w trawie i przewiesił ją na jeden z nielicznych ocalałych z pogromu buków. Ogłupiałe ptaszki po kolei wyrzuciły z gniazda wszystkie jajka. Monotonnie zielona trawa upstrzyła się połówkami nie większych od paznokcia skorupek, cieniutkich jak pergamin, w ciemnoróżowe cętki na kremoworóżowym tle.
Jak się okazało, ponoć drzewa należy automatycznie wycinać po osiągnięciu przez nie pewnego wieku, gdyż łatwiej podlegają rozmaitym chorobom. Niby to słuszna postawa – ale w takim razie czy nie dochowamy się już nowych pomników przyrody?
A poza tym, czemu nikt w tym nadleśnictwie, zatwierdzając podobny projekt, nie sprawdził, czy na drzewach przeznaczonych do wycięcia nie gnieżdżą się ptaki, nie wstrzymał tej operacji do zakończenia okresu lęgowego? Skoro tak postępują ludzie, których zadaniem jest ochrona przyrody, kto nauczy nasze dzieci właściwego do niej stosunku?".
Kowaliki już nie wróciły. Przeniosły się gdzieś, gdzie nie dotarła jeszcze wątpliwa misja tych, co dbają, "żeby liście nie leciały". Po nich odeszły gołębie - cztery pary - bo wycięto kolejny buk, rosnący tuż nad miejscem przeznaczonym na parking ("zwali się komuś na auto i kto będzie odszkodowanie płacił?"). Zostały jeszcze sikorki, zięby i kopciuszki, na szczęście nie mające takich wymagań jak tamte - gnieżdżą się w budkach na świerku, a jedna parka uwiła sobie gniazdko gdzieś w dziurze za rynną.

Użytkownik: veverica 14.09.2006 00:58 napisał(a):
Odpowiedź na: <Że nie wycinają naszy... | dot59Opiekun BiblioNETki
:(
Nie rozumiem takiej bezmyślności. Nie rozumiem estetyki "zabetonujmy wszystko to będzie czysto i ładnie". Nie rozumiem i chyba nie chcę zrozumieć.
A chłop który przyszedł wycinać drzewa pod drogę najpierw usiłował zrobić z nas idiotów, potem wyśmiał że "trzęsiemy się o jedno drzewko" (przymierzając się do wycięcia któregoś kolejnego już), a na koniec rzucił że najlepiej byłoby wyciąć kilkumetrowy pas wzdłuż jezdni, co by liście na asfalt nie leciały:/
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.09.2006 06:15 napisał(a):
Odpowiedź na: :( Nie rozumiem takiej b... | veverica
No! I - tak jak zrobiono w którymś mazurskim powiecie, wyrąbując kilkudziesięcioletnie szpalery drzew wzdłuż drogi - żeby się kierowcy na nich nie rozbijali...
Użytkownik: veverica 14.09.2006 11:05 napisał(a):
Odpowiedź na: No! I - tak jak zrobiono ... | dot59Opiekun BiblioNETki
To też słyszałam:( Świetny sposób, naprawdę. Teraz można już bez nerwów wcisnąć gaz do dechy, bo jakby co, to tylko na pole się wyleci:/
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: