Dodany: 17.09.2006 05:02|Autor: librarian

Powrót


"Baltazar" zaciekawił mnie ze względu na osobę pisarza, którego dorobek i poczucie humoru cenię, oraz okoliczności, w których powstał. Jest to nieduża objętościowo pozycja, którą czyta się łatwo i szybko. Napisana stylem powściągliwym, przystępnym i z humorem. Mrożek rozprawia się w "Baltazarze" z samym sobą z okresu stalinowskiego.

Najpierw rysuje tło, opowiada o rodzicach i dzieciństwie, o swojej więzi z matką, do której był podobny, i jednoczesnym braku porozumienia z ojcem, o tym, jak wyrastał w atmosferze zagrożenia spowodowanego wojną i okupacją oraz niepewnością co do trwałości związku swoich rodziców.

Książki, lektura, literatura od dziecka były obecne i szalenie ważne w życiu młodego Mrożka. Jego dziadek i babcia poznali się w pociągu. Dziadek zwrócił uwagę na młodą osobę pogrążoną w lekturze.

"Moja matka czytała książki, gdy tylko mogła. Nieraz po całym dniu rozmaitych zajęć czytała je do późna, narażając się na wymówki ojca, który książki uważał za fanaberie. Nie przeczytał zresztą ani jednej"*.

Autor również stał się namiętnym czytelnikiem od wczesnych lat:

"(...) nie mając żadnych rówieśników ani dorosłych przyjaciół, odkryłem książki i zacząłem je czytać. (...) Szczególnie w pamięci utkwiło mi dwadzieścia kilka grubych i ciężkich tomów wydanych przed pierwszą wojną światową w Wiedniu. Książki te zawierały całą historię świata od samych jej początków aż do wojny burskiej przeciwko Anglikom w Afryce u schyłku dziewiętnastego wieku. (...) Czytałem te książki od wczesnego popołudnia, kiedy wracałem ze szkoły, aż do zmierzchu"*.

Okupację przeżył Mrożek w małych miejscowościach podkrakowskich i w Krakowie. Tam skończył gimnazjum i zapisał się na studia.

Po śmierci matki Mrożek, zdany na siebie, próbował znaleźć dla siebie kierunek. Studiował architekturę, potem malarstwo, następnie orientalistykę. Rysował i drukował humoreski m.in. w "Przekroju", a po porzuceniu studiów rozpoczął karierę dziennikarską.

"Mając dwadzieścia lat byłem gotowy do przyjęcia każdej propozycji ideologicznej bez zaglądania jej w zęby, byle tylko była rewolucyjna. A to dlatego, że byłem gotów do mojej własnej, prywatnej rewolucji. Mistrzowie doskonale o tym wiedzieli. Manipulowanie młodością należało do ich rutyny. I tak ku mnie śpiewali, trącając w romantyczną lirę: »Pójdź z nami, młody człowieku. To, co tobie oferujemy, jest dokładnie tym, czego potrzebujesz. Ty i my chcemy tego samego, różnica między nami jest tylko taka, że my wiemy, jak to osiągnąć, a ty nie wiesz. Tak, ten świat jest zgniły, razem go wykończymy, a potem zbudujemy nowy«. I tak miałem szczęście, że nie urodziłem się Niemcem, rocznik - powiedzmy - 1913. Byłby ze mnie hitlerowiec, ponieważ technika werbunku była taka sama. (...) Niestety nie byłem młodzieńcem wyjątkowym. Z takich jak ja rekrutowano kiedyś zarówno do Hitlerjugend, jak i do Komsomołu we wczesnym, bohaterskim okresie obu ideologii, zanim przynależność partyjna stała się tylko kwestią oportunizmu"*.

Mrożek przyznaje się, że uległ pokusie, pisał artykuły o Nowej Hucie, należał do partii, a poza tym... nudził się śmiertelnie.

"Polska zaczynała być krajem powszechnej nudy i nikt, poza młodymi ludźmi, którzy chcieli zrobić partyjną karierę, nie robił nic dla samej pracy"*.

Stan ten trwał do roku 1955, kiedy to Mrożek został wysłany jako delegat na Światowy Festiwal Młodzieży w Warszawie.

"Jak dziś widzę we wspomnieniach sale pałacu, a w nich jakąś setkę ubranych jednakowo Polek i Polaków, trzymających się za ręce i śpiewających nieśmiertelną pieśń »Szła dzieweczka do laseczka, do zielonego...«. Nie kwapiłem się do trzymania się za ręce, a jeszcze mniej do śpiewania tej pieśni. Ale olśniła mnie całość tej sytuacji. Oto ja - zdziecinniały stary kretyn - bo już mi szło dwadzieścia pięć lat - trzymałem za ręce równie zdziecinniałego Polaka i Polkę i tańczyłem posuwiście, śpiewając »...do zielonego, cha, cha, cha, do zielonego, cha, cha, cha, do zielonego«. (...) Wrażenie, że ktoś robi ze mnie durnia, było tak silne, że ogarnięty furią, usiłowałem dowiedzieć się, kto to jest, żeby go zabić. (...) Pierwszym tego następstwem było moje odejście z »Dziennika Polskiego«. (...) Myśl, że ktoś robi ze mnie durnia i że ten ktoś to ja sam. (...) Nie byłem i nie chciałem stać się wariatem"*.

W 1956 roku Mrożek napisał pierwszą swoją powieść, pt. "Maleńkie lato", a wkrótce potem udał się na wycieczkę do Związku Radzieckiego, której konsekwencją było odczucie nieskończonej przestrzeni i nieskończonych możliwości. Już tu zaczęły kiełkować kolejne plany życiowe. Potem nastąpiły kolejne podróże: Wiedeń, Wenecja, Paryż, wreszcie Stany Zjednoczone.

W roku 1959 sztuka Mrożka "Policja" cieszyła się tak wielkim powodzeniem, że w samych Niemczech wystawiono ją w 16 teatrach. Niezależność finansowa, całkowicie bezprecedensowa, jeśli chodzi o polskiego pisarza, otworzyła przed Mrożkiem świat. W 1963 roku opuścił Polskę.

Mrożek pokazuje siebie na tle wydarzeń z niesamowitym dystansem, niczym wzorowy angielski gentleman używając tonu powściągliwie żartobliwego. Jednocześnie pokazuje swoje własne dojrzewanie do wolności i dorosłych wyborów życiowych. Kiedy to, co najważniejsze stało się jasne, reszta była już prostą konsekwencją tych wyborów.

Dystans i humor jest obecny również w stosunku do obecnego stanu zdrowotnego Mrożka, następstwa udaru i afazji; autor traktuje utratę pamięci jako wspaniałą szansę na powrót do miejsca, z którego się wywodzi, powrót realny, fizyczny, jak i powrót do pisania o Polsce.

"Cokolwiek jeszcze napiszę, nie będzie wątpliwości, że przynależę do Polski. A jeszcze niedawno bywało różnie. Przyzwyczajony do swobody i będąc w pełni sił, nie mogłem się oswoić z myślą, że Polska jest moim przeznaczeniem"*.


---
* Sławomir Mrożek, "Baltazar. Autobiografia", wyd. Noir sur Blanc, Warszawa 2006.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3008
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: --- 17.09.2006 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: "Baltazar" zaciekawił mni... | librarian
komentarz usunięty
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: