Dodany: 20.09.2006 13:38|Autor: veverica

Naturalna, a zarazem sztuczna ;)


Książkę uzyskałam drogą wymiany, zachęcona ocenami i czyjąś opinią. Pełna dobrych przeczuć, niezrażona nawet tym, że autorka napisała również "Ptaki ciernistych krzewów", zasiadłam do lektury. I oto, co ujrzałam:

Do szpitala wojskowego na jakiejś wyspie na Pacyfiku przybywa młody żołnierz. Nie jest to zwykły szpital, albo raczej - niezwykły jest oddział, na który nasz żołnierz został skierowany - oddział X, dla chorych na tropikalną psychozę. Szpital i wyspa są szczegółowo opisane. Oto jakże sugestywny opis z dnia pierwszego:

"Dzień już zamierał, choć jeszcze nie wydał ostatniego tchnienia. Plamy delikatnych, złocistych i błękitnych cieni kładły się na ziemi za balustradą werandy. Wielka czarna chmura, niby czoło burzy, płynęła w załamującym się świetle, aż osiadła na wierzchołkach palm kokosowych. Wydawały się sztywne i pozłacane, jak tancerze z wyspy Bali w pełnym rynsztunku. Powietrze lśniło i wprawiało w bezładny ruch tumany kurzu. Świat wydawał się tonąć i spadać na dno porażonego słońcem morza. Tęcza, niby klatka z barwnych żeber, wzbijała się w górę, podtrzymując nieboskłon, ale w połowie łuku zniknęła, brutalnie wymazana ze sklepienia. Motyle odchodziły, a nocne ćmy przychodziły... Spotykały się i mijały bez powitań, jak milczące, migocące duchy. Uwięzione w liściach palmowych ptaki wywodziły harmonijne, czyste i radosne trele"*.

Przyznam, że zastanowiłam się przez chwilę, czy czytać dalej, ale byłam zbyt śpiąca, żeby podjąć jakąś radykalną decyzję. Brnęłam więc dalej, notując co lepsze kwiatki. Ale wracając do tematu...

Nasz żołnierz nazywa się Michael i jest dobry. To jego główna cecha, okraszona bohaterstwem, szlachetnością, chęcią niesienia pomocy innym, altruizmem i głęboką zadumą nad losem. Poza tym jest też sympatyczny, miły, młody, wydaje się całkiem zdrowy... No i jest przystojny, oczywiście. Po prostu ideał. To nie może skończyć się dobrze - jego przybycie burzy kruchą równowagę wypracowaną przez innych pacjentów oddziału X. Przedstawmy ich pokrótce:

- Neil - oficer (jedyny w tej gromadce). Najbliżej związany z siostrą Langtry, o której za chwilę. Gentleman w każdym calu, arystokrata, niespełniony malarz. Też przystojny. Wykształcony, obracający się w wyższych sferach... Znalazł się tu wskutek załamania nerwowego.
- Lucjusz - śliczny, złocisty chłopiec z nizin społecznych, początkujący aktor. Zdeprawowany, zepsuty, zły. Fascynuje i odpycha. Na jego widok "Serce siostry puściło się istnym galopem, gdy sobie przypomniała, jak silne wrażenie wywarł na niej Lucjusz w pierwszych dniach pobytu na oddziale"**. Dowódcy chcieli się go pozbyć, dlatego tu jest.
- Nugget - hipochondryk, mały, niepozorny facecik, maskotka oddziału. Nikt nie traktuje go poważnie.
- Matt - niewidomy żołnierz, przy czym uważa się, że jego ślepota jest wynikiem histerii. Spokojny, cichy, przerażony wizją spotkania z rodziną.
- Benedykt - schizofrenik, zdaje się. Ma widoczne problemy, męczy go poczucie winy. Lubi grać w szachy. Potrzebuje oparcia.

Do takiej to barwnej gromadki trafia nasz biedny Michael. Po początkowych zgrzytach zaprzyjaźnia się ze wszystkimi, w każdym razie pozornie. Nawet z Lucjuszem, wrednym i celowo prowokującym, chce pozostawać w jak najlepszych stosunkach.

No i jest jeszcze siostra Helen Langtry, ich jedyna opiekunka, matka, wymarzona kochanka, anioł. Łączy w sobie w tajemniczy sposób dystans i koszmarną czułostkowość, opanowanie i wzruszanie się do łez, porywy serca i zimną ironię, złośliwość i szczerą troskę. Nie ma takich kobiet, ale to tylko podkreśla jej niezwykłość. Jest też ładna, bo gdyby nie była, historia nie mogłaby powstać.

"Helen nie była uderzającą pięknością ani nie miała seksapilu, który czasem zastępuje urodę. Była młoda i miała wyjątkowo piękną cerę. (...) Rysy miała regularne, może trochę zbyt drobne, ale oczy były duże i brązowe, w tym samym ciepłym kolorze brązu co włosy. Z jej oczu emanował spokój, chyba że była zła, wtedy strzelała ogniem. Miała typową figurę pielęgniarki: kształtną, lecz niestety zbyt płaską pierś, bardzo dobre, długie, szczupłe i ładnie umięśnione nogi, zgrabne, delikatne stopy i kostki. (...) Krótkie, wijące się włosy były dobrze utrzymane: czesał ją kapral z kwatermistrzostwa, w cywilu fryzjer"***.

W takich dekoracjach, z takimi bohaterami rozegra się dramat. Będzie miłość, nienawiść, tłumione namiętności, zbrodnia - do wyboru, do koloru.

Ale nie jest to tylko zwykła historia, jakich wiele, o nie! W książce zaskakuje duże nowatorstwo językowe, objawiające się eksperymentami i stosowaniem niemalże oksymoronów. Jest to godne pochwały, acz nieco dziwne:

"Ni stąd, ni zowąd Lucjusz zerwał się z miejsca i ruchem pełnym naturalnego, a zarazem sztucznego wdzięku wśliznął się na wolny fotel między Neilem i Benedyktem"****.

Porusza też głębia psychologiczna. Dokładnie wiemy, co myślą poszczególne postaci - autorka pamięta, żeby co jakiś czas napisać to wielkimi wołami. Żeby nic się nam nie pomyliło, bohaterowie są ładnie przerysowani - Michael jest dobry i szlachetny, Lucjusz to niemalże wcielenie szatana, pułkownik to koszmarny bufon, i tak jest właściwie ze wszystkimi.

Imponuje też dbałość o szczegóły. Dokładnie opisana jest każda postać, każdy pokój, rozkład pomieszczeń, umeblowanie, układ łóżek, udrapowanie moskitiery, długość pijawki, jadłospis... Czytelnik nie musi się za bardzo wysilać, żeby wyobrazić sobie cokolwiek. Nawet jedna z dwóch scen erotycznych opisanych w książce przedstawiona jest z iście lekarską dokładnością.

"Była mu wdzięczna, że kontrolował się tak długo, by sprawić jej rozkosz, i teraz oczekiwała, że pójdzie w jej ślady i szybko osiągnie orgazm. Ale nic takiego się nie stało. Ponure, nieustające, obsesyjne uderzanie w nią trwało, trwało i trwało. Zaczęła się dusić z wyczerpania, osłabła i wyschła w środku"*****.

No i, na sam koniec - to jest powieść o głęboko społecznym przesłaniu. Nie dość, że piętnuje stosunki niemalże kastowe panujące w bazie, nie dość, że propaguje równość niezależnie od urodzenia, to jeszcze niesie głębokie przesłanie o zawodzie pielęgniarki. O Obowiązku. Siostra Langtry jest pielęgniarką z powołania, pielęgniarką całą duszą oddaną pacjentowi. Jeżeli nawet w trakcie ma jakieś wątpliwości, to na końcu stacza zwycięską walkę z samą sobą.

Podsumowując - dla mnie mocne dwa, chociaż przyznam, że miałam sporo radości czytając to dzieło, w tym sensie szczerze je polecam. Przypuszczam jednak, że po prostu nie jest to książka skierowana do mnie - oceny innych biblionetkowiczów mówią same za siebie...


---
* Colleen McCullough, "Nieprzyzwoita obsesja", tłum. Zdzisława Lewikowa, Warszawa 1993, s. 9-10.
** Ibidem, s. 126.
*** Ibidem, s. 32.
**** Ibidem, s. 17.
***** Ibidem, s. 105.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14868
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 40
Użytkownik: sowa 21.09.2006 01:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę uzyskałam drogą w... | veverica
Naprawdę, podaje długość pijawki?! Oto prawdziwa Pisarka. Chyba się skuszę. :-)))
Użytkownik: veverica 21.09.2006 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Naprawdę, podaje długość ... | sowa
Naprawdę:) Tylko raz, co prawda, ale zawsze. Pijawka spada podstępnie na zgrabną łydkę siostry Langtry w jej własnej kwaterze i ma piętnaście centymetrów długości. Siostra Helen na szczęście jest kobietą znajdującą się w każdej sytuacji, więc szybko przypala biedną pijawkę papierosem;)
Użytkownik: sowa 21.09.2006 19:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Naprawdę:) Tylko raz, co ... | veverica
Oj, popatrz, ale wpadka! Siostra Helen pali? Nie, chyba jednak nie jest takim ideałem, jak nam się zdawało. I na pewno niedługo będzie się cieszyła tą swoją wyjątkowo piękną cerą, hehe;-). Poza tym jest okrutna; jak tak można, pijawkę papierosem; zresztą - kogokolwiek (chociaż, gdyby to był nachalny adorator... Ale niewinne stworzenie? Nie, nie; straciłam serce dla siostry Helen).

- No cóż - zakonkludowała Sowa (z lekkim wahaniem, bo wie, że należy unikać generalizowania) - naczelne są wredne: i ssaki ogólnie, i pielęgniarki. ;-)))
Użytkownik: veverica 21.09.2006 19:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, popatrz, ale wpadka! ... | sowa
- Masz rację, Sowo, masz rację - powiedziała Wiewiórka, na wszelki wypadek usprawiedliwiając się przed samą sobą, że przecież Sowy są Mądre, i na pewno wiedzą lepiej.
Tak, siostra Helen pali, i to nawet - potajemnie - z jednym z pacjentów na oddziale! Ale poza tym jest grzeczna. No, chyba że akurat jakieś żądze nią zatargają... A w kwestii stosunku do zwierząt - karaluchów, wyobraź sobie, też nie znosi i tępi je z dużym samozaparciem;)
Użytkownik: sowa 21.09.2006 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: - Masz rację, Sowo, masz ... | veverica
Podła ta Helen. Nb. karaluchów bez totalnego samozaparcia wytępić się nie da. Dziwna rzecz, swoją drogą - ich chyba nikt nie lubi; i na zwierzątka szpitalne się słabo nadają, przypuszczam. Czy Pisarka raczy nas drobiazgowym opisem tępienia? (coraz bardziej jestem zainteresowana lekturą;-D).

A mogłabym Cię poprosić, Wiewiórkokochana, o objaśnienie w kwestii "nieprzyzwoitej obsesji" jako takiej, czyja ona, na jakim/czyim tle, jak się przejawia? Wiesz, powieść o takim tytule musi być trudna do zdybania w bibliotece, a ciekawość mnie żre i nie daje się wytępić;-). (Czy "wytępić" nie powinno znaczyć "uczynić całkowicie tępym"? - zafrasowała się Sowa etymologicznie. To z karaluchami powinno być łatwo, bo one mało rozgarnięte; w przeciwieństwie - w ostrym, powiedziałabym, przeciwieństwie - do szczurów).
Użytkownik: veverica 21.09.2006 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Podła ta Helen. Nb. karal... | sowa
"Gdy któryś z pacjentów zobaczył karalucha, natychmiast go zabijał, ale na jego miejsce od razu przychodziły inne. Neil regularnie raz na tydzień organizował wielkie polowanie. Od każdego z pacjentów, z wyjątkiem Matta, oczekiwano, że zabije co najmniej dwadzieścia karaluchów. Dzięki temu utrzymywano ich populację na stosunkowo niskim, możliwym do zniesienia poziomie." (s.118)
No. I wszystko jasne.
Jeśli chodzi o tytuł, to też nurtowało mnie to przez cały czas, może dlatego czytałam... Niestety, wyjaśnienie znajduje się dokładnie w ostatnim zdaniu. Nie wiem, czy należy tak wyjawiać ostatnie słowa na forum publicznym? Jeszcze mnie ktoś zlinczuje... Chociaż nie jest to, powiedziałabym, nic sensacyjnego, raczej rozczarowuje;)
Użytkownik: sowa 25.09.2006 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: "Gdy któryś z pacjen... | veverica
Ach, Wiewiórko... - westchnęła Sowa. - Wysokie standardy moralne nie pozwalają mi poprosić o zdradzenie publicznie "tajemnicy ostatniego zdania", gdybyś wszakże zacytowała je w mailu do mnie? Jeśli znajdziesz chwilę, podziel się (choćby w imię wspominanej niejednokrotnie solidarności międzygatunkowej:-D) tajemnicą, bardzo proszę:-))).
Użytkownik: veverica 25.09.2006 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, Wiewiórko... - westc... | sowa
Ależ oczywiście, Sówko - powiedziała Wiewiórka wyciągając to wspaniałe dzieło z półki - zaraz napiszę do Ciebie maila ze zwięzłym cytatem.
Solidarność miedzygatunkowa to ważna rzecz, w końcu;)
Użytkownik: sowa 25.09.2006 15:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ oczywiście, Sówko - ... | veverica
Dzięki, dzięki! Już lecę na e-pocztę!
Użytkownik: veverica 25.09.2006 15:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki, dzięki! Już lecę ... | sowa
Koniecznie napisz, czy Twoja ciekawość została zaspokojona;)
Użytkownik: sowa 25.09.2006 20:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Koniecznie napisz, czy Tw... | veverica
Dzięki, Dobra Wiewiórko:-). Dostałam-przeczytałam-się załamałam. Kurczę, mocna rzecz!;-)
Reszta w mailu, żeby nie łamać Tajemnicy Lektury.
Użytkownik: veverica 25.09.2006 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki, Dobra Wiewiórko:-... | sowa
Dostałam:) Bardzo się cieszę, że ktoś łączy się ze mną w bólu (zębów) pod wpływem zakończenia:)
Użytkownik: Czajka 22.09.2006 07:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Podła ta Helen. Nb. karal... | sowa
Sówko, nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale spod dobrotliwych piórek zaczyna Ci przeświecać Twoja krwiożercza natura sówcza. :-)

Veverico, dziękuję bardzo za chorągiewkę ostrzegawczą na kolejnej literackiej mieliźnie. :-)
Użytkownik: sowa 23.09.2006 02:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Sówko, nie wiem czy zdaje... | Czajka
Hihi. No, toś mnie zdemaskowała, Czajkopaskudo, i to publicznie... "Cziornaja magija i jejo razabłaczenije", że zacytuję (z grubsza) moją ulubioną lekturę, wspartą ostatnio serialem:-), ;-(.
Użytkownik: librarian 23.09.2006 03:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Sówko, nie wiem czy zdaje... | Czajka
Nieprzyzwoita a zarazem skromna. :)
Użytkownik: kotpandora 21.09.2006 06:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę uzyskałam drogą w... | veverica
"Serce siostry puściło się galopem..."

Piękne. Chyba wpiszę na listę moich maturalnych lektur.
Użytkownik: veverica 21.09.2006 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: "Serce siostry puści... | kotpandora
I to jeszcze istnym galopem, nie zwykłym;) Moje też się puściło, gdy zobaczyłam, jak wiele radości Wam dostarczyłam:)
Użytkownik: 00761 21.09.2006 06:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę uzyskałam drogą w... | veverica
Dzięki, Veverico, za chwilę radości na początku dnia;)
Użytkownik: ella 21.09.2006 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki, Veverico, za chwi... | 00761
usmialam sie smiechem naturalnym i zarazem nie sztucznym. Dzieki :-)))
Użytkownik: Anna 46 21.09.2006 22:28 napisał(a):
Odpowiedź na: usmialam sie smiechem nat... | ella
Recenzję przeczytałam już w Poczekalni i dostałam ataku chichotek; mam SKOJARZENIA... nic na to nie poradzę, ale opis przyrody i osobistych uczuć i poczynań bohaterów przypominają mi naszą niedościgłą Mniszkównę i jej arcydzieło Trędowatą. Chyba dodam do schowka, bom ciekawa, jakie są dialogi!
Aż trudno uwierzyć, że pani Colleen McCullough od Rzymu i pani od Nieprzyzwoitej obsesji (nie wspomnę o Ptakach ciernistych krzewów) to ta sama osoba.
Użytkownik: veverica 21.09.2006 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzję przeczytałam już... | Anna 46
Trędowatej nie czytałam, ale podejrzewam, że obsesja to jednak nie ta klasa... A co do dialogów, to są wysoce naturalne, istotnie;)
Użytkownik: Anna 46 21.09.2006 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Trędowatej nie czytałam, ... | veverica
Nie chodzi mi o klasę i bardzo przepraszam autorkę Obsesji (Trędowatej nic nie dorówna:-)))); styl i klimacik jakby tu i ówdzie podobny...
Użytkownik: Anna 46 21.09.2006 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chodzi mi o klasę i b... | Anna 46
A recenzja doskonała! Dzięki za uciechę!:-)
Użytkownik: veverica 21.09.2006 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: A recenzja doskonała! Dzi... | Anna 46
Ależ nie ma za co, to zasługa pani McCullough, nie moja;)
Użytkownik: misiak297 22.09.2006 00:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ nie ma za co, to zas... | veverica
Do Autorki (rzecz jasna książki, a nie recenzji:) ) zraziłem się po Ptakach ciernistych krzewów. Nie będę się wyrażał o tym romansie tak jak bym chciał, bo jeszcze czyjeś uczucia urażę:)
Jednak przy Twojej recenzji dostałem ataku śmiechu:) Świetna, gratulacje:)
Użytkownik: Chilly 22.09.2006 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Do Autorki (rzecz jasna k... | misiak297
Książki nie czytałam, ale serial to koszmar mojego dzieciństwa. Do dziś nie jestem w stanie ogladać nic, w czym gra Chamberlain. ;)
Użytkownik: veverica 22.09.2006 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki nie czytałam, ale... | Chilly
Ja ani nie czytałam, ani nawet nie oglądałam, w każdym razie nie w całości - ale skojarzenia i tak mam straszliwe;)
Użytkownik: veverica 27.09.2006 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie chodzi mi o klasę i b... | Anna 46
Anno, jeszcze mi się przypomniała metafora meteorologiczna (chyba przez ten klimacik):
"Oni tu się kłębią i kotłują jak wiatr i chmury przed burzą - pomyślała siostra, wędrując wzrokiem od jednej twarzy do drugiej. - Przed chwilą ich wzajemny układ znamionował pogodę, a już wszystko zaczyna się kłębić, kipieć i mamy burzę. Ale co tę burzę tym razem sprowokowało? Czyżby uwaga na temat gnicia?"
Bardzo wykwintne, prawda?
Chyba nabieram ochoty na Trędowatą;)
Użytkownik: --- 21.09.2006 23:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę uzyskałam drogą w... | veverica
komentarz usunięty
Użytkownik: veverica 22.09.2006 10:00 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Wiesz, Mario, na początku zastanawiałam się, czy to możliwe, żeby tłumacz tak zarżnął książkę. Ale potem doszłam do wniosku, ze chyba jednak nie;)
No, chyba że w poczuciu misji dopisywał opisy, rozwijał dialogi i informował co kto myśli..;)
Użytkownik: --- 22.09.2006 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, Mario, na początku... | veverica
komentarz usunięty
Użytkownik: veverica 22.09.2006 17:33 napisał(a):
Odpowiedź na: komentarz usunięty | ---
Ja mam wydanie "Książki i Wiedzy", ale nie wiem jakie wnioski należy z tego wyciągnąć:)
Użytkownik: Chilly 22.09.2006 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę uzyskałam drogą w... | veverica
Cudne!
Dziękuję za poprawienie humoru. :-)
Użytkownik: norge 22.09.2006 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Książkę uzyskałam drogą w... | veverica
No, zobacz Veverico, a mnie się ta książka bardzo podobała. I czytając wcale nie zauważyłam tych wszystkich śmieszności. Tak jak ty przedstawiasz treść i formę "Nieprzyzwoitej obsesji" - wychodzi, że to straszny kicz. Czyżbym miała lekkie upodobanie do kiczu? Wygląda na to, że chyba tak. O czym z ubolewaniem informuję :-)
Użytkownik: veverica 22.09.2006 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: No, zobacz Veverico, a mn... | norge
Łączę się z Tobą w bólu;)
Myślę, że każdy z nas ma jakąś ulubioną książkę do której miłość wymyka się wszelkim próbom logicznego uzasadnienia;) A po drugie - do większości książek można napisać recenzję zachęcającą i taką, która zniechęci na dobre. I pewnie obie będą miały w sobie sporo prawdy. Do mnie "Nieprzyzwoita obsesja" zupełnie nie przemówiła:)
A tak na marginesie - uff, odsapnęłam trochę, bo nie byłam pewna, czy nie urażę Twoich uczuć;)
Użytkownik: norge 22.09.2006 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Łączę się z Tobą w bólu;)... | veverica
Uczucia nieurażone! Ból tez średni, bo jakoś wczułam sie w twoje rozczarowanie ta ksiązką :-) Jedyne co udało ci się w mojej duszy uzyskać, to właśnie owa refleksja o lekkim odchyleniu w stronę kiczu, które zapewne mam. "Samotność w sieci" jak wiesz tez mi się podobała. Pewnie i coś więcej by się znalazło...
Użytkownik: Moni 23.09.2006 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Uczucia nieurażone! Ból t... | norge
Diano, moja ocena tej ksiazki jest pomiedzy Twoja nota a Vevericy (? - tak to sie odmienia, "wiewiorzyco"?) i strasznie zaluje, ze nie mam juz mojego niemieckiego egzemplarza, bo porownalabym wtedy, czy rzeczywiscie byly to takie "kiczowate" zdania. Czytajac jakos nie odnioslam takiego wrazenia, a w ksiazce podobalo mi sie to, ze zaskoczyla mnie koncowka akcji i zupelnie nie spodziewalam sie takiego finalu.
Użytkownik: veverica 24.09.2006 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Diano, moja ocena tej ksi... | Moni
Tak się odmienia, tak:)
Mnie zakończenie właśnie do reszty rozwaliło, że się tak nieładnie wyrażę;)
Użytkownik: Malg 24.09.2007 14:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak się odmienia, tak:) ... | veverica
dlaczego szukac odpowiedzi w niemieckim wydaniu ksiazki napisanej po angielsku? mam nadzieje, ze niedlugo wystawie swoja opinie po przeczytaniu w oryginale, to jedyna droga aby dowiedziec sie czy aby tlumacz nie 'dal ciala' nadinterpretacja, pozdrawiam
Użytkownik: Moni 24.09.2007 15:20 napisał(a):
Odpowiedź na: dlaczego szukac odpowiedz... | Malg
Dlatego, ze wiekszosc ksiazek zagranicznych autorow czytam i mam po niemiecku. Wg mnie to jest proste i logiczne, a w kwestii tej ksiazki wyrazilam jedynie "ubolewanie", ze juz jej nie posiadam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: