Dodany: 13.10.2006 20:18|Autor: mazalova

spotkan autorskich czar nieuchwytny


W dzisiejszym odcinku Arogancji Literackich archiwalne sprawozdanie ze spotkania autorskiego z Piotrem Czerskim, które miało miejsce podczas Dni Książki w Częstochowie. Jako fanka spotkań z autorami, jak i wielbicielka mężczyzn w rozciągniętych swetrach, nie mogłam sobie spotkania tego odmówić.

Gwoli wyjaśnienia; Piotr Czerski jest autorem charyzmatycznym, utalentowanym, młodym i przystojnym.
Żartowałam. Piotr Czerski jest informatykiem.
Przy tym pisze książki i nawet słyszano, że można je zobaczyć w księgarniach. Księgarni tych jest bardzo niewiele, bo autor to elitarny i niedostępny i poza Warszawą i paroma Empikami, można go kupić tylko w tych księgarniach, w których sprzedawczynie noszą żupany i długie królicze uszy.

W każdym razie któregoś dnia Czerski wydał „Ojciec odchodzi” powieść i ruszył w trasę pociągiem, aby ją wypromować. Wiele przygód, oj wiele, przydarzyło mu się w pociągach PKP, co skrzętnie potem odnotował na swoim blogu. Na przykład od czasu do czasu spotykał w swoim przedziale kobietę, która go podnieciła i takie tam.

Było nas sporo osób na spotkaniu autorskim, ponieważ na poprzedniej godzinie miał być Sławomir Shuty. Sławomira nie było niestety, zatrzymały go w domu nierozwiązane krzyżówki i zamiast niego dostał się widzom ciamkający gumę facet, który nie umiał obsługiwać laptopa, a teorii literatury uczył się chyba z partytury.

Nadeszła część tzw. „na pytania” i pan z gumą w ustach poległ ostatecznie.
- Czy jeżeli powieść Shutego to literatura – zapytał jeden z widzów – to czy gdybym wyszedł na ulicę z dyktafonem i nagrał to co usłyszałem od przechodniów, to byłaby to muzyka?
- Jeśli się panu spodoba, to tak - rzekł pan z gumą i zaśmiał się cicho ze swej błyskotliwej wypowiedzi. – Chociaż język Shutego jest specyficzny, bardzo specyficzny... przepraszam, o co pan dokładnie pytał?
- ... czy można to nazwać literaturą? – streścił widz.
- Ach – zmartwił się pan z gumą – w takim razie nadal nie wiem.

A potem przyszedł już Piotr Czerski i wypełnił swoją osobowością całą salę. Rozpoczął opowieść o pokoleniu dżej pi tu (JP2) o tym, że „jak mówi Masłowska jak jest cień to musi i być światło” i mówił to z taką energią i z taką dynamiką, że było mi głupio, że nie mam przedziałka na środku głowy i że nigdy nie próbowałam popełnić samobójstwa.

Zastanawiałam się nad ideą spotkań autorskich. Zastanawiałam się nad tym ile można wymagać od autora. W końcu pisarz jest po to, żeby pisać, a nie świecić osobowością i błyszczeć na spotkaniach autorskich. Tak mi się wydawało. Dzisiaj wydaje mi się, że w nowoczesnej literaturze, na współczesnym rynku, autor musi być trochę show-man’em, tak, jak trochę show man’em musi być piosenkarz i jak trochę show manem musi być aktor. Dzisiaj wydaje mi się, że w takiej kondycji w jakiej jest polska literatura, odmawianie wywiadu brukowcowi, bo „ja się nie sprzedam, artystą jestem przez „ą” na końcu”, kreowanie się na palanta z rozmarzonym spojrzeniem i rozwianymi włosami i bycie publicznie równie zajmującym co martwa rozgwiazda we wiadrze, mija się trochę z celem. No, chyba, że chce się skończyć jak Norwid.

Ale to taka dygresja luźna całkiem.

Piszę o tym, bo uważam, że Czerski nie ma ani specjalnego talentu ani specjalnej osobowości, a brak tych dwóch elementów na spotkaniu autorskim stawia widza w sytuacji kłopotliwej, gdy trzeba ciągle udawać, że się nie ziewa, gdy się ziewa.

Najlepiej z całego spotkania zapamiętałam jednak, jak autor rozwodził się ze smutkiem, że w pobliskim Empiku nie znalazł swojej książki. Wiadomo bowiem, że intelektualista pierwsze co robi w obcym mieście to szuka Empiku, żeby się poczuć bezpieczniej. Normalnie szukasz WC albo porównujesz ceny kebabów, a potem dopiero rozglądasz się za Empikiem. Nie intelektualista jednak, o nie. Rozciągnięty sweter zobowiązuje.

- To znaczy znalazłem – powiedział Czerski ponuro. – Ale tylko jedną.
Po czym nastąpiła kłopotliwa cisza, w czasie której wszyscy współczuli Czerskiemu, że znalazł w Empiku tylko jeden egzemplarz swojej książki.

- Tylko jeden – dodał Czerski głosem pełnym boleści – nie, że się sprzedały. O nie. Po prostu jeden tylko przysłali, tak myślę.

A potem przyszła największa cisza i konsternacja, ponieważ prowadzący zapytał czy są jakieś pytania.
- Nie ma – skomentował melancholijnie Czerski, uśmiechając się smutno – nigdy nie ma. Nikt nie czytał książki.

I była to niestety, najbłyskotliwsza i najbardziej celna uwaga jaką Czerski i jego książka kiedykolwiek uczynili.

Spotkanie trwało godzinę i nie chce mi się oddawać tu jego atmosfery, chociaż mogłabym napisać więcej haseł Czerskiego, bo wszystko to nagrywałam na mój niezawodny odtwarzacz mp3, ale szczerze mówiąc, nigdy nie byłam aż tak pobudzona, żeby wysłuchać tego do końca jeszcze raz i nie usnąć.

Myślę, że Czerski marnuje się pisząc książki.
Myślę, że Czerski byłby wspaniały na stanowisku tłumacza Pawła Janasa podczas mundialu 06’. Rozumieliby się bez słowa, łączyłaby ich finezja i zdziwienie, że są tam, gdzie są i że świat to nie jest jajko, które można by turlać po ulicy.
Natomiast konferencje prasowe przedmeczowe w ich wykonaniu byłyby lepsze niż wojna psychologiczna.

Niemcy zasnęliby i spali snem kamiennym przez następne 999 lat.
No ale coż.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2362
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: Sznajper 14.10.2006 18:30 napisał(a):
Odpowiedź na: W dzisiejszym odcinku Aro... | mazalova
jak zwykle świetny tekst :)

mazalova mam do Ciebie taką prośbę, żebyś napisała coś o sobie na swojej stronie. Na pewno znajdzie się też wielu użytkowników, którzy chcieliby wiedzieć o Tobie troszkę więcej :)
Użytkownik: azerty 14.10.2006 23:37 napisał(a):
Odpowiedź na: W dzisiejszym odcinku Aro... | mazalova
Hihi, zabawne ;)))
Użytkownik: woy 24.10.2006 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: W dzisiejszym odcinku Aro... | mazalova
Powiem Ci, że ja tu jestem jako ta rozdarta sosna. Bo rzeczywiście czasy takie, że pisarz (jak każdy zresztą) powinien umieć się sprzedawać. Tylko że, kurna, na co komu pisarz, który przy umiejętności sprzedawania się nie będzie umiał pisać? Takich-ci pełno dziś wszędzie: na półkach i spędach wszelakich. Mnie w tym wszystkim brakuje agentów z prawdziwego zdarzenia, którzy umieliby pisarza sprzedać za niego. A on ma pisać, skoro to umie. Od gadania to on może mieć papugę i Kazimierę Szczukę.

PS. To były uwagi ogólne, bo pisarza Czerskiego nie miałem przyjemności poznać, ani literacko, ani osobiście, i nie wiem, czy należy go wielbić, czy się nad nim pastwić.
Użytkownik: misiak297 09.01.2007 01:13 napisał(a):
Odpowiedź na: W dzisiejszym odcinku Aro... | mazalova
Uwielbiam Twoje teksty. Zawsze zakrztuszam się ze śmiechu jak je czytam:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: