Dodany: 17.11.2006 23:18|Autor: i-studio
Wędrowycz w drodze do ziemi egipskiej
Kilka dni temu dowiedziałem się, że nowy "Wędrowycz" już czeka na mnie w księgarni, ale dopiero dzisiaj wpadłem zdyszany do największego takiego przybytku w Warszawie i... nic. Zero Pilipiuka. Wszystko wykupione, czekają na dostawę. Skandal! przemknęło mi przez głowę i w te pędy poleciałem do konkurencji, by zakupić tak długo oczekiwaną pozycję. Na szczęście jeszcze kilka egzemplarzy "Wędrowycza" było na półce, więc błyskawicznie zapłaciłem i już w drodze do domu pochłonęła mnie lektura.
Na początek mamy kilka krótszych opowiadań, w których poznajemy a to historię wkraczania do Polski Armii Radzieckiej w latach czterdziestych, a to pomysły ekologów na zarabianie pieniędzy. To coś w rodzaju rozgrzewki, bo książka nabiera smaku w momencie, gdy losy Wędrowycza ponownie krzyżują się z niejakim Leninem, któremu tym razem towarzyszy Feliks Dzierżyński. Głęboko zakorzeniona miłość Andrzeja Pilipiuka do komunizmu wyziera z każdej z kart tej książki, mamy więc i trochę wieszania, oddział pewnego kapitana dzielnie sobie w tej materii poczyna, i trochę komunistów w egipskich zaświatach. Ale to byłoby za mało, mamy więc wampiry w lochach na Węgrzech, znajdzie się miejsce dla hrabiego Draculi w Rumunii, będą wywczasy w Bułgarii, gdzieś po drodze znajdziemy stary carski sterowiec, a młody Wędrowycz przeżyje swoją inicjację z wampirzycą. Oczywiście inicjację zawodu łowcy wampirów, chociaż zmysły będą mu sugerowały także inną możliwość. Nie zabraknie też Bardaka i milicji, która tradycyjnie nie potrafi zrozumieć Wędrowycza. Ach, te braki w komunikacji. Do smaczku mamy anioły, księży, kleryków... Jest o czym czytać.
Książka obfituje tradycyjnie w sceny krwawe, w sceny zabawne, a nade wszystko w alkohol, który dosłownie wylewa się z prawie każdej strony. Wszystko to tworzy specyficzny Pilipiukowo-Wędrowyczowski sosik, który uprzyjemnia lekturę. Obowiązkowa więc to wręcz pozycja dla miłośników twórczości Andrzeja, obowiązkowa też dla miłośników przygód Wędrowycza. Mam też nadzieję, że kiedyś Hollywood podejmie się ekranizacji, bo na polskie warunki filmowe ta pozycja się raczej nie nadaje.
"Wieszać każdy może" to pozycja, którą każdy prawdziwy fan Wędrowycza powinien mieć na swojej półce, lektura przyjemna, ciekawa, oryginalna i do udania się do księgarni szczerze zachęcam. Warto.
I na koniec - książka zdecydowanie nie do polecania feministkom.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.