Dodany: 18.12.2006 17:23|Autor: Krisss

Władca wyklęty


„- Widno spełnić się musi przepowiednia, którą na śmiertelnym łożu rzucił Chrobry.
Zwidy, które zatruły ostatnie godziny życia Wielkiego Bolesława, przestały być już tylko majaczeniem konającego”*.

Piąta część cyklu piastowskiego dzieje się w historycznie krótkim, bo zaledwie pięcioletnim okresie 1034-1039. Właściwie można zawęzić jej ramy jeszcze bardziej, gdyż kończy się ona skrytobójczym zamachem na królewicza Bolka, zaś znamy z historii dalsze wydarzenia, które nastąpiły jeszcze przed ponownym objęciem tronu przez kolejnego władcę.

Niedługi ten czas wystarczył, aby upadło państwo, całkiem niedawno silne i samodzielne. Nierozstrzygnięta sprawa następstwa zmarłego króla pogrąża kraj w chaosie. Kościół nie chce uznać i ogłosić władcą pierworodnego syna zmarłego króla, obawiając się osłabienia pozycji chrześcijaństwa. W tej sytuacji decyzja należy do zjazdu przedstawicieli możnych rodów, ale oni także boją się Bolka, a i patrząc własnych korzyści, czekają na tego, kto da więcej.

W takiej sytuacji odbywa się przyśpieszone dojrzewanie młodego królewicza Bolesława. Wychowany z dala od dworu i spędziwszy z własnym ojcem niewiele czasu w życiu, nie jest wdrożony do rządzenia. Przez to nie rozumie ani władania, ani polityki, dufny jest we własną siłę. Wadzi się z Kościołem, szuka zaś oparcia u prostego ludu – i go tam znajduje. Każdy jednak oczekuje zapłaty. Wielmoże chcą włości, potwierdzenia nadań i pozycji. Kościół chce ukorzenia się i uznania. Zaś lud chce zrzucić nową wiarę, a także przejąć majątki kościelne. Chce wolności połowu zwierzyny w lasach i ryb w jeziorach. I chce zrzucić jarzmo panów, nieważne - świeckich czy kościelnych. Wydaje się przez jakiś czas, że władca popierany przez lud ma największe szanse na sprawowanie władzy, ale początkowo to poparcie nie w smak wielmożom, więc odmawiają uznania właśnie Bolka za pana. Kiedy zmienią zdanie, będzie już za późno.

Przekazanie władzy w ręce Kazimierza, a de facto jego matki, Rychezy, nie przynosi spokoju. Znienawidzeni niemieccy zarządcy i woje wzbudzają nienawiść, lud uchyla się od świadczeń i danin, znajdując w Bolku poparcie i nawet zbrojną pomoc. Przez dłuższy czas wydaje się on roztropnym taktykiem, mimo że wybrał powrót do wierzeń przodków i wojnę z Kościołem. Bierze udział w działaniach wojennych u Wieletów po ich stronie, czym zyskuje sobie sprzymierzeńca. Zarządza gromadami pospolitego ruszenia i tylko przymierze z nim wydaje się warunkiem spokoju w kraju.

Jakoż zyskuje w końcu władzę. Tu go autor potraktował dość bezwzględnie, bo nie dość było wyjaśnień, że nie radzi sobie. Rozzuchwalone gromady chłopskie wymykają się spod kontroli, łupieską chąsą idąc przez kraj; Mazowsze odmawia uznania władzy i zarządca tej dzielnicy ogłasza się pełnoprawnym księciem; kraj Wiślan pójdzie w jego ślady, tylko patrzeć. Brakuje kościelnych dostojników, starzy i schorowani odchodzą pomału, zaś następców brak; wygnana Rycheza wywiozła ze sobą zawartość skarbu i jest pusty; Czechy wzmacniają się i najazdu tylko patrzeć; handel ustał, brak wpływów z ceł i opłat; niespokojne czasy sprawiają, że chłop nie sieje i nie orze, ziemia nie rodzi, głód zagląda w oczy...

Jakby nie dość było wszystkich tych nieszczęść i zagrożeń, sam książę Bolko popada w szaleństwo. Może nie całkiem tracił rozum, ale opętuje go obsesyjna, zaborcza miłość, która odsuwa na bok wszelkie inne sprawy i troski. Folgując tej obsesji, popełnia paskudną zbrodnię, która powoduje nałożenie na niego klątwy kościelnej...

„Bolko Mieszkowic przeklęty niechaj będzie w tym i przyszłym żywocie, wraz ze wszytkimi, co mu pomoc i radę jakimkolwiek sposobem dawali. Nie wolno mu użyczyć ni wody, ni ognia. Każden krześcijanin unikać go winien, by się klątwą nie zakazić. Nawet imię jego niechaj sczeźnie z ludzkiej pomięci po wsze czasy. Anathema sit, amen!”**

Ciężko było mu już pod koniec towarzyszyć, jego życie toczyło się po równi pochyłej, dokąd sam je doprowadził. Kiedy spotkał go kres, prawie odczułam ulgę. Trudno go było lubić, jeszcze trudniej zrozumieć, przemiana, jaką przeszedł, nie była wiarygodna. Zamiast demona zła, jakim moglibyśmy go widzieć, był wypalony, zobojętniały cień. Wnuk Chrobrego! Nie dane mu było zapisać się na kartach historii ani dobrze, ani źle; nie dane mu było zapisać się wcale.

Cykl „Powieści Piastowskie” powstawał nie po kolei, początkowo okres bezkrólewia nie był nim objęty. Opowiada o okresie zaznaczonym najczarniej w historii piastowskiej, upadku władzy, rozdzieleniu dzielnicowym, silnej reakcji pogańskiej. Pokrzepienia serc w nim niewiele, jedynie postaci Awdańców, jak i poprzednio, odznaczają się szlachetnością charakteru i czystością intencji. Pozytywnym bohaterem są wierny Biegan i nieszczęsna Suliszka. I Kazimierz, łagodny, wykształcony Kazimierz, całkiem inny od swojej matki, który będzie bohaterem następnego tomu.

Ale o tym później...


---
* Karol Bunsch „Bezkrólewie”, Wydawnictwo Literackie 1988, s. 94.
** Tamże, s. 208.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3071
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: