Dodany: 29.09.2004 14:59|Autor: agnab
Czarne psy
Bernard i June spotykają się podczas II wojny światowej w Londynie. Łączy ich wielka i pierwsza miłość i wspólna fascynacja ideami komunizmu. Pobierają się po wojnie i wyruszają w podróż po kontynencie. Biorą udział w odbudowie Włoch, we Francji spędzają urocze tygodnie na wsi. Podczas jednej z wycieczek górskich we Francji June atakują dwa czarne psy. To wydarzenie zmienia bieg życia młodej pary. Pęka racjonalny i optymistyczny światopogląd June, według którego ludzkość potrzebuje jedynie owocnych lat pracy nad sobą, żeby wykorzenić wszelkie zło i niesprawiedliwość. Z prężnej działaczki z "podejściem" do ludzi June zamienia się w mistyczkę, zaczyna poszukiwać metafizycznej interpretacji świata i życia. Jej spotkanie z psami sprawia, że małżeństwo z Bernardem się rozpada. Mąż nie potrafi zrozumieć jej doświadczenia, niecierpliwią go nowe fascynacje żony. Małżonkowie się rozstają, ale nigdy nie zapominają o sobie - prowadzą spór o prawdę między wiarą a rozumem.
Właściwe audytorium pozyskują w osobie zięcia, który przede wszystkim chce ich zrozumieć. Sam bez rodziców od dzieciństwa zaprzyjaźnia się ze starszą parą. Obiecuje June, że spisze jej historię, która to przybiera postać trzymanej przez czytelnika książki. Spotyka się z Bernardem, postarzałym politykiem, odwiedza June w przytułku, w którym zdecydowała się zamieszkać po spędzeniu całego życia we Francji i wysłuchuje ich wspomnień, przemyśleń, raz po raz notuje rozgoryczone refleksje na temat zmarnowanego małżeństwa i wspólnej miłości. Razem z Bernardem wędruje do Berlina, gdzie właśnie pada mur berliński i odradza się wolność. Wspomina pierwsze spotkanie z Jane, córką pokłóconych małżonków, w Polsce w czasie rodzącej się Solidarności i wspólną wyprawę do Lublina i Majdanka. Słuchając opowieści teściów odkrywa własne rozumienie zła w świecie, w człowieku. Słuchając tyrad z dwóch stron, dyskutując z ich rozumieniem wiary, powinności, obowiązku obywatelskiego bohater napotyka pułapki własnego rozumowania. Ani ślepa, być może nieco fanatyczna wiara June, którą mąż oskarża o naginanie faktów, o nadinterpretację rzeczywistości w celu udowodnienia własnej racji, nie daje satysfakcjonującej odpowiedzi na temat zła w świecie i metod postępowania z nim. Nie przekonuje też narratora Bernard, który widzi tylko szarą rzeczywistość, odziera ją z magii, tajemniczości i małych niespodzianek, który dba o suche fakty, oddzielając od nich uczucia i czułość. Zięć oskarża oboje o zdradę własnej miłości, o poddanie się samej retoryce, kłótni trwającej całe życie i nie pozwalającej na pojednanie i ukojenie.
Powieść McEwana to uczta kunsztownej konstrukcji języka, który opowiada o namiętnych zmaganiach dwóch całkiem różnych osób, prawd, stron tej samej rzeczywistości. Dyskusje i zmagania McEwana z upartymi bohaterami inspirują własne refleksje na długie dni po odłożeniu książki. McEwan umiejętnie, dynamicznie, bez zagmatwanych dłużyzn oddaje myśli i psychikę bohaterów, tchnie w słowa życie, emocje i uczucia, które na długo zapadają w pamięć. Sugestywny opis wieczoru, jaki bohater spędził w chatce pozostawionej przez June przez parę tygodni nawiedzał moją wyobraźnię, a przecież to tylko detal. Polecam dla fanów McEwana i nie tylko.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.