Czytatkę dedykujemy Maximowi...
Dobrze, że Mistrz tej nie dożył pociechy,
gdy Pan Tadeusz zabłądził pod strzechy,
pit bez umiaru z gwinta, z musztardówki.
Wdzięcznie się chylą wokół słabe główki,
gęby bełkocą coś w pijanej dobie:
"O, gorzałeczko, ty jesteś jak zdrowie..."
Rzucają wtem picie cudem otrzeźwieni
Od kroków żon swoich stukających w sieni,
Ku półce z klasyką ruszają galopem
Zachwycają głośno gryką i swierzopem.
I kiedy do izby weszły słodkie żony
Znalazły nad książką mężów rozciągnionych.
Męże porozciągane nad dziełem klasyków,
ściany chaty cieniuśkie - nie wytłumią krzyków:
"Gryka! Świarzop! O męże! Bo w tym cała bieda,
że z wyżej wymienionych upędzić się nie da!
Tedy, czas nam wytrzeźwieć, co kłopot nastręcza.
Cóż, kupmy zapas cukru i zstąpmy do wnętrza..."
Żony się rzuciły ratować swych mężów
Cukier odebrały bez zbędnych orężów
I zaraz pobiegły do jasnej kuchenki
Piec blacha za blachą wonne magdalenki.
Zamoczyły ciasto w naparze lipowym
Takie połączenie uderza do głowy.
I męże nie dbając, że butelka pusta
Całe dnie czytają Marcelego Prousta.
O biada! To nie lipa w tym naparze była,
że mężów tak rozsądnych srodze omamiła!
I dalszej książkowej szukając podniety
Srodze omamieni, zaczęli Praczety.
Nieszczęśni! Gdy humor ich owy dopadnie,
Powpadają męże w pijaństwo niesławnie.
Śmiech szczery tak im wytrząsł obwisłe brzuszyska,
że wytrzeźwiawszy, migiem ruszyli w stoiska
z Pratchettem; chcąc go poznać od pierwszej litery:
"Precz smutki! Precz z naparem! Vivat! Vivat Terry!"
Rano całkiem alkoholu umknęły opary
Co teraz zrobimy z tym nudziarzem starym?
Wracamy do Francji, to jest jasne przecie,
Praczety wystawimy na podaj onecie.
"A Francyja nam na cóż, kochane braciaszki?"
Spytał jeden i z wstętem wzrok odwiódł od flaszki,
zza której wyzierała książek kupa wielka...
coś o czasie straconym pewnego Marcelka!
"Z Dyskiem trzeźwość, Waszmoście, to jest przecie fraszka!
On upaja radością i tu zbędna flaszka!
By grosiwa zarobić, choć szansa niewielka,
na tym jakimś podaju upchniemy Marcelka!"
Na półkę go wstawiasz, czy inne podaje
A Marcel na zawsze w pamięci zostaje.
Bo choć chcieć powtarzać cyklu każdą stronę,
Tylko w nas znajdziemy raje utracone.
Pokój, bracia Sarmaci! Na bok wszystkie swary!
Chwyćmy w jedną dłoń księgę, a w drugą puchary!
Precz porzućmy dysputy: ta książka, czy nie ta
i wszyscy pijmy zgodnie za zdrowie Pratchetta!!!
Zdrajco, czekaj, tylko mnie minie cholera,
Jak mam pić za zdrowie, to tylko Marcela!
Waści, jeśli radzić w kwestii mogę głowy,
Ziarnem wino przegryzaj. Słonecznikowym!
Za Terrego pić nie chcesz? Bene! Bene! Bene!
To i ja się z Marcelem zdrowiem nie podzielę!
Ale jaki consensus trza osiągnąć w sporach:
tedy pijmy za wszystkie dzieła Profesora*!
* Gwoli przypomnienia, mniemam, zbędnego... profesorów jest bez liku - zaś Profesor jeden. Li i jedynie.
I się pogodzili, i szklanice wznieśli,
Happy end nastąpił, jak w dobrej powieści.
Z lekka oprószeni Mentora mądrością
Obu obdzielili należną godnością.
Proust na liście prowadzi za uroki liczne,
Praczet zaś na drugiej, tej alfabetycznej.
Zgoda! Niech będzie zgoda, sfrancuziałe Ptaszę...
Drugie miejsce Terrego chętnie Ci wybaczę!
W Twojej duszy dla Prousta pięknie gra muzyka,
w mojej Pratchett z pierwszego miejsca nie ucika*.
I ściskam, i całuję z sarmacką fantazją,
a toast wznoszę za nas najlepszą małmazją!
Patrzcie wszyscy, dla których zgoda sercu miła,
jak szklanica małmazji, baby pogodziła!!!
* Nie ucika, prawda, ale musi się nieco przesunąć dla Ewy Białołęckiej - ex aequo numero uno u mnie! W gatunku fantasy, rzecz jasna...
Niech zgodę umacnia słodka małmazyja
Współ wierszoklecenie było jakże miłe!
Lecz widziałaś, Anno, widać to podtekstem
Spór o naszych guru był tylko pretekstem.
I chociaż przez chwilę, matko, co ja gadam
Czułam się tak wieszczo, jako sam mistrz Adam.
Naukę wyciągam spośród pustych flaszek,
Sobie ku przestrodze, posępnie wygłaszam:
Alkohol nie szkodzi i brata ludziska
Oby z grafomanią nie zbratał mnie blisko.
Że liczba nałogów w człowieku jest stała,
Tedy mając już głowę wolną od poezji
Całą swą ochotę oddaję małmazji.
Każdy pretekst jest dobry, żeby chwalić swoje
ukochane Autory, Czajko wielce luba.
Piękna była, nie przeczę, rymów naszych próba.
Moja kolej na pointę oraz rozrachunek:
pity "pod książkę" żaden nie zaszkodzi trunek!!
Wszystkie teksty zostały wcześniej zamieszczone tutaj:
Konkursik nr 14 (odwódki)
i są Czajki i moje. Zebrałam je w logicznę całość i wklejam, bo mi szkoda, żeby się zagubiły w powodzi konkursów.
Na publikację Czajka Kochana zgody udzieliła.:-)))
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.