Dodany: 26.09.2010 09:37|Autor: Pikinini

Książka: Dzieciństwo w Kraju Warty
Wasik Wanda

1 osoba poleca ten tekst.

„Dzieciństwo w Kraju Warty”


We wrześniu 1939 roku polskie drogi zapełniły się uciekającymi na wschód cywilami. Ludzie wędrowali z całym możliwym do zabrania dobytkiem, małymi dziećmi i zwierzętami. Po ataku sowieckim i kapitulacji Warszawy, wracali w pośpiechu do swych domów, w tłumie bombardowanym przez niemieckich lotników. Pamiętam rodzinne opowieści z tego czasu. Jedna z moich babć była właśnie w ciąży, druga urodziła w wynajętej dorożce moją ciocię – starszą siostrę mamy. Obie uciekały z zajmowanego już przez Niemców Poznania.

Taką też opowieścią rozpoczyna się przeczytana właśnie przeze mnie książka Wandy Wasik „Dzieciństwo w Kraju Warty”.

Kraj Warty – Okręg Rzeszy Warthegau został utworzony przez Niemców na dość dużym obszarze wokół Poznania i objęty planem całkowitej germanizacji. Polaków wysiedlano, a ich domy i mieszkania zajmowane były przez sprowadzaną ze Wschodu ludność pochodzenia niemieckiego. Namiestnikiem tego terytorium został urodzony w Polsce i mówiący bardzo dobrze po polsku – Arthur Greiser, który politykę germanizacji realizował również poprzez powszechne odbieranie polskim rodzicom „czystych rasowo” dzieci.

Wszystkie te zjawiska zostały opisane przez Wandę Wasik, która – z perspektywy kilkuletniej dziewczynki – ogląda wojenną rzeczywistość. Wyjątkowość tej relacji polega na ujęciu wszystkich najważniejszych wydarzeń oczami dziecka żyjącego na prowincji, poza ich prawdziwym epicentrum. Nie zmienia to jednak faktu, że wszystko jest jak najbardziej prawdziwe i bliskie.

Dziewięcioletnia Wandzia ucieka z rodzicami i rodzeństwem w kierunku Warszawy, gubi się w czasie ostrzałów. Później wracają wszyscy do obrabowanego już domu, w którym udzielają również schronienia wielkiej liczbie znajomych. Wszyscy przymierają głodem, a dzieci pracują ponad swe wątłe siły. Wandzia doświadcza badania na „czystość rasy”, dokarmia potajemnie „swojego” Żyda, niańczy - przez dwanaście godzin dziennie – małą niemiecką dziewczynkę. Wojna cały czas otacza dzieci, jest ich życiem. W ich domu kwaterują żołnierze niemieccy i rosyjscy, nieopodal pracują żydowscy więźniowie, a w pobliskim Kinderheimie germanizowane są odebrane Polakom dzieci. Choć pierwszym widzianym przez dziewczynkę trupem jest dopiero koń zabity w czasie zdobywania przez Rosjan Poznania – groza wojny i śmierci jest jednak stale obecna.

Jednocześnie jednak, okupacyjny czas wspominany jest w tych opowieściach z niezwykłym ciepłem, a Wandzia cieszy się ważnymi z perspektywy dziecka rzeczami – znalezieniem w czasie tułaczki przepięknej lalki, nauką w niemieckiej szkole, śpiewaniem niemieckich piosenek, dorastaniem jej małej podopiecznej, wyprawami z innymi dziećmi do lasu… W czasie jednej z takich eskapad dzieci spotykają polującego właśnie Arthura Greisera, który całkiem serdecznie rozmawia z nimi, nieświadomymi czającego się wokół niebezpieczeństwa.

W książce znajduje się też kilka odrębnych opowiadań wiążących się z historią małej Wandzi, ale opisujących losy związanych z nią ludzi z ich perspektywy. Jest to więc historia przypadkowego macierzyństwa Niemki, której dzieckiem przyszło się dziewczynce opiekować, opowieść o sąsiadce rodzącej dziecko radzieckiemu żołnierzowi, a także o małym chłopcu przeżywającym bombardowanie w Poznaniu.

Książka jest dla mnie szczególnie interesująca również dlatego, że jej mała bohaterka żyła w Kobylnicy, wsi oddalonej o kilkanaście kilometrów od Poznania, niedaleko której teraz mieszkamy. Na kobylnickiej stacji kolejowej odkryliśmy właśnie niedawno pamiątkową tablicę poświęconą pracującym tu Żydom i codziennie przejeżdżam drogami, które były miejscem opisywanych wydarzeń.



[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu o dzieciństwie]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1531
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: