Dodany: 29.09.2010 01:38|Autor: adas

Ostrze rapiera


Kiedy Arturo Pérez-Reverte wstępował do Królewskiej Akademii Hiszpańskiej, a miało to miejsce w roku 2003, nominacja ta spotkała się ze zdziwieniem, a nawet głosami sprzeciwu. Owa szacowna instytucja liczy sobie blisko trzysta lat (jubileusz w 2014 roku) i zajmuje się dbaniem o język hiszpański. Grupuje między innymi wybitnych pisarzy, a przecież pretensje Péreza-Revertego do wielkości są śmiechu warte. Nie ta półka.

Prawdę powiedziawszy, nigdy nie sprawdziłem dokładnie faktów. Może to tylko anegdota, chwyt retoryczny recenzentów? I ja z niego skorzystam, bo dokładnie obrazuje i mój problem z tym akurat hiszpańskim pisarzem. Rzeczywiście, Arturo Pérez-Reverte nie jest wybitnym twórcą, ale nie sposób odmówić mu rzemieślniczej sprawności. Jeśli się pilnuje, potrafi pisać sprawnie, z charyzmą, interesująco. Gorzej, gdy górę nad nim biorą jego ambicje. Ze znanych mi jego książek najsłabszy jest chyba "Batalista", rzecz z aspiracjami do "prawdziwej literatury". W zamierzeniu miał to być rozrachunek z dziennikarstwem polegającym na ciągłym szukaniu sensacji, a może nawet z ludzką skłonnością do przemocy. Zamysł cenny i wart poklasku, gorzej z wykonaniem. Hiszpan nie dał rady udźwignąć tematu, stworzył powieść do bólu przewidywalną, zabrakło umiejętności.

Jednak kiedy Pérez-Reverte powściąga publicystyczne zapędy, staje się klasykiem powieści przygodowo-sensacyjnej. Nie, klasyk to nie zbyt duże słowo. Hiszpański pisarz wykorzystywał schemat: tajemnica z przeszłości plus współczesny spisek w czasach, w których wydawcom o Danie Brownie się nie śniło. O stadach epigonów już nie wspominając. I co ważniejsze, czynił to z większym talentem, znajomością tematu, dystansem do siebie i opowiadanej historii. Jego fabuły nie są tak widowiskowe, ale dzięki temu nie są też tak śmieszne w kulminacyjnym momencie akcji. Szanuje czytelnika, realia, historię oraz - może przede wszystkim? - dorobek literacki epoki.

"Przygody kapitana Alatriste" to jeszcze inna bajka. Mamy do czynienia z cyklem powieści historycznych, rozgrywających się w pierwszej połowie XVII wieku. Stuletnia dominacja Hiszpanii się kończy, imperium zaczyna się rozpadać pod własnym ciężarem. Nie składa broni, ale próby zachowania status quo kosztują coraz więcej. Także tytułowego bohatera, weterana wielu wojen i potyczek, wyśmienitego szermierza i uznanego kochanka. Stary wiarus jest rzucany po całym kontynencie, wędruje po spelunkach hiszpańskich miast, czasem zawita na królewski dwór. I zostanie poproszony o wykonanie tajnej misji, śmiertelnie niebezpiecznej, lecz nieprzynoszącej wielkich profitów. Jego losy poznajemy za pośrednictwem Íñiga Balboy, podopiecznego i wychowanka, w dalszych tomach towarzysza broni.

Cykl ten jest chyba szczytowym osiągnięciem hiszpańskiego pisarza. Świetnie się go czyta, napisany jest naprawdę mocnym, kwiecistym, żywym językiem. Szczęk krzyżowanych szpad przenosi czytelnika w czasy, gdy to d'Artagnan (ewentualnie Zorro) był największym idolem. Niech żyje młodzieńcza fantazja! Dodatkowym atutem są gęsto wplecione cytaty z największych twórców hiszpańskiego Złotego Wieku, skonfrontowane z gorzką, acz nie nachalną, analizą przyczyn upadku. "Korsarze Lewantu" oferują to wszystko, a nawet trochę więcej. Abordaże, pirackie pościgi u brzegów Grecji, nowego bohatera. I mimo iż to już szósta część cyklu, pomysły Péreza-Revertego pozostają świeże. Formuła absolutnie się nie wyczerpała.

Nie za bardzo mi się udała ta recenzja, no nie? Nie traktuje o opisywanej książce, zmieniła się w rozważania o całym cyklu. Uspokajam, poszczególne tomy naprawdę można czytać osobno, nie jest to tylko slogan wydawcy. Ale lepiej smakują czytane po kolei. I przynajmniej ja nie potrafię oderwać się od lektury. Literatura rozrywkowa najwyższej próby.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1378
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: