Dodany: 10.01.2007 11:23|Autor: bazyl3

I wylazł ze mnie sentymentalny gość...


No i wyszło szydło z worka. Okazałem się sentymentalnym trzydziestolatkiem, który dał się złapać na lep historii miłosnej, "podrasowanej" prostą, kryminalną zagadką. Wyobraźcie sobie Bazyla, czytającego z zapartym tchem książkę, którą tylko cienka czerwona linia dzieli od półki z napisem Harlequin. Choć romansiory lubię. Ale po kolei...

Jest rok 1919. Dosłownie przed chwilą skończyła się Wielka Wojna, a wraz z nią skończył się pewien rozdział w życiu młodziutkiej Mathilde Donnay. Jej narzeczony - Manech poległ bowiem, co zostaje potwierdzone przez władze, w okopach nad Sommą. Pewnego pięknego dnia nasza piękna (acz, żeby było łzawiej, niepełnosprawna) bohaterka odzyskuje nadzieję. Być może śmierć lubego to tylko pomyłka, być może przetrwał wojnę. Sprawcą zamieszania jest list od umierającego Daniela Esperanzy, sierżanta, który jako jeden z ostatnich widział Manecha żywego. Ba, który, jak się okazuje, odprowadzał go, jako skazanego wyrokiem trybunału wojennego, na miejsce kaźni. Ciąg dalszy zaś to prywatne śledztwo, które doprowadzi do grand finale. Czy do tego oczywistego...? Żeby się dowiedzieć, będziecie musieli przeczytać ;).

Sam nie wiem, co mnie do tej książki tak ciągnęło. Niby od początku wiadomo, jak się skończy, ale - czy na pewno... Niby zwykła love story, ale jednak niezwykła... Niby w tle pacyfistyczne przesłanie, ale nie aż tak nachalne, żeby zniechęcić do lektury. Jedyne "ale", które mi się nasuwa, to zbyt duża liczba osób, które pomagały Mathilde w dojściu do prawdy. W pewnym momencie troszkę się pogubiłem, kto jest czyją żoną, stryjem czy kochankiem ;). Nie jest to jednak wina książki, a tylko i jedynie mojej dziurawej pamięci i niechęci do francuskich nazwisk ;).

Podsumowując. Do tej pory nie wiem, jaki był powód mojego zauroczenia "Bardzo długimi zaręczynami". Faktem jest, że podobały mi się na tyle, że sięgnąwszy po książkę przypadkiem ("przeczytam kawałeczek"), musiałem przerwać lekturę "Czwartej ręki" Irvinga (która i tak mi się nie podobała), żeby ją dokończyć. Co też, nie bez przyjemności, uczyniłem :D.

Polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2954
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: sowa 11.01.2007 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: No i wyszło szydło z work... | bazyl3
No proszę. Jak to miło, Bazylu, widzieć Cię sentymentalnym:-). A Japrisot, autor wielu niezłych (i co najniej dwóch bardzo dobrych) kryminałów, na pewno potrafi utrzymać uwagę czytelnika, nic dziwnego, jeśli trudno się oderwać i od "Zaręczyn". Znam tylko ich ekranizację - zdecydowanie udana:-).
Użytkownik: librarian 11.01.2007 23:44 napisał(a):
Odpowiedź na: No i wyszło szydło z work... | bazyl3
Zachęcająca recenzja. Ja też znam jedynie wersje filmową, która podobała mi się. Książka z pewnością jest bogatsza i ciekawsza. Choć mój schowek pęka w szwach, chowam ją tam.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: