Dodany: 04.10.2010 17:33|Autor: in_dependent

Łyczek raki o poranku


"Mówią, że mam bujną wyobraźnię. To najsubtelniejszy sposób na powiedzenie komuś »Pleciesz bzdury!«. Może i mają rację"[1].

I rzeczywiście, na pierwszy rzut oka tak to wygląda. Pchły? Pluskwy? Wszy? Prusaki? W XXI wieku? W europejskiej stolicy bądź co bądź europejskiego kraju? Absolutnie, całkowicie, niezaprzeczalnie niemożliwe!

Lecz zaraz. Podjeżdża pod ten piękny budynek ciężarówka. A tak - Pałac Cukiereczek. Ponoć jakiś wielki arystokrata zbudował go specjalnie jako prezent dla swej żony. Nie, nie był Turkiem, gdzieżby tam - pochodził z Rosji! I pewnie dlatego postawił Pałac na ruinach dwóch cmentarzy i w dodatku w miejscu, gdzie były aż dwa groby świętego męża. Eee tam! Obojętne wszak, że ten jeden był fałszywy, skoro ten drugi był prawdziwy, najprawdziwszy! Zapewniam! I nie wiem, czy ta ciężarówka nie odejmie trochę czci temu miejscu - przecież to firmowe auto i wiadomo, czym się zajmują! No, tą całą... de-zyn-se-kcją. Wstyd, oj, wstyd.

Lecz jeśli gdzieś to robactwa naprawdę jest? To niech już lepiej się przejdzie ten ich człowiek po wszystkich lokalach. Może znajdzie jakieś rozwiązanie. No tak, Pan Krzywda (kto tym Turkom daje, u diabła, takie imiona?). Na pewno zacznie od domu Musy i Meryem. Mają synka, ale złośliwy i w dodatku beksa. Wciąż tylko awantury. U Hadżi Haci też krzyki, ale on to jest uległy, jak baranek. Wszystko to wina tych dzieciaków oraz zapracowanego syna i synowej, a wnuki, jak to wnuki, ciągle coś wymuszają na dziadku.

Co innego Rodzina Ognistych spod czwórki, oni to w porządku są, chociaż dziwacy. No a jakże? Widziałby kto okna nie otwierać w ogóle? Mają kanarka, to pewnie im szybko zdechnie, każdy by zdechł w takim ukropie.

Oj, wcale psy nie są gorsze. Sidar mieszka z psem i porządny chłopak, ciągle go wyprowadza, a uwielbia tego wielkoluda Gabę. Pewnie mu nieźle też życie zatruwa to bydlę - przecież dziewczyna to do niego żadna nie chodzi! A sam mieszka - bez rodziców!

Za to do tego dziwnego typa spod siódemki ciągle ktoś chodzi, mówili nawet, że sąsiadka. Błękitna Kochanka - tak ją tu wszyscy nazywają. Dlaczego? Uwielbia błękit i jest kochanką handlarza oliwą. Ale złapała dziewczyna szczęście za nogi, może ją nawet ten handlarz weźmie na drugą żonę, niech lepiej zostawi tego swojego chłystka, co jej po nim, skoro ma wszystko. Nadia to pewnie jej nawet zazdrości. Tylu facetów, taka popularność, a ta biedna kobieta sama siedzi pod tą swoją szóstką, za to jej Metin to niezłe ziółko.

Ale nie brak nam też wariatek. Więc może stąd to robactwo? Wystarczy się przejść raz do Cemala i Celala choćby na mycie. Ale to, co wyczyniają w tym swoim zakładzie - jakie fryzury, jakie cuda, to naprawdę. Naoglądać się można i nasłuchać. Szczególnie o Tijen Czyścioszce. Biedna kobieta ma bzika na punkcie czystości, w dodatku furiatka. I co gorsze, mieszka z córeczką - Su. Takim to się nie powinno pozwalać chować dzieci! Ot co!

A pod dziesiątką? Nie, tam mieszka Madame Babcia. Poczciwa staruszka, nikomu nie wadzi, wydaje się, że rządzi tu wszystkimi i najpilniej strzeże swej prywatności. Ale ja jej się nawet nie dziwię.

No jak to, skąd to wszystko wiem? A włosy to niby sama sobie ścinam i farbuję?

Czy taka opowieść się w ogóle może wydać realna? Dziesięć mieszkań, ponad dwudziestu lokatorów i kłopot z robactwem? Lecz ten dokuczliwy problem to, poza dziwactwem, jedyne, co ich tak naprawdę łączy. No, może jeszcze niezbadana, nieogarniona ciekawość - z gatunku tych wścibskich i plotkarskich, niestety. W Pałacu Cukiereczek bardziej niż prusaki mnożą się i rozsiewają wzajemne waśnie, wszechobecny wstyd, zażenowanie, rozpaczliwe próby ochrony swej prywatności oraz uchronienia się przed wszędobylską plotką.

Nasi bohaterowie, niczym w każdym innym mieszkalnym budynku wielorodzinnym na całym świecie, chcąc nie chcąc dzielą się całym swoim życiem z sąsiadami. A im bardziej nie chcą, tym bardziej się dzielić muszą. Tu właśnie, na oczach wszystkich, rodzą się i rozpadają związki, poczęte zostają dzieci, które później uciekają w świat, a jedynie śmierć pozwala zachować równowagę między żyjącymi. Czym ten cały Pałac różni się od nowoczesnego pałacyku w Wiedniu, od wielkopłytowego bloku w Budapeszcie, od wielorodzinnej willi w Hiszpanii czy od odrapanego familoka na Śląsku albo od starutkiej, niszczejącej kamienicy w Krakowie? Prawie niczym.

Więc nasuwa się pytanie: dlaczego nie zauważył tego, nie spisał nikt, kto żyje w takim budynku, żaden domorosły pisarz wywodzący się ze wspólnotowego blokowego środowiska? Widocznie szczelnie kryją oni swą prywatność, a turecka pisarka znad granicznego kontynentalnie Bosforu, mieszkająca czasami w USA, postanowiła podzielić się taką oczywistą prawdą z całym światem. I przy okazji obedrzeć ze świętości swój kraj, złamać tabu, jednocześnie nadszarpując zaufanie swych Rodaków. Tak wiele wydaje się jedynie po to, żeby pokazać Turkom Zachód i wrzasnąć im do ucha: Chcieliście Europy? Właśnie ją macie.

Gdy wspomnę jeszcze, że Elif Şafak jest genialna, zabrzmi to zapewne mało przekonująco, zatem tego nie uczynię. Na koniec powiem Wam jednak w tajemnicy, cichutko, że:

"Życie jest nonsensem... Dość już zabawy możliwymi odpowiedziami w grze »komu, kiedy, co się przydarzy«. Fortunie się znudziło"[2].



---
[1] Elif Şafak, "Pchli pałac", przeł. Anna Akbike Sulimowicz, Wydawnictwo Literackie 2002, s. 9.
[2] Tamże, s. 500.


[Tekst opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1011
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: