Dodany: 12.10.2010 14:41|Autor: misiak297

Książka: Cudze dzieci
Trollope Joanna

5 osób poleca ten tekst.

Połatane rodziny


Co się dzieje, kiedy rodzina się rozpada, małżeństwa nie wychodzą z kryzysu, cały świat wali się w gruzy? Co się dzieje, kiedy wreszcie ludzie starają się odbudować sobie ten świat, stworzyć nowe szczęście? Jak się z tym czują dzieci z poprzednich związków? Jak się czują eksmałżonkowie? Jak się wreszcie czują ci, którzy przyjmują rolę macoch czy ojczymów? Czy są w stanie prawdziwie pokochać cudze dzieci? Te pytania nieraz przyjdzie nam sobie zadać podczas lektury "Cudzych dzieci" Joanny Trollope.

Zakochani Matthew Mitchell i Josie Carver decydują się pobrać. To uruchamia wir wciągający nie tylko Matthew i Josie, ale również ich najbliższych. Jest przecież Rufus - małe dziecko z poprzedniego małżeństwa Josie. Są Becky, Rory i Clare Mitchellowie - dzieci z poprzedniego małżeństwa Matthew. Jest wreszcie nie do końca zrównoważona była małżonka Matthew - Nadine i były mąż Josie - Tom, a także jego dzieci z poprzedniego małżeństwa - Dale i Lucas i nowa partnerka - Elizabeth. Nie dajmy się zwieść, to nie kolejny odcinek "Klanu". Bohaterów łatwo zapamiętać, a każdy z nich jest niezbędny dla powieści.

Myślę, że poprzez nagromadzenie postaci Joanna Trollope chciała wyjść naprzeciw dzisiejszym czasom, w których małżeństwa tak często kończą się rozwodem, a związki rozpadają się, zanim pary staną na ślubnym kobiercu. Jednak z drugiej strony, dlaczego nie ułożyć sobie szczęśliwie życia na nowo? W istocie bohaterowie próbują - jednak czy demony przeszłości na to pozwolą? Wreszcie, czy teraźniejszość da im szansę? Czy Josie poradzi sobie z rolą macochy, jeśli jej pasierb i pasierbice traktują ją z jawną wrogością? Czy Tomowi uda się nowy związek, czy jednak przeszkodzi temu nieznośna córka i wspomnienie zmarłej pierwszej żony? Czy Matthew udźwignie ciężar połatanej rodziny? I czy jego dzieci uwolnią się od toksycznej matki?

Trollope nie tylko gromadzi na kartach swojej książki mnóstwo postaci, ale żadnej z nich nie traktuje pobieżnie. Każda z osób dramatu ma własny głos, swoje traumy i problemy. Każda na swój sposób próbuje się odnaleźć w nowej sytuacji - reagując czy to wycofaniem, czy buntem, czy ugodowością. To bardzo bogata i bardzo przekonująca plejada bohaterów - a każdy z nich wyposażony jest w realistyczny portret psychologiczny (niezależnie od tego, czy chodzi o myśli małego chłopca, dojrzewającej nastolatki, czy dorosłej kobiety), co niewątpliwie stanowi atut "Cudzych dzieci". Trudno też oprzeć się wrażeniu, że Trollope rozprawia się z mitem macochy. Jak mówi jedna z bohaterek: "Jeden z wielu stereotypów społecznych głosi, że macochy są okrutne, ale czy przyszło ci kiedykolwiek do głowy, że przybrane dzieci potrafią być równie okrutne?"*.

I rzeczywiście, w "Cudzych dzieciach" macochy (albo te, które macochami dopiero mają być) niewiele mają wspólnego z wizerunkami, jakie znamy z bajek o Kopciuszku czy Królewnie Śnieżce. To mądre, dojrzałe kobiety, pragnące tylko szczęścia. Z kolei ich partnerzy są bierni i niezaradni, niezdolni do postawienia swoich partnerek na odpowiednim miejscu w hierarchii, a dzieci zachowują się nieznośnie i wrogo (choć to również dzieci w tej powieści są - co zrozumiałe w tej sytuacji - mimowolnymi ofiarami rozgrywek ludzi dorosłych).

Nie ma się co czarować - "Cudze dzieci" to nie jest jakaś zaburzona sielanka w stylu Danielle Steel, sielanka, którą się odbuduje, aby na końcu wszystko stało się słodkie jak miód. Nie zdradzę zakończenia, poprzestanę na tym, że jeśli zdarzy się miód, to towarzyszyć mu będzie ocet. Nie wszyscy bowiem będą się umieli odnaleźć w tej trudnej sytuacji, nie wszystkim dane będzie szczęście - a w większości sami będą sobie winni. Jedna z bohaterek powie: "Nie widzisz, że wszyscy jesteśmy trochę samotni w tej naszej niedoszłej rodzinie? W pewnym sensie wszyscy jesteśmy z czegoś wyłączeni, a w innym sensie bezsilni, aby coś zmienić"**.

Joanna Trollope przedstawiła portret przyszywanej rodziny we wszystkich jej aspektach. Zrobiła to z niezwykłym wyczuciem, zadziwiającą empatią. Jej warsztat jest na tyle sprawny, że obcujemy z powieścią głęboko przemyślaną, niebanalną i poruszającą ważkie kwestie, a jednocześnie taką, od której po prostu nie można się oderwać. Dużym plusem jest to, że autorka kreśląc tę historię nie zepsuła jej żadnymi sentymentalno-ckliwymi wstawkami. Bo też w tej smutnej opowieści nie ma krztyny sentymentalizmu. "Cudze dzieci" opowiadają historię na wskroś realną, historię, która przecież mogła się przydarzyć - i przydarza się, nic w tym w sumie nadzwyczajnego.

Trochę nadłamałem swoje zasady oceniając tę książkę. "Cudze dzieci" nie powaliły mnie na kolana, być może dlatego, że nie ma w nich prawdziwego artyzmu, nie ma czegoś takiego "wymyślnego". Ma się wrażenie, że obcuje się po prostu z kawałkiem na wskroś realnego życia - z realnymi ludźmi i realnymi problemami. Jest to literatura ambitna, ale sprawnie napisana i lekka w odbiorze. Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach takich autorek potrzebujemy. I dlatego "Cudze dzieci" oceniam na 5+ i wszystkim serdecznie polecam.



---
* Joanna Trollope, "Cudze dzieci", tłum. Ewa Jurewicz, wyd. Prószyński i S-ka", Warszawa 2000, s. 170.
** Tamże, s. 201.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2852
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: goldhind 06.11.2012 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Co się dzieje, kiedy rodz... | misiak297
Pamiętam, że był film BBC pod tym samym tytułem (oryginalnym) i dosyć był dramatyczny. Książkę chętnie przeczytam, zaraz się po nią wybiorę :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: