Dodany: 26.11.2010 14:57|Autor: Annvina
Czy istnieją szczęśliwe małżeństwa?
Takie pytanie nasuwa się po lekturze "Kryształowego Anioła". Nie będę pisać, że książka jest o Sarze, która itd., itd., bo to już napisano, i to nie raz. Chciałabym napisać troszeczkę o związkach w tej książce i z góry uprzedzam, że mogę zdradzić co nieco ze szczegółów fabuły i zakończenia, ale nie chcę ciachać tekstu "paplą", bo będzie wyglądał jak ser szwajcarski – same dziury.
Wzięłam tę książkę do ręki z nadzieją na lekkie i przyjemne czytadełko na samotny listopadowy wieczór przed kominkiem... i zostałam przyjemnie zaskoczona. Owszem, czytadełko jest lekkie i przyjemne, ale oprócz tego porusza całkiem ważne tematy.
Jak już pisałam jakiś czas temu, jestem młodą mężatką i kwestia trwałości małżeństwa w dzisiejszych czasach pełnych rozwodów dość mnie interesuje ;). A w "Kryształowym Aniele" o trwałości związków jest niewiele, natomiast bardzo dużo o ich nietrwałości.
Wracając do pytania z tytułu – czy naprawdę wszyscy faceci zdradzają albo porzucają, albo jedno i drugie? Czytając tę książkę można odnieść takie wrażenie. Stanisław, Konrad, Jacek, Piotr... No, może poza idealnym Juliuszem, choć, z drugiej strony, trzeba być idealnym facetem, żeby wytrzymać z taką żoną jak Gajka, ja bym nie wytrzymała, gdybym była mężczyzną, pomimo faktu, że Gajka jest o 13 lat młodsza.
Oczywiście akcja kręci się wokół małżeństwa Sary i Jacka. Widziałam wiele takich małżeństw, niestety. Na początku wielka miłość, a potem, bez żadnego konkretnego powodu, oddalają się od siebie małymi kroczkami coraz bardziej, a kiedy przychodzi refleksja, że chyba w tym związku coś nie gra, najczęściej jest już za późno. I widziałam te próby rozmowy, tę kobiecą chęć ratowania związku, dojścia do źródła problemów, wytłumaczenia wszystkich nieporozumień, zmiany siebie i jego... I tę męską minę mówiącą "wysłucham cię dla świętego spokoju, ale o co, na Boga, ci chodzi, przecież mnie jest dobrze. Czepiasz się". Mogłam sobie wyobrazić, jak siedzą – ona na brzeżku fotela, pochylona do przodu, troszkę skulona, gotowa na wszystko, co może w jakikolwiek sposób poprawić ich sytuację, on oparty, noga na nogę, z założonymi na piersi rękami, znudzony, poirytowany... Niestety, widziałam to wszystko. A potem pretensje o sprawy sprzed lat, o święta spędzone u jednych rodziców, a nie u drugich. I ta wymiana zdań: Nie mówiłeś, nie pytałaś. Czy to małżeństwo było do uratowania? Być może jestem idealistką, ale myślę, że tak. Zabrakło dobrej woli, zabrakło rozmowy, prostych komunikatów, szczerości, i chyba nieco samoświadomości. Żadne z nich nie potrafiło szczerze powiedzieć drugiemu, że jest nieszczęśliwe, że brakuje mu tego i tego, że boli go to i to, że marzy o tym i o tym.
To główny, ale nie jedyny wątek tej książki. Jest kilka pobocznych.
Historia Stanisława i Heleny – pokazuje, jak ludzie potrafią udawać, kłamać, przez lata oszukiwać najbliższe osoby – w imię wyższego dobra, oczywiście, ale kosztem siebie.
Piotr i Magda – nieco niedopracowany wątek ze zbyt cudownym zakończeniem, może ma tylko pokazać całą skalę uczuć i wywołanych nimi zachowań kobiety porzuconej.
Również powierzchowny wątek Jędrka i Izy, pojedynczy epizod, właściwie niewiele wnoszący do fabuły, a jednak charakterek Izy, choć krótko, został całkiem ciekawie opisany.
I last but not least - bardzo dobre retrospekcje z dzieciństwa Sary! Ukazują uczucia dziecka wobec drobnych codziennych przykrości. W jej rodzinie nie było patologii, alkoholu, przemocy, Sara do ostatnich rozdziałów książki postrzega swoich rodziców jako idealne małżeństwo, a jednak jest szereg drobnych wydarzeń, pozornie drobnych, które sprawiły, że Sara stała się tym, kim jest. A kim jest? Tytuł powieści to nie tylko nazwa prestiżowej nagrody, kryształowym aniołem jest Sara. Delikatna i wrażliwa, zakompleksiona i nie najlepiej radząca sobie w warszawskiej dżungli, całkiem przypadkiem zmienia życie tak wielu osób.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.