Dodany: 21.12.2010 10:38|Autor: Agussiek

"Zanim zaśniesz"


Najbardziej mi się w tej książce podoba fakt, że wreszcie skończyłam ją czytać... A męczące to było przeżycie. Bardzo męczące. Po raz kolejny okazało się (niestety), że obietnice składane czytelnikowi na okładce (wyd. słowo/obraz terytoria, 2004) oraz znane nazwiska wcale nie gwarantują przyjemnej lektury.

Zacznę od przedstawienia autorki. Linn Ulmann jest córką Liv Ullman i Ingmara Bergmana, a "Zanim zaśniesz" to jej powieściowy debiut. Debiut, moim zdaniem, nieudany.

Książka jest absolutnie skandynawska. Fanom minimalizmu, prostoty i oszczędnego stylu z pewnością się spodoba. Typowa dla literatury północy plejada nie do końca normalnych bohaterów, z których każdy ma mniejsze lub większe problemy psychiczne... uff - czy ludzie w Skandynawii naprawdę są tacy pokręceni?

Narratorką powieści jest Karin, młoda kobieta, która opowiada o swojej rodzinie oraz własnym, niezbyt ekscytującym, życiu. W tekście nie wyróżniono dialogów, co utrudnia czytanie. Dodatkowo wśród relacji rzeczywistych zdarzeń pojawiają się migawki snów (np. facet Karin zamienia się w makrelę) lub jej fantazje pt. "co by było, gdyby" (np. scena w kościele podczas ślubu siostry). Snute przez Karin opowieści rodzinne przeplatane są licznymi dygresjami i anegdotami. Opowiadają dzieje rodziny - począwszy od wyjazdu dziadka ze strony matki do Stanów Zjednoczonych, na małżeństwie siostry kończąc. Fragmenty opisujące karierę dziadka Rikarda jako krawca w Nowym Jorku podobały mi się najbardziej. A reszta? No cóż...

Powieść nastraja depresyjnie. Jest zimna i pozbawiona pozytywnych emocji. Wszyscy bohaterowie są nieszczęśliwi. Każdy kogoś nienawidzi. Prawdziwa, szczera miłość nie istnieje. Do tego dochodzi otwarte zakończenie, które tylko pogłębiło moją dezorientację. O co chodzi?

Przypuszczam, że Linn Ulmann chciała stworzyć niezwykle poważne i ambitne dzieło. Nie udała jej się ta sztuka, niestety. "Zanim zaśniesz" jest nudnawe i niezrozumiałe. Wyczytałam w necie, że książka zawiera wątki autobiograficzne dotyczące trudnych stosunków pisarki z matką. Ale czy nie wystarczyłoby napisać list albo zwyczajnie pogadać i wyjaśnić sprawę? Trzeba od razu pisać książkę i męczyć niewinnych czytelników?

Brrr... Nie lubię i już.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 756
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: