Dodany: 14.01.2011 22:36|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Łowcy mikrobów
Kruif Paweł de (Kruif Paul de)

Rycerze pipety i mikroskopu


O istnieniu „Łowców mikrobów” dowiedziałam się z jakiejś innej książki, zupełnie nie przypominam sobie, której; szybko wytropiłam ją w bibliotece, co na przełomie lat 60. i 70. okazało się stosunkowo proste, i choć pewne opisane w niej fakty już znałam (postacie Kocha i Pasteura przybliżył mi Grzegorz Fedorowski, autor jednego z przebojów czytelniczych mojego dzieciństwa - doskonałej popularnonaukowej książeczki o osiągnięciach medycyny, zatytułowanej „Mędrca szkiełko”), pamiętam, jakie wrażenie zrobiła na mnie jej lektura. Potem wypożyczałam ją jeszcze kilka razy, aż wreszcie nadszedł taki dzień, kiedy ostatni egzemplarz z bliżej nieokreślonych przyczyn zniknął z pobliskiej biblioteki. Przez kolejnych kilka lat tropiłam ją po antykwariatach, ale zawsze tak się jakoś zdarzało, że albo miała cenę nie z tej ziemi, albo w danym miejscu akurat nie było innych poszukiwanych przeze mnie pozycji, postanawiałam poczekać, aż któraś z tamtych będzie dostępna, a wtedy akurat „Łowcy…”znikali. Ale w końcu udało się. Paczka przyszła, a ja ze zdumieniem skonstatowałam, że nie jest to ta sama książka, którą pamiętam. Nie ta sama, bo zawsze miałam do czynienia z wydaniem powojennym - przypuszczam, że tym z roku 1956 - tymczasem w mojej biblioteczce spoczął egzemplarz z przedwojennej serii Biblioteki Wiedzy Trzaski, Everta i Michalskiego. Osiemdziesięcioletni wolumin w tylko nieco przybrudzonej płóciennej oprawie trzyma się znacznie lepiej niż niejedna pozycja wydana przed, powiedzmy, kilkunastu laty (luzem są tylko pierwsze dwie kartki, z pełną czułości, choć nieco patetyczną dedykacją od żony, która ofiarowała tę książkę mężowi w roku 1946 - być może ktoś, kto oddawał tom do antykwariatu, wyrwał je, by nie pozostawiać takich osobistych śladów, potem jednak zmienił zdanie, gdyż wraz z dedykacją musiałby się pozbyć strony tytułowej i reprodukcji portretu jednego z bohaterów…).

A czyta się - mimo tej straszliwej jak na nasze dzisiejsze standardy przedwojennej ortografii, tych wszystkich „poprostu”, „zapomocą”, „wkońcu”, „bakteryj”, „pasorzytów”, „materjalistów”, „przepłókiwań”, a nawet, o zgrozo, „żydów” i „murzynów” - dosłownie jednym tchem. To nie są rozdziały z podręcznika historii medycyny czy nauk przyrodniczych - „ten i ten w roku tym i tym, prowadząc doświadczenia na zwierzętach, ustalił, że…” - to pasjonujące biografie ludzi, którzy całe swoje życie poświęcili odkrywaniu rzeczywistości niewidzialnej gołym okiem, a potem zapobieganiu spustoszeniom, jakich jej elementy potrafiły dokonywać wśród istot wielokrotnie od siebie większych. Sagę łowców mikrobów rozpoczyna opowieść o Antonim van Leeuwenhoeku, sklepikarzu i dozorcy ratusza, którego pasja oglądania wszystkiego przez własnoręcznie szlifowane soczewki stała się zaczątkiem nowej nauki. Po nim następuje mniej znany, lecz równie ważny w hierarchii ojców mikrobiologii Lazzaro Spallanzani, odkrywca sposobu rozmnażania się bakterii, dalej najwięksi z wielkich - Koch i Pasteur, a potem ich uczniowie, dzięki którym poznano naturę kolejnych plag gnębiących ludzkość i opracowano sposoby ich zwalczania.

W nieco ponad osiemdziesiąt lat od powstania tej książki i plus minus sto od ostatnich opisywanych w niej wydarzeń, jakże przebrzmiały wydaje się przedstawiony przez autora świat! Dzisiejsza mikrobiologia to nie samotni narwańcy w wyszarzałych surdutach, klecący swoje prowizoryczne laboratoria w szopach i na poddaszach, własnym przemysłem produkujący fiolki, pipety i pożywki, babrzący się w wydalinach chorych i w ścierwach padłych zwierząt – to całe armie doskonale wyszkolonych specjalistów, mających do dyspozycji przestronne oszklone hale, wyposażone w tysiące wszelkich akcesoriów do hodowli i obróbki drobnoustrojów: podłoża, barwniki, surowice, komputerowo sterowane cieplarki, mikropipety i mikroskopy elektroniczne... Obecnie identyfikacja mikroba odpowiedzialnego za jakąś zarazę nie jest kwestią wiedzy i pasji badawczej, lecz – tylko, jedynie – kosztów. Dysponując stosownym instrumentarium i odczynnikami, jesteśmy w stanie określić, ile typów wirusa odpowiada za zasmarkane nosy przedszkolaków w mieście X, sporządzić szczepionkę przeciw spodziewanej za pół roku epidemii grypy albo dobrać antybiotyk, który skasuje najwredniejszą bakterię. Jednak i dziś nie sposób nie pochylić czoła przed opisywanymi przez de Kruifa tytanami pracy, geniuszami dociekliwości, bez których wkładu w tworzenie podwalin mikrobiologii owe nowoczesne laboratoria nie miałyby racji bytu. To prawda, bywali zadufani w sobie, agresywni wobec przeciwników, zdarzało im się tyranizować podwładnych …ale nawet wielcy ludzie są tylko ludźmi. De Kruif wiedział to doskonale i potrafił ukazać ich w całym ich człowieczeństwie, nie ujmując nic z ich wielkości.

Piękna to książka, lecz zachowało się niewiele egzemplarzy, nawet tych z ostatniego wydania z lat 50. XX wieku. Czy komuś zechce się wznowić pozycję pisaną tak archaicznym językiem i traktującą o sprawach tak odległych, a jeśli tak - co może ona dać czytelnikowi, dla którego szczepionki i antybiotyki są codziennością? Mnie uświadomiła, że gdyby nie ci rycerze pipety i mikroskopu, może wcale nie byłoby na świecie mnie ani moich krewnych, bo wciąż prześladowałyby ludzkość koszmary epidemii, w ciągu paru tygodni wybijających połowę dzieci w mieście lub zmieniających pełną życia wioskę w cuchnące cmentarzysko. Nauczyła szacunku dla nawiedzonych pasjonatów, ale też pokazała, o ile ważniejsze dla nauki jest dążenie do prawdy niż do przeforsowania własnej teorii, i ilu wyrzeczeń wymaga dokonanie czegoś rzeczywiście wielkiego. To wystarczyło, bym z perspektywy czasu mogła uznać ją za jedną z ważniejszych lektur swego życia.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6757
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Rbit 17.01.2011 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: O istnieniu „Łowców mikro... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jedna z książek mojego dzieciństwa. Czytałem ją leżąc chory w łóżku, co tym bardziej sprawiało, że byłem zainteresowany tematem. Moim zdaniem czas najwyższy, aby któryś z wydawców wziął się za wznowienie.
Użytkownik: JERZY MADEJ 17.01.2011 21:45 napisał(a):
Odpowiedź na: O istnieniu „Łowców mikro... | dot59Opiekun BiblioNETki
I ja tę książkę czytałem - w liceum - i bardzo mi się podobała. Potem próbowałem ją jakoś zdobyć, ale mi się - niestety - nie udało.
Jest jeszcze jedna książka tego autora na podobny temat - też dla mnie niedostępna: "Walka nauki ze śmiercią.
Obie gorąco polecam...
Użytkownik: Lykos 17.01.2011 23:08 napisał(a):
Odpowiedź na: O istnieniu „Łowców mikro... | dot59Opiekun BiblioNETki
"Łowcy mikrobów" to także jedna z moich ukochanych książek, dlatego wprowadziłem ją do Biblionetki. Dziwiłem się przy tym, że nikt przedtem tego nie zrobił. To absolutny klasyk gatunku. Zależy mi na popularyzacji książki, dlatego dziękuję Ci za piękną (jak zwykle zresztą) recenzję.

Czytałem wydanie z lat pięćdziesiątych. Dobrze, że je wydrukowano. Zdaje się, ze drugi z niegdysiejszych bestsellerów de Kruifa, „Pogromcy głodu”, takiego szczęścia nie miał. Sam czytałem oryginał angielski, czy może raczej amerykański. Potem widziałem kiedyś w antykwariacie egzemplarz polskiego wydania przedwojennego. „Pogromców głodu” polecam równie gorąco. Może w niektórych bibliotekach obie książki się uchowały. Może ktoś by je wznowił? Są one co prawda już dość leciwe (ponad 80 lat), ale chyba warto.

Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 18.01.2011 16:21 napisał(a):
Odpowiedź na: "Łowcy mikrobów" to także... | Lykos
O "Pogromcach głodu" i "Walce nauki ze śmiercią" tylko słyszałam, ale na własne oczy nie udało mi się żadnej zobaczyć. Też uważam, że zasługują na wznowienie, choć nie wiem, czy z racji archaicznego języka byłyby chętnie czytane; mnie on nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, dodaje autentyzmu, ale wiem, że młodsi czytelnicy często bardzo narzekają, gdy mają czytać coś pisanego niewspółczesną polszczyzną. Może dobrym wyjściem byłoby nowe tłumaczenie? Osobną sprawą jest też kwestia praw autorskich. Od śmierci autora dopiero minęło 40 lat; nie wiem, jak jest w przepisach amerykańskich, ale u nas i chyba w całej UE okres, gdy dzieło może przejść do domeny publicznej, wynosi 70 lat. Więc podejrzewam, że dla wydawców pewnie łatwiej będzie poczekać, niż pertraktować z jakimś amerykańskim wydawnictwem czy też ze spadkobiercami de Kruifa...
Użytkownik: Cirilla 18.01.2011 19:56 napisał(a):
Odpowiedź na: O istnieniu „Łowców mikro... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wspaniała recenzja cudnej książki! No... to znaczy chyba cudnej. Na początku na pewno - dalej nie wiem. Nigdy nie udało mi się jej przeczytać do końca. Ilekroć się za nią zabierałam, gdzieś tak w okolicy końca Bantinga i początku Minota, zawsze dopadało mnie jakieś nieszczęście (szkolne w czasach szkolnych, studenckie na studiach i robocze w pracy). W wolnym czasie dopadały mnie zwielokrotnione stresy natury prywatnej... Próbowałam pominąć Minota - pech nie dawał się oszukać. W końcu, w rozpaczy, wygłodniała zbeletryzowanej historii medycyny rzuciłam się na Thorwalda. Zaś "Łowcy..." pozostaną dla mnie nieuchwytni mimo warty na półce nad głową. Czasem na nich spojrzę i tęsknie wezmę do ręki ale czytać się boję. Wolę nie budzić potworów.
PS. Literacką przygodę z medycyną w dzieciństwie zaczęłam od "Wroga pod Mikroskopem". I też pokochałam Pasteura :)))
Użytkownik: Cirilla 18.01.2011 19:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała recenzja cudnej... | Cirilla
Uppps - pomyłka! Wszystko, co napisałam dotyczy "Walki nauki ze śmiercią" :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: