Dodany: 17.01.2011 13:35|Autor: Meszuge

Książka: Synowie fortuny
Archer Jeffrey (ur. 1940)

2 osoby polecają ten tekst.

A w nocy przyszła zła czarownica i zamieniła dzieci...


Kiedy byłem małym chłopcem, „Czy powiemy prezydentowi?” Jeffreya Archera uważałem za pozycję porywającą. Parę lat później bardzo mi się podobała jego książka „Kane i Abel”. Ale od dokonanej naprędce i pod publiczkę przeróbki „Czy powiemy prezydentowi?” na „Czy powiemy pani prezydent?” rozpoczął się sukcesywny upadek Archera.

W „Synach fortuny” wraca on do wyeksploatowanego już – przez samego siebie zresztą, w książce i serialu „Kane i Abel” – motywu zażartej, ciągnącej się całymi latami, rywalizacji dwóch mężczyzn, z kawałkiem historii Ameryki w tle.

Lata czterdzieste ubiegłego wieku. Hartford, Connecticut, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej.
Pani Davenport, multimilionerka, po dwóch poronieniach rodzi wreszcie syna. Niestety, chłopczyk umiera po kilku godzinach.

W tym samym czasie i w tym samym szpitalu pani Cartwright, skromna nauczycielka, żona agenta ubezpieczeniowego, rodzi zdrowe bliźniaki, dwóch chłopców.

Heather Nichol, starsza pielęgniarka na oddziale położniczym szpitala św. Patryka, zamienia noworodki tak, że teraz każda położnica ma jedno żyjące, zdrowe dziecko. Motywy jej działania są kompletnie niezrozumiałe. Owszem, nieco później, w konsekwencji, dostaje ona posadę niańki syna milionerki, prawdopodobnie lepiej płatną, ale przecież dokonując niecnego czynu na coś takiego nie mogła liczyć. Wręcz przeciwnie – obawiała się wyrzucenia z pracy, a nawet więzienia w przypadku wykrycia i zdemaskowania.

Stary, mądry doktor Greenwood, który przyjmował oba porody, natychmiast rozpoznaje mistyfikację, ale ze swoich, bardziej już zrozumiałych powodów, milczy. Nie ma też wątpliwości, co naprawdę się stało, mąż milionerki. Natomiast kompletnie nieświadoma niczego jest ona sama, a coś takiego zakrawa już na jawny absurd.

Dalej wszystko przebiega bez większych zakłóceń. Milionerka ma wreszcie zdrowego chłopaka, jej mąż cieszy się szczęściem żony, pani Nichol ma nową pracę. Tylko pani Cartwright rozpacza za zmarłym synkiem, ale jej drugie dziecko żyje, więc nie jest to aż tak tragiczne.

Dzieciństwo chłopców, choć przebiega w zupełnie różnych warunkach – głównie materialnych – wydaje się bliźniaczo (właściwe słowo na właściwym miejscu) podobne. Ostatecznie obaj robią wielką karierę: jeden zostaje finansistą, a drugi prawnikiem. Wojna w Wietnamie i oskarżenie o morderstwo w tle. W każdym razie do ich spotkania i rozpoznania dochodzi dopiero wtedy, gdy obaj starają się o urząd gubernatora stanu.

Pojawia się pytanie: co chciał czytelnikom przekazać i udowodnić Jeffrey Archer? Możliwości są dwie.

1. Ameryka to cudowny kraj, tu syn skromnej nauczycielki może zrobić dokładnie taką samą karierę jak syn multimilionerów.
2. Tak czy inaczej liczą się tylko geny. Dziecko z dobrym pochodzeniem, choć wychowane w skromnych i niesprzyjających warunkach (w związku z knowaniami akuszerki, która przypomina złą czarownicę z bajek) i tak zawsze się wybije.

Jak to mówili w „Randce w ciemno”: wybór należy do ciebie!

Książka, którą można zabrać dla zabicia czasu w długą podróż i zostawić w przedziale bez żalu, nawet jeśli się jej nie skończyło czytać. Na pewno będzie się podobała nastolatkom płci obojga, bo i o elementy romansowe Archer zadbał.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2882
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: jakozak 18.01.2011 12:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy byłem małym chłopce... | Meszuge
Książki nie czytałam.
Kane i Abel to była moja pierwsza przygoda z Archerem i, podobnie jak Tobie, podobała mi się bardzo.
Czemu się odzywam? Zachwycił mnie tytuł Twojej wypowiedzi. Genialne!

Dam sobie książkę do schowka.
:-)))
Użytkownik: Meszuge 18.01.2011 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki nie czytałam. Ka... | jakozak
Ciekaw byłbym opinii o niej kogoś tak wyrobionego, jak Ty. :-)
Aczkolwiek moja recenzja z założenia nie miała zachęcać...
Użytkownik: jakozak 19.01.2011 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Ciekaw byłbym opinii o ni... | Meszuge
Nie żartuj, proszę. O tym wyrobieniu. Ja nie potrafię pisać recenzji, ja tylko przeżywam. I wstydzę się pisać tu, wśród Was. Dlatego już nie piszę. Ale dziękuję Ci bardzo. :-)))
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: