Dodany: 20.01.2011 10:44|Autor: izabellag

Portret damy i... studium manipulacji


Brnęłam, brnęłam, aż dobrnęłam. Trudności spowodowane były jednak nie tylko tym, że lektura wymaga pewnego skupienia, ale czynnikami obiektywnymi, więc proszę się nie sugerować :).

"Portret damy" to historia XIX-wiecznej panny z dobrego (amerykańskiego) domu. Motto jej rówieśniczek brzmiało zapewne "Lataj nisko, ląduj szybko i lukratywnie" (chodzi oczywiście o zamążpójście), tymczasem Isabel Archer miała to w nosie. Gdy nadarzyła się okazja w postaci starej ciotki, która zaproponowała jej zwiedzanie Europy, nie namyślała się długo, odprawiła swojego prawie-narzeczonego i ruszyła w szeroki świat.

Isabel była jedną z trzech sióstr, wychowywanych przez ojca utracjusza. W ich rodzinnym mikrokosmosie role rodzeństwa były dokładnie określone - najstarsza, Lilly była znana ze swojego zmysłu praktycznego, Edith miała być przede wszystkim ładna, natomiast najmłodsza, Isabel była zagrzebaną w książkach intelektualistką i emancypantką. Była ona niezachwianie przekonana o tym, że jest inna i że chce iść w życiu własną drogą, tyle że nie miała pomysłu, jak ta droga miałaby dokładnie wyglądać.

Pierwsza część to w zasadzie dość szczegółowy portret młodej dziewczyny na tle mieszkańców i bywalców brytyjskiej rezydencji. Dziewczyny, gdy się jej bliżej przyjrzeć, bardziej XX- niż XIX-wiecznej (o tych z XXI wieku nie mam, niestety, wielkiego pojęcia), nastawionej na rozwój, samorealizację, pełną pomysłów, a jednocześnie, przez cieplarniane warunki, w jakich się wychowywała - naiwną i podatną na manipulację. Bardzo współczesne wydaje mi się także jej podejście do wyboru partnera, przejawiające się wybrzydzaniem na kosmiczną skalę i odrzucaniem każdego, kto wymagałby choćby minimalnej rezygnacji z ideału, chociaż (może się mylę) obecnie takie podejście jest bardziej domeną męską.

Tę część czytałam powoli, mimo doskonałych spostrzeżeń dotyczących głównej bohaterki, błyskotliwych dialogów, a także ciekawych i kompletnych bohaterów drugoplanowych. Dużo ciekawiej zrobiło się wtedy, gdy Isabel, wyposażona dodatkowo w niespodziewany spadek, po złamaniu (lub nadłamaniu) kilku serc przyzwoitych facetów ruszyła w swój lot ku nieskończoności... nader szybko kończąc go w pułapce, czyli w małżeństwie z wyjątkowo odrażającym typem. Opis procesu, który do tego doprowadził, jest niesamowitym opisem manipulacji i stanowi, moim zdaniem, najmocniejszy punkt tej książki. Charakterystyczne jest, że w tej części autor pomija wszelkie elementy "romantyczne", natomiast drobiazgowo opisuje wszystkie działania, które miały na celu zrobienie bohaterce wody z mózgu. Najlepszy to dowód, że "Portret damy" nie jest żadnym romansem.

Dużo mówi się obecnie o tym, jak łatwo młodzi ludzie ulegają manipulacjom (podatność na nie jest w znacznym stopniu zależna od wieku), zarówno w wymiarze indywidualnym, jak i zbiorowym. Dzięki tej lekturze można łatwiej zrozumieć ich mechanizm.

Trzecia część to portret "kobiety po przejściach", która uświadamia sobie własne błędy z czasów aroganckiej młodości, nie tylko nieodpowiednie małżeństwo, ale fakt, że nie dostrzegła miłości tam, gdzie ona faktycznie była.

Książka, jak na przyzwoitą 600-stronicową cegłę przystało, ma oczywiście wiele innych warstw znaczeniowych i wątków (zaczynając od konfliktu kulturowego między "wyspiarzami" i "ludźmi zza Wielkiej Wody"). Jej wielką zaletą są ciekawe i kompletne portrety bohaterów - zarówno tych pozytywnych (do moich absolutnych faworytów należy Ralph Touchett, obdarzony wyjątkową przenikliwścią kuzyn Isabel), jak i czarnych charakterów.

Gorąco polecam, ale szczególnie tym, którzy opanowali umiejętność szybkiego czytania :).


[Recenzję opublikowałam również na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1902
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: