Dodany: 25.01.2011 19:08|Autor: lirael

XI/11


1.
Po raz pierwszy zetknęłam się z powieścią Marka Watsona przeglądając najnowszy katalog "Świata Książki". "Jedenaście" na chwilę przykuło moją uwagę, ale z dwóch powodów nie poświęciłam tej pozycji więcej czasu:
- Nie cierpię okładek z dużymi fotograficznymi portretami.
- Kiedy czytam w nocie wydawcy, że dany utwór jest w stylu... [tu pada tytuł bestsellera], natychmiast włącza mi się sygnał ostrzegawczy. W przypadku "Jedenastu" zachęta brzmiała: "Autor okrzyknięty nowym Nickiem Hornby!". Zwykle taka reklama budzi we mnie obawę, że będę miała do czynienia z epigońskim naśladownictwem wzmiankowanego hitu. A swoją drogą zastanawiam się, skąd u wydawcy niezmącone przekonanie, że wszyscy czytelnicy szaleją na punkcie Nicka Hornby'ego? Ja na przykład nie szaleję.

Potem przeczytałam ciekawą recenzję na blogu Marpil "Z Kafką nad morzem" – bynajmniej nie entuzjastyczną! Zaintrygowała mnie i postanowiłam przeczytać "Jedenaście".

2.
Po dwóch dniach, które upłynęły w blasku inkwizycyjnych stosów, bo czytałam biografię Izabeli Katolickiej, miałam ochotę na książkę bezpretensjonalną i wesołą. Okazało się, że "Jedenaście" to powieść ciepła i chwilami zabawna, ale autor porusza w niej tematy wcale nie kojarzące się z literaturą lekką, łatwą i przyjemną.

Losy głównego bohatera, Xaviera Irelanda, oraz ludzi, których spotyka on na swojej drodze, ilustrują przekonanie autora, że zło, które wyrządzamy innym, działa jak pocisk odłamkowy.

Nie chodzi tu o spektakularne zbrodnie, a o codzienne sytuacje - erupcje wrogich emocji, złośliwość, brak działania, gdy stajemy w obliczu podłości. Ofiarą jest nie tylko człowiek, którego skrzywdziliśmy, ale również wiele innych osób. Często takich, których nigdy w życiu nie spotkamy osobiście. "Kostki domina zdarzeń nie przestają się przewracać"[1].

3.
Kolejny ważny problem, który porusza Watson, to nasze rozrachunki z przeszłością. Zmiana miejsca zamieszkania, a nawet imienia i nazwiska, nie rozwiązuje problemu. Bohater "Jedenastu" ucieka przed strasznym wspomnieniem. Odległość między Australią a Wielką Brytanią wcale nie obłaskawia zmór przeszłości. Trzeba z nimi stanąć twarzą w twarz, co nasz bohater w końcu czyni.

4.
"Jedenaście" mówi też o konieczności bycia uczciwym wobec samego siebie. Xavier prowadzi program radiowy, "Rozmowy nocą", który przyciąga rozbitków życiowych, ludzi starych, samotnych. Na antenie Xavier jest empatycznym terapeutą, a w życiu codziennym zimnym odludkiem, który nie interesuje się nikim poza samym sobą. Dopiero rezolutna sprzątaczka uświadomi mu to pęknięcie.

5.
W portretach psychologicznych bohaterów "Jedenastu" brakowało mi głębi. To jedno z najsłabszych ogniw powieści Watsona. Uważam, że bronią się dwie postacie: Xavier i Murray, niekiedy żałosny, bardzo ludzki w swych słabościach.

Niestety, braki warsztatowe nie pozwoliły autorowi rozwinąć skrzydeł. Głównym problemem jest pokaźna liczba bohaterów, która najwyraźniej przerasta jego możliwości. Pomyślałam sobie, że gdyby "Jedenaście" napisał Niccolo Ammaniti, serce drżałoby do ostatniej strony.

Ważnym bohaterem książki, o którym nie można zapomnieć, jest Londyn. Metropolia, w której mimo wymuszonej tłokiem fizycznej bliskości ludzie są od siebie oddaleni jak planety we wszechświecie. Tylko czasami zbiegają się ich "tory sieroce". To miasto, gdzie grupa wyrostków, która katuje młodszego chłopca, może liczyć na bezkarność, bo przechodzący obok dorosły ze strachu nie zareaguje.

6.
Konstrukcja powieści niepokojąco przypomina film "To właśnie miłość" ("Love Actually"). Liczni bohaterowie, którzy pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego, okazują się połączeni niewidzialną siecią. W "Jedenastu" są ogniwami łańcucha niemiłych wydarzeń, których można było uniknąć.

7.
W czasie lektury zwraca uwagę ciekawa konstrukcja narracji: "opowiadacz" wie naprawdę wszystko. Zna nie tylko przeszłość bohaterów, ale również ich przyszłość. Chwilami wybiega wiele lat do przodu. Kiedy rozstajemy się z Gemmą, narrator w kilku zdawkowych zdaniach informuje nas o tym, co jej się przydarzy w ciągu kilkudziesięciu lat. Gdy poznajemy małego Jamiego, otrzymujemy informację o tym, że kiedyś odkryje przeciwciała leczące dwa rodzaje nowotworu.

Podobało mi się również poczucie humoru autora. Mimo poważnych pytań, które stawia Watson, jest to powieść chwilami śmieszna. Autor jest estradowym komikiem i jego ironiczny ogląd rzeczywistości, trochę melancholijny i gorzkawy, daje o sobie znać natychmiast.

Nie ukrywam jednak, że optymizm młodego pisarza wydaje mi się nieco naiwny i trochę za łatwy. Xavier natychmiast po swojej przemianie zbiera jej owoce. Wystarczy rozmowa z nim, by samotny człowiek porzucił myśl o samobójstwie. Wystarczy spacer z naszym bohaterem, żeby neurotyczny trzylatek z sąsiedztwa zachowywał się lepiej. Mile zaskoczyło mnie natomiast otwarte zakończenie powieści.

8.
"Jedenaście" niniejszym otrzymuje nominację do redaktorskiej Maliny roku 2011.

Otóż na stronie 14 ze zdumieniem czytamy słowa nonszalancko wplecione w tekst: "DOPISAC NA TEJ STRONIE". Najprawdopodobniej mamy do czynienia z notatką pozostawioną przez korektora lub tłumacza.

9.
Książkę zdecydowanie polecam miłośnikom gry w scrabble, do których zresztą sama się zaliczam. Xavier regularnie uczestniczy w turniejach i jest prawdziwym ekspertem. W powieści znalazłam sporo porad dla początkujących graczy, które skrzętnie wykorzystuję.

10.
...I ta tajemnicza symbolika liczb!

Bardzo intryguje tytułowa jedenastka. To ulubiona cyfra Xaviera, "do której zawsze był przywiązany"[2]. Przybierając nowe imię i nazwisko chce, by jego inicjały koniecznie brzmiały XI. Mieszka na ulicy Bayham Road 11. Nawiasem mówiąc, w Londynie istnieje dom o takim właśnie adresie. Na imprezie dla singli Xavier jest ósemką, Murray zaś trójką. Liczba osób dotkniętych przez brak reakcji Xaviera na zło wynosi jedenaście.

Nie znajdziemy w tekście jednoznacznego wyjaśnienia, co oznacza tajemnicza jedenastka. Może jest to nawiązanie do tego, że w dwudziestym pierwszym wieku potrzebujemy jedenastego przykazania: "Nie bądź obojętny"? Jedenastka to dwie jedynki obok siebie. Autor zdaje się sugerować, że otwarcie się na drugiego człowieka daje nam szczęście, że dwie jedynki obok siebie utworzą swoją wielokrotność.

W "Słowniku symboli" Cirlota znalazłam informację, że jedenaście kojarzone jest z przejściem, nadmiarem, niebezpieczeństwem. Jest również liczbą konfliktu i męczeństwa[3]. Jedenastka uważana jest też za liczbę przynoszącą nieszczęście ("diabelski tuzin")[4]. Ta interpretacja nabiera szczególnego znaczenia w obliczu niejednoznacznej ostatniej sceny powieści.

11.
Drogi Watsonie, wprawdzie tak naprawdę nie powiedziałeś w swojej książce nic odkrywczego, ale wspominam ją całkiem miło. Mam nadzieję, że na kolejną powieść nie będziemy musieli czekać jedenaście lat.



---
[1] Mark Watson, "Jedenaście", tłum. Grażyna Smosna, wyd. Świat Książki, 2011, s. 259.
[2] Tamże, s. 16.
[3] Juan Eduardo Cirlot, "Słownik symboli", tłum. Ireneusz Kania, wyd. Znak, 2000, s. 227.
[4] Hans Biedermann, "Leksykon symboli", tłum. Jan Rubinowicz, wyd. Muza, 2001, s. 192.


[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1541
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: