Dodany: 22.02.2007 01:39|Autor: Astral

Opinie i uwagi


W 1954 ukazała się pierwsza powieść z Jerrym Cottonem w roli głównej, pt. "Ich suchte den Gangster-Chef", w serii zeszytowych powieści "Bastei Kriminalroman". W 1956 "Jerry Cotton" stał się osobną serią zeszytową i jego nazwisko pojawiło się na okładkach. W 2005 roku ukazał się numer 2500. W roku 1959 zaczęła ukazywać się pierwsza seria wznowień (drugie wydanie powieści "Morderczy miot" ukazało się w 1995), a w 1970 druga, która w 2005 przekroczyła numer 1600. W Niemczech sprzedano ponad 850 milionów egzemplarzy i jest to najlepiej sprzedająca się na tamtejszym rynku seria tanich powieści kryminalnych. W 1963 wystartowała seria pocket-booków (wznowienia); współcześnie owe pocket-booki zawierają po trzy powieści i ukazują się co dwa miesiące. Jak łatwo zgadnąć, zeszyty sprzedawane są w kioskach, a pockety w księgarniach. Do tego dochodzą jeszcze adaptacje w formie słuchowisk i filmów. Pod zbiorowym pseudonimem Jerry'ego Cottona ukrywa się ponad stu osiemdziesięciu autorów (znane są nazwiska ponad połowy z nich), którzy oczywiście pod innymi pseudonimami piszą powieści do innych serii/cykli powieści rozrywkowych. Jednym z tych autorów jest Rolf Kalmuczak, który jako Stefan Wolf pisze młodzieżowe powieści sensacyjne, a także używa(ł) blisko 90 innych pseudonimów (podejrzewam, że głównie są to tzw. "house pseudonyms", jak Jerry Cotton). Do najbardziej znanych autorów ukrywających się pod maską Cottona należą Kurt Brand (autor wielu powieści z cyklu SF "Perry Rodan" - ta seria liczy ponad 2400 powieści zeszytowych, bez takich podcykli, jak "Atlan"), znany w Polsce Kai Meyer i nieznany (szkoda! bo bardzo ceniony) Wolfgang Hohlbein.

Dlaczego o tym piszę? Bo fascynuje mnie skala tego zjawiska, po 1945 roku w Polsce praktycznie nieobecnego (wyjąwszy romanse). A podobnych przykładów we Francji, USA, Anglii, Włoszech i Skandynawii jest dużo więcej (na taką i mniejszą skalę). To po prostu zjawisko masowe i występuje na całym świecie (ale NIE u nas). Czesi mają co najmniej dwa cykle (time opera i space opera) tego typu w fantastyce, a jeden z nich liczy ponad 60 tomów.

Wszelkie próby wydawania po 1989 roku serii książkowych czy zeszytowych ze wspólnym bohaterem, sensacyjnych, fantastycznych czy przygodowych - mam tu na myśli oczywiście tzw. (z niemiecka) literaturę trywialną - kończyły się bardzo szybko. "SAS", "Bracia Hardy w akcji", "Doktor Kildare", powieści Dennisa Browna, westerny, francuskie kryminały z wydawnictwa Fleuve Noir, itd., itp. - można by jeszcze długo wyliczać. Dlaczego tak się dzieje? Nie umiem tego wytłumaczyć i jeszcze nikt mi tego przekonująco nie uzasadnił. A jak to się dzieje, że choć Czechów jest trzy razy mniej niż Polaków, to literatury pięknej wydają tyle samo, co my? Czy 50 lat komuny zabiło w Polakach zamiłowanie do takiej literatury? Chyba nie, mamy na to sporo przykładów. Ale serie i cykle nie cieszą się u nas długowiecznością, w przeciwieństwie do reszty świata. Za komuny jedynym w tej mierze wyjątkiem był "Żółty Tygrys" (może nie jest to dobry przykład, ale pokrewny); Tarzana i Courths-Mahlerową Ministerstwo Kultury i Sztuki (wspierane gorąco przez literaturoznawców i różnych decydentów) zwalczyło z niemal maksymalną skutecznością (niemal, bo kluby fantastyki coś niecoś i na tym polu zrobiły w latach 80.).

Pamiętam, że gdzieś tak w połowie lat 80. górnicy złożyli w MKiS petycję z kilkoma tysiącami podpisów z prośbą o powojenne wydanie "Tarzana"... (Czesi 8 tomów "Tarzana" w płótnie wydali w latach 1956-7). Zresztą uważam, że - jak na zagraniczne standardy - i lepszej literatury (rodzimej, a zwłaszcza przekładowej) też jest w Polscce jakby za mało...

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 856
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: