Dodany: 13.02.2011 10:12|Autor: lirael

Obcy swój


Właśnie wróciłam z Kamerunu.

Egzotyczna podróż nie była efektem bilokacji bądź też środków halucynogennych. Przeniosłam się do Afryki za sprawą książki "Niewinny antropolog".

Jeśli lubicie ludzi z pasją, którzy potrafią o niej opowiadać ciekawie, barwnie i dowcipnie, Nigel Barley bez wątpienia podbije Wasze serca.

Autor jest antropologiem. W książce relacjonuje swój pobyt w Afryce. Towarzyszymy mu w badaniach poświęconych plemieniu Dowayów, zamieszkującemu góry w północnym Kamerunie. Najczęściej spotkania naukowców z tubylcami obfitują w niespodzianki. Kiedy jednak badacz jest osobą młodą i niedoświadczoną, a w dodatku obdarzoną poczuciem humoru i zdrowym dystansem do własnej osoby, wiadomo już, że jego perypetie będą nas nieustannie zaskakiwać i wywoływać uśmiech.

Barley patrzy na Kameruńczyków z lekkim przymrużeniem oka, ale szanuje ich i nigdy nie traktuje przedmiotowo, jakby byli preparatem pod mikroskopem. On się z nimi po prostu zaprzyjaźnił. Stwierdza, że stali się "jego Dowayami na dobre i na złe"[1].

Dzięki "Niewinnemu antropologowi" dość dokładnie poznamy obyczaje tego plemienia. Nie zdradzę zbyt wielu szczegółów, by nie psuć wam radości płynącej z ich odkrywania.

Zainteresowały mnie na przykład kwestie lingwistyczne. Dowayowie znają zwykle dwa lub trzy języki. Skąd te poliglotyczne umiejętności? Nie wykonują żmudnych ćwiczeń koniugacyjnych. Uczą się... w czasie spotkań towarzyskich. Ta metoda na pewno zachwyciłaby moich gimnazjalistów. :)

Mowa Dowayów sprawia ogromne trudności Europejczykom. Jest to język tonalny - wysokość głosu podczas wymawiania wyrazu stanowi o jego znaczeniu. W większości języków afrykańskich występują dwa tony. U Dowayów aż cztery. Mimo to antropolog heroicznie postanawia się nauczyć tego języka. Lingwistyczna edukacja Barleya obfituje w mnóstwo komicznych sytuacji wywołanych niewłaściwym doborem słowa lub tonu. Jedna z najbardziej spektakularnych pomyłek dała taki efekt, że niewinne stwierdzenie "Pójdę już, bo właśnie gotuję mięso" z powodu błędnej intonacji w jego ustach zabrzmiało: "Pójdę już, bo właśnie kopuluję z kowalem"[2].

Być może ucieszyliście się, że przecież ojczyzna Dowayów to oficjalnie kraj dwujęzyczny, francusko-angielski, i w związku z tym w razie ewentualnej podróży poradzicie sobie świetnie, gdyż znacie któryś z tych języków? Nie chcę Was martwić, ale sytuacja nie wygląda różowo: Kameruńczycy dość kreatywnie podchodzą do prawideł angielskiej gramatyki i wymowy. "Jeśli na dawnych terytoriach brytyjskich ktokolwiek zagadnie cię w języku całkowicie niezrozumiałym, w którym nawet podstawowe dźwięki brzmią obco, będzie to prawdopodobnie angielski"[3]. Gdyby Nigel Barley kiedyś postanowił przeprowadzić badania terenowe w niektórych krajach europejskich, obawiam się, że mógłby odnieść podobne wrażenie.

Niepokojąco swojsko brzmi też fragment poświęcony szkołom w Kamerunie. Są obciążone niewyobrażalnym aparatem biurokratycznym. "Czas spędzany na zawiłym obliczaniu średniej wedle tajemnego przepisu jest co najmniej równy czasowi spędzanemu w klasie"[4]. Po zakończeniu mozolnej procedury dyrektor arbitralnie orzeka, że stopnie są za niskie i... podwyższa je wszystkim bez wyjątku!

Podczas pobytu w Kamerunie Barleya interesował głównie symbolizm kulturowy i świat wierzeń Doweyów. Zauważył, że mają skłonność do przesadnego oddawania czci autorytetom. Pozwoliło mi to lepiej zrozumieć mechanizm "ubóstwienia" Kurtza w "Jądrze ciemności" Conrada. "Afrykanie we wszystkim mocno przesadzają. Ludzie przypochlebiają się i płaszczą, padają na kolana i biją pokłony w sposób trudny do do zaakceptowania przez człowieka Zachodu; jednak lekceważenie podobnych zachowań uważane jest za za skrajną niegrzeczność"[5].

Książka Barleya pogłębiła moje zainteresowanie Czarnym Lądem. Wynika z niej jednoznacznie, że tak naprawdę istnieją dwie Afryki. Pierwsza, "cywilizowana", skupiona w miastach, opiera się na łapówkach i biurokracji. Instytucje pracują opieszale, na przykład telegram wędruje przez dwa tygodnie, a ulokowane w banku pieniądze przy odrobinie szczęścia można odzyskać po pięciu miesiącach. Ponadto ceny są absurdalnie wysokie, a każde działanie poprzedza wypełnianie sterty formularzy. Urzędnicy to aroganccy, agresywni formaliści, łasi na przekupstwa. Druga Afryka, którą poznajemy dzięki Doweyom, jest zupełnie inna. To kraina prostolinijnych, gościnnych ludzi żyjących w zgodzie ze sobą i z naturą. Tam "myśli się porami roku, a dni nie mają nazw"[6].

Książka zawiera też sporo informacji o pracy antropologa. Wniosek jest prosty. Żeby napisać skrząca się dowcipem książkę relacjonującą przebieg badań, trzeba przeżyć prawdziwą mordęgę, łącznie z atakami malarii i rozstrojem żołądka. Antropologowie nie tylko "siadują u stóp kapłanów hinduizmu, oglądają cudzych bogów i plugawe rytuały, odważnie udają się tam, dokąd przed nimi nikt nie dotarł. Otacza ich aura świętości i boskiego oderwania się od spraw przyziemnych"[7]. Popularny, efektowny wizerunek przedstawicieli tego zawodu tuszuje pewne wstydliwe szczegóły. Antropologowie przez całe miesiące nie korzystają z bieżącej wody, odżywiają się rzeczami, których nie cierpią, tęsknią za najbliższymi, borykają się z dziesiątkami trudności dnia codziennego. Co nie zmienia faktu, że z dreszczem rozkoszy wyruszają w kolejną podróż.

Jest jeszcze jeden aspekt pracy antropologa, o którym nie myślimy zbyt często, a mianowicie nieuchronna konieczność licznych pożegnań. "Każde rozstanie pozostawia po sobie uczucie pustki i jest jak muśnięcie kosmicznej samotności"[8]. Na szczęście z Barleyem nie rozstajemy się ostatecznie. Dalszy ciąg afrykańskich perypetii sympatycznego naukowca znajdziemy w książce "Plaga gąsienic. Powrót do afrykańskiego buszu".



---
[1] Nigel Barley, "Niewinny antropolog. Notatki z glinianej chatki", przeł. Ewa T. Szyler, wyd. Prószyński i S-ka, 1997, s. 13.
[2] Tamże, s. 64.
[3] Tamże, s. 17.
[4] Tamże, s. 152.
[5] Tamże, s. 53.
[6] Tamże, s. 204.
[7] Tamże, s. 9.
[8] Tamże, s. 202.


[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3148
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: