Dodany: 10.03.2011 11:28|Autor: izabellag

Dziennik mądrego człowieka


Jakie są wasze pierwsze skojarzenia, jeśli chodzi o Gustawa Herlinga-Grudzińskiego? "Inny świat"? Paryska "Kultura", z którą współpracę zakończył u kresu jej istnienia na tle różnic politycznych? Człowiek niezłomny, pryncypialny i niezależny, ostatecznie o czymś świadczy, że przez wiele lat grał w jednej drużynie ze Zbigniewem Herbertem?

Ciąg skojarzeń prowadził mnie w stronę konstatacji, że Herling-Grudziński był człowiekiem o wrażliwości konserwatywnej, gdy tymczasem niespodzianka - był wieloletnim członkiem emigracyjnego PPS (być może zresztą jedno drugiego nie wyklucza, być może to wynalazek ostatnich czasów, że poglądy muszą być poupychane w ciasnych szufladkach opatrzonych etykietami i wszystko musi się w nich mieścić).

Miałam również wrażenie w trakcie lektury "Dziennika", że pisarz jest raczej agnostykiem, tymczasem sprawa nie jest taka prosta, skoro urodził się w zasymilowanej rodzinie żydowskiej, ciągle wyznającej jednak judaizm (przed Drugą Wojną Światową najwyraźniej nie był to standard). Bardzo jestem ciekawa, jak w ciągu swojego życia zagospodarował to dziedzictwo, być może kiedyś znajdę na ten temat informacje.

Co na pewno mogę powiedzieć o autorze, który informacje o sobie dawkuje skąpo, przynajmniej te o charakterze osobistym - był uosobieniem zdrowego rozsądku, prezentował własne, odrębne zdanie na każdy temat i nie dawał sobie zamydlić oczu. I dlatego lektura była dla mnie taką przyjemnością.

"Dziennik" nie ma charakteru osobistego, takich informacji trzeba szukać ze świecą, a następnie powiększać przez lupę :). Większość wpisów to minieseje - zazwyczaj sprowokowane lekturami bądź bieżącymi wydarzeniami. Herling lubi wyciągnąć jakiś cytat, rozebrać go na czynniki pierwsze, a następnie wypunktować cytowanemu nieścisłości bądź brak logiki.

Tematyka? Najwięcej miejsca zajmują rozważania o charakterze społecznym i socjolologicznym z odchyleniem w stronę politologii (raczej nie bieżącej polityki, wydarzenia są często komentowane z kilkuletnim dystansem), szczególnie o wszelkiej maści systemach totalitarnych, nie tylko sowieckim, którego doświadczył na własnej skórze, dość często przywołuje też włoski faszyzm. Wyjątkowo często odwołuje się do historii, szuka dla wydarzeń ich starszych odpowiedników. Szuka analogii. Po zabójstwie księdza Popiełuszki przywołuje zabójstwo Mateottiego (lata 20., Włochy). Dla antysemickich aberracji systemu komunistycznego szuka precedensów w czasach średniowiecza i renesansu. Zmagania Solidarności i komunistów przed wprowadzeniem stanu wojennego przypominają mu sytuację w Czechosłowacji '68, itd.

Autor sam w końcu przyznaje, że historia najnowsza, którą określa jako historię spuszczoną z łańcucha jest jego obsesją, z którą powinien nieco przystopować. Niesłusznie. Może była ona męcząca dla niego samego, ale dzięki temu czytelnik ma sporo materiału do snucia analogii do czasów dzisiejszych. Tylko ostrzegam, ta zabawa wciąga :).

Szczególne miejsce w "Dzienniku" zajmuje Rosja. Jak zwykle - Herling prezentuje przeważnie inne zdanie niż cytowani przez niego politycy, politolodzy i sowietolodzy. Szczególnie mocno protestuje przeciwko traktowaniu Rosjan jako stada zsowietyzowanych baranów (a często tak właśnie byli oni postrzegani nawet przez liberalnych naukowców).

Dość często zdarza się autorowi polemizować z polskimi politykami aktywnymi w czasie powstawania zapisków (zaliczam do nich również opozycjonistów). Warto poczytać, gdy znamy ich już o 25 lat dłużej i niestety o 25 lat lepiej (i czasem pozazdrościć autorowi przenikliwości). Moim absolutnym faworytem w tej kategorii są zaskakujące rozważania gen. Jaruzelskiego o własnym potencjalnym pogrzebie (pisane z pozycji dyktatora). Zaciekawionych odsyłam do książki.

Tematyka politologiczna i historyczna, o dziwo, odesłała na dalszy plan rozważania na temat literatury pięknej, ale i tych tu nie brakuje. I to nie tylko na temat klasyki i poważniejszych autorów (Orwell, Stendhal, Kafka, Dostojewski, Calvino). Znalazłam też wzmiankę o Kenie Follecie, a także o kinie gangsterskim (w którym, jak się okazuje, też można znaleźć głębsze treści).

Wszystko, co powyżej napisałam nie wyczerpuje treści książki. Sporo jest notek wspomnieniowych, krajoznawczych, wojennych, dotyczących twórczości własnej bądź też poświęconych przyjaciołom. Autor jest zresztą zmuszony (z racji wieku coraz częściej) towarzyszyć im w ostatniej drodze.

Książka przeznaczona raczej do niespiesznej lektury, nie ma w niej wodolejstwa, więc potrzeba czasu, aby przyswoić sobie prezentowane treści.

Chętnie sięgnę po inne części "Dziennika". A przede wszystkim żałuję, że podobnej klasy komentator rzeczywistości nie jest aktywny w dzisiejszych czasach :(.


[Tekst opublikowałam także na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1159
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: