Dodany: 04.04.2011 12:11|Autor: matis

Książka: Smoczy Tron
Williams Tad (właśc. Williams Robert Paul)

1 osoba poleca ten tekst.

"Pamięć, Smutek i Cierń", trylogia w czterech częściach


Właśnie skończyłem ostatni tom cyklu, "Wieżę Zielonego Anioła", ale chyba lepiej dowiedzieć się, czy warto czytać stronę 1600., zanim przeczytamy pierwszą? Dlatego pomyślałem, że te uwagi lepiej połączyć :).

Napiszę od razu, że chyba warto - skoro dojechałem do końca, a normalnie takich cegieł unikam albo nie kończę, coś mnie musiało naprawdę bardzo przekonać. Tym bardziej, że fabuła skądinąd znana - bezwzględne zło atakuje świat, który obronić może tylko bohater, a w tym celu musi odbyć podróż, zdobyć artefakt i wykonać parę innych zadań, aby na końcu... no, skończyć tak, jak inni bohaterowie w jego sytuacji, co jest oczywiste chyba już od siódmej strony.

Najbardziej przekonał mnie pierwszy tom. Naprawdę wciągająca akcja, opisana żywym językiem, bez pompatycznej rozwlekłości służącej "budowaniu nastroju", która jest plagą cykli fantasy. Co nie znaczy, że powieść nieco rozwlekła nie jest, bo bohaterowie potrafią gadać o niczym, śpiewać piosenki o tym, że strumyk płynie z wolna albo robić "małe" rzeczy nieposuwające akcji do przodu - ale tak to już jest, że akcja potrzebuje oddechu i, moim zdaniem, ten oddech w przyjemny sposób Williams "organizuje". Odniosłem również wrażenie, może mylne, pewnego odstępstwa od nużących szablonów gatunku, bohaterowie mili, ale tacy trochę byle jacy, jedni dobrzy milsi, inni dobrzy mniej mili. Właściwie, jak się zastanowić, ostateczne zakończenie przewodniego motywu trylogii, o którym nie wolno mi napisać, samo z siebie nieszablonowe i poniekąd zabawne. Jedynym poważniejszym zarzutem jest pewna przewidywalność niektórych "niespodzianek".

Niestety, dalsze części podobały mi się już mniej. Nie wiem, skąd się wzięła oobowiązująca d pewnego czasu fatalna maniera równoległego ciągnięcia kilku wątków, ale w dużych partiach "Kamienia Rozstania", a jeszcze bardziej w pierwszej części "Wieży Zielonego Anioła" (wydanie dwu-, a nie czterotomowe) sytuacja robi się groteskowa. Osobiście nie lubię, kiedy autor ciągnie dwa wątki, zmieniając plan co drugi rozdział. Williams rozwija ich chyba z osiem, a w jednym rozdziale potrafi je zmienić pięć razy, co dwie strony. Jakiekolwiek napięcie fabularne, mówiąc bardzo kolokwialnie, "szlag trafia", o wciąganiu się w akcję nie mówiąc. Pojawia się również pewna sztampowość, która sprawia, że ktoś bardzo niedobry jest... (chciałem za dużo napisać :)) i pojawiają się, niezbyt przeze mnie lubiane, a nękające literaturę fantasy, bóle dojrzewania. Na szczęście w strawnych ilościach. Tych minusów jest o tyle mniej niż wymienionych wcześniej plusów, że wciąż bardzo chcemy się dowiedzieć, co będzie dalej, ale już bez wypieków na twarzy. Wypieki wracają przy fantastycznej, dynamicznej i pomysłowej drugiej części "Wieży Zielonego Anioła".

Jeszcze jedna rzecz: świetnie, że Paweł Kruk tłumaczy wszystkie książki Williamsa, ale nie zawsze robi to dobrze, o czym można się przekonać porównując przekład z oryginałem. Nie wiem, czy książka okrojona z mnóstwa niepotrzebnych (?) słów brzmi lepiej (w części 3.1 to właściwie reguła, a nie wyjątek, więc nie podaję strony. Np. "twiggy hands" tłumaczone po prostu jako "ręce"), na pewno nie powinno się tak robić, ale jest też poważniejszy błąd. Mianowicie tytuł pierwszej księgi Wieży Anioła, "The Waiting Stone", to po polsku "Cierpliwy kamień", ale nie ma tam nic o rzeźbiarzach, za to jest bardzo dużo o czekaniu (bo ja wiem, czy cierpliwie? Chyba nie!) przy kamieniu na sojuszników, przeciwników i ogólnie na rozwój wypadków. Bez dwóch zdań powinien to być "Kamień oczekiwania".

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2344
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: ambarkanta 05.04.2011 00:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłem ostatn... | matis
Nie doczytałem cyklu Williamsa do końca, lecz pierwsze tomy wspominam bardzo dobrze i oceniam najwyżej. Opisy natury oraz zamku, obyczaje w sali tronowej oraz w kuchni. Pokoje doktora Morgenesa, spojrzenie Pryratesa i legendy Sithów. Właściwie wszystko, cokolwiek Williams nam prezentuje, jest na tyle oryginalne, że wciąga do ostatniego szczegółu. Może powrócę do tego cyklu wraz z nową edycją, dzięki za ciekawe ujęcie i przypomnienie Osten Ard.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: