Dodany: 06.04.2011 17:10|Autor: pyyyn
"Po tamtej stronie nocy"
Uwaga, zdradzam szczegóły związane z fabułą książki.
Będąc w miejscowej bibliotece zachwycałam się zapachem różnych książek, nowych i starych. Zebrałam niemały stosik tego, co chciałabym koniecznie przeczytać. Na próżno, za małą chwilę odłożyłam wszystkie książki na ich miejsca, aby znaleźć taki tytuł, o którym nigdy nie słyszałam.
Kręcąc się wokół Schmitta, dostrzegłam nazwisko Marlo Schalesky. Wyjęłam książkę z półki i przewertowałam szybko. Czytając notkę ("Nieprzytomna kobieta w szpitalu i czuwający przy niej mąż. Między nimi ocean strachu..."*) pomyślałam, że trafiłam na ckliwe romansidło, ale nie zaszkodzi przeczytać coś innego.
Pierwsze strony nie były zachwycające, ale zagłębiając się w kolejne nie chciałam, żeby te kartki, zdania, słowa, a nawet litery kończyły się. Oklepany temat nieuleczalnie chorej nigdy do mnie nie przemawiał, ale historia dziewczyny, która straciła wzrok, a teraz leży w śpiączce zahipnotyzowała mnie już po kilku rozdziałach.
Koniec powieści był dla mnie całkowicie niespodziewany i zawrotny.
Książka, mimo łatwego języka, ma w sobie duszę. Odnajdujemy ją w wierze w istnienie Boga, mimo przeciwności zdarzeń oraz miłości. Prawdziwej miłości.
---
* Marlo Schalesky, "Po tamtej stronie nocy", tłum. Katarzyna Wydra, wyd. WAM, 2009; tekst z okładki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.