Stadko panny Brodie
Tytułowa panna Brodie jest nauczycielką w edynburskiej szkole żeńskiej i słynie z tego, że spośród swych uczennic wybiera gromadkę ulubienic, które stają się jej „stadkiem” – nauczycielka poświęca im wiele czasu, zabiera na wystawy i przedstawienia, dużo z nimi rozmawia, przekazuje im wiedzę wykraczającą znacznie poza program nauczania.
Wydawałoby się więc, że jest idealną nauczycielką i wychowawczynią. Niestety, rzeczywistość nie wygląda tak różowo. Panna Brodie bowiem niekoniecznie ma na uwadze wyłącznie dobro dziewczynek. Tworzy z nich coś w rodzaju gwardii przybocznej, którą wykorzystuje w rozgrywkach z innymi nauczycielami i dyrektorką, podejrzliwą wobec niekonwencjonalnego podejścia swej podwładnej do edukacji uczennic. Obserwujemy więc kolejne etapy zaszczepiania dzieciom „brodyzmu” (panna Brodie jest zresztą wielbicielką Mussoliniego, a potem Hitlera), ich niezdrową fascynację życiem uczuciowym i erotycznym wychowawczyni, wreszcie manipulacje, do jakich posuwa się panna Brodie, by z pomocą dziewczynek osiągnąć własne cele.
Autorka przeskakuje od lat trzydziestych, kiedy toczy się zasadnicza akcja książki (a i w obrębie tych lat widzimy uczennice jako dziesięcio- i szesnastolatki), do okresów późniejszych, by ukazać nam losy swych bohaterek i wskazać, jakie piętno wycisnęła na nich nauczycielka. Równocześnie te wypady w przyszłość zwracają uwagę czytelnika na pewne fakty i motywy, które decydowały o postępowaniu i dziewcząt, i Jean Brodie.
Wbrew tytułowi nie jest to opowieść wyłącznie o pannie Brodie. Poznajemy ją co prawda, patrząc na nią oczami uczennic, odtwarzamy jej charakter z jej własnych wypowiedzi i postępków, ale wchodzimy też w dusze dziewcząt, szczególnie tych dwóch, które najdłużej utrzymały się w orbicie przyciągania nauczycielki. Panna Brodie nie jest postacią wzbudzającą sympatię, nie jest też postacią jednoznaczną. Z lekką zgrozą obserwowałem, jak kształtuje uczennice na swoje podobieństwo, narzucając im własne poglądy i uprzedzenia – które one przyjmują jako jedyne słuszne, jak włącza je do swoich gierek z nielubianym ciałem pedagogicznym.
To dobra powieść, sprawnie napisana i wciągająca, ale nie poruszyła mnie specjalnie i nie sądzę, bym musiał koniecznie poznawać inne utwory Muriel Spark.
[recenzja opublikowana wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.