Warszawski Armageddon
W literaturze fantasy poświęconej religii, jej ciekawym i bardzo nieciekawym stronom, ukazało się już sporo opowiadań i powieści. Różnego to lotu dzieła, zazwyczaj bardzo krytyczne wobec największych nurtów monoteistycznych lub wręcz bałwochwalczo bezkrytyczne. Niektóre z nich, ot, choćby cykl Kossakowskiej poświęcony aniołom, prezentują wielkie walory wyobraźni poparte bardzo przyzwoitą wiedzą o mitach, legendach i wyobrażeniach powstających podczas rozwoju wielkich religii. Tym razem autor spróbował połączyć kilka nurtów światopoglądowych w tle sensacyjnego wątku.
Oto Warszawa, a właściwie niewielkie miejsce na Cmentarzu Wolskim, z jednej strony przytulisko aniołów w drodze ku Światłości, z drugiej zaś - teren przeklęty, czyli przejście, brama dla złych mocy.
Bohaterowie nie są z tego świata. Mają już życie za sobą. Nie zawsze było ono pełne dobroci, pobożności i rozmodlenia, a mimo to Najwyższy (autor nazywa go uparcie Naczelnym) zapewnia im zbawienie, ponieważ noszą w sobie pierwiastek szczerej wiary. Mamy więc pełnego wątpliwości intelektualistę, towarzysza husarskiego, nieszczęsną Ośkę, dziewczynę odrzuconą i zabitą podczas rzezi Pragi, a wreszcie zaślepionego marksistę, który w swoim myśleniu pozostał wierny stanowi ducha epoki gomułkowskiej. W czasie, w którym przebywają jeszcze blisko współczesnego nam świata, naszą ukochaną stolicę znowu nawiedzają tragiczne wydarzenia spowodowane przekleństwem spalonych w szesnastym wieku dwu niewiast: Doroty Klimaszewskiej i niejakiej Piekarki, które z powodu straszliwego i niesprawiedliwie zadanego cierpienia nie były w stanie zdobyć się na cień nadziei i ufności. One to stały się demonami, które prześladują miasto. Tym razem obmyślają kolejną falę nieszczęść dla jego mieszkańców. Ażeby temu zapobiec, nasi anielscy bohaterowie podejmują różne, nierzadko objawiane im przez Naczelnego, działania. Nie zawsze są one skutecznie, albowiem ludzie, z którymi przychodzi im się zmagać, mają... wolną wolę.
Nie ma tu sensacyjnych ucieczek i pogoni, za to czytelnik doznaje wielu zaskoczeń: od swobodnego przemieszczania się między epokami, poprzez zapewne bulwersujące wielu zetknięcie kilku zupełnie od siebie odrębnych wierzeń, aż do inkluzji czasowych i teorii kwantów. A wszystko to przekazywane żartobliwym tonem narracji prowadzonej w języku dzisiejszego młodego pokolenia. Lewandowski mówi o bardzo poważnych sprawach w sposób ironiczny i satyryczny, od czasu do czasu wdając się w erudycyjnie podbudowane rozważania teologiczne i historyczne.
Ta powieść rozgrywająca się w wielu epokach związana jest wyraźnie z Warszawą i jej okolicami. Barwnie przedstawione postaci historyczne wnoszą nowe spojrzenie na bieg naszych dziejów. Niekiedy może być ono nie do przyjęcia dla tych, którzy martyrologię narodu uznali za świętość.
Jestem przekonany, że "Anioły mogą odejść" wywołają z jednej strony święte oburzenie wyznawców katolicko-narodowej wizji Kościoła i świata, z drugiej zaś - entuzjazm i ironiczny uśmiech zwolenników synkretyzmu religijnego i tolerancyjnego podejścia do inności. Mam nadzieję, że powieść ta stanie się niecodziennym elementem dyskusji o wartościach, świętości i naszym pojmowaniu dobra i zła, na którą już najwyższy czas.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.