Dodany: 04.07.2011 15:23|Autor: dolores_
Zróbmy sobie Boko-maru
Jestem na świeżo po lekturze "Kociej kołyski" Kurta Vonneguta (
Kocia kołyska (
Vonnegut Kurt (Vonnegut Kurt Jr))
). Nie chcę pisać o zagładzie ludzkości, o unicestwieniu świata Lodem-9, wynalazcy bomby atomowej, tragicznych losach mieszkańców San Lorenzo. chcę zapamiętać Boko-maru, czyli intymny związek dusz i ciał zamknięty w rytuale stykających się stóp. Vonnegut stworzył religię na potrzeby powieści, na potrzeby bohaterów łaknących stabilizacji i czegoś pewnego. Stworzył religię będąca kłamstwem i stekiem bzdur, a jednak dająca ludziom to, czego nie dało żadne wyznanie.
"Chciałem, żeby w tym wszystkim
Było choć trochę sensu,
Żeby człowiek mógł wyzbyć się lęku,
Żeby mógł myśleć o szczęściu.
Więc wymyśliłem łgarstwo,
I wszystko jest, jak trzeba,
I zmieniłem tę smutną wyspę
W istny przedsionek nieba."
W "Kociej kołysce" więcej o tajnikach tajemniczego Bokononizmu.
I jeszcze jeden powalający cytat:
"Co to za kuchnia
Skoro brak w niej rzeczy
Najpotrzebniejszej, ważniejszej niż wszystko?
Muszę mieć taki pojemnik na śmieci,
W którym się zmieści cała rzeczywistość"
I w tym zawiera się kwintesencja prozy Vonneguta.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.