Powieść Drew Karpyshyn "Dynastia Zła" jest drugą częścią cyklu o mrocznym Lordzie Sithów zwanym Darth Bane.

To nie ta sama galaktyka i nie ten sam zakon Jedi, który poznaliśmy. Akcja powieści ma miejsce około 1000 lat przed zniszczeniem pierwszej Gwiazdy Śmierci. Po wybuchu bomby myśli Lorda Kaana, Bane osiągnął pierwszy punkt swojego planu. W jego wizji, Sithów może być tylko dwóch - Mistrz i uczeń. Szybko główny bohater trafia na przyszłą uczennicę. Nie zdążył jeszcze opuścić Russuana, a na jego drodze stanęła mała dziewczynka, która w swym gniewie zabiła dwóch rycerzy Jedi. Mistrz wyrał sobie uczennicę, która w przyszłości ma prześcignąć jego samego i stanąć z nim do walki o panowanie po Ciemnej Stronie Mocy. Zasada dwóch bezwzględnie musi być przestrzegana.

Czytając książkę miałem mieszane uczucia. Z jednej strony, fabuła jest ciekawa. Może nie ma w niej nagłych zwrotów akcji, ale nie nuży. Akcja przebiega płynnie i ma dobre tempo. Z drugiej jednak strony, pod względem technicznym bardzo słabo. Książka wygląda, jakby napisał ją czternastolatek. Tekst bardzo "surowy".

"Gwiezdne Wojny" to niemal nieograniczone pole manewrów. Akcję można umiejscowić na przestrzeni tysięcy lat, na jednej (lub więcej) z miliona planet. Ważne, żeby trzymać się pewnych standardów. Karpyshyn w "Zasadzie Dwóch" psuje główny aspekt "Gwiezdnych Wojen". W jej książce Moc traci swój logiczny wydźwięk na rzecz czarów, magii, dziwnych rytuałów, alchemii itp. Nie podobało mi się to i innym fanom "Star Wars" pewnie też się nie spodoba.

Ode mnie ocena 3, czyli przeciętnie.