Dodany: 18.07.2011 20:19|Autor: TOMPAP

Książka: Trojka
Chapman Stepan

1 osoba poleca ten tekst.

Szkatułka pełna opowieści


Wszyscy recenzenci "Trojki" zwracają uwagę na jej "dziwaczność", nie uważając przy tym, aby było to coś złego. Wręcz przeciwnie. Czytając opinie ludzi, którzy mieli już z książką styczność, odniosłem wrażenie, że fakt bycia niezrozumiałą, pokręconą i absolutnie odrealnioną stanowi, ich zdaniem, wielki atut tej powieści. Na koniec swoich recenzji prawie wszyscy radośnie stwierdzają, że właściwie nie zrozumieli, o co autorowi chodzi i nie mają zielonego pojęcia, co właściwie przeczytali, a więc na pewno jest to książka wielka, ponadczasowa, po prostu kamień milowy literatury. Cóż - pomyślałem - to niewątpliwie signum temporis. Żyjemy w szalonych czasach (w pejoratywnym tego słowa znaczeniu), więc i ludzie oszaleli, a szaleństwo to w dziedzinie literatury objawia się m.in. zachwytem nad każdym literackim gniotem, o ile odbiega od powszechnie przyjętych standardów. Z czasem powszechność zachwytów nad "Trojką" stała się nie do zniesienia. Podobnie jak w starym kawale o Leninie, zacząłem obawiać się, że zamiast piwa, znajdę w lodówce recenzenta zachwalającego mi walory tej książki. Jedynym sposobem zażegnania niebezpieczeństwa było jej przeczytanie, więc porzuciwszy plany czytelnicze, zabrałem się za dzieło Chapmana.

Pierwsze strony książki mojego negatywnego nastawienia do "Trojki" nie zmieniły. Wręcz przeciwnie, utwierdziły w przekonaniu, że miałem rację. Ot, kolejne awangardowe dziwadło, które jest niczym wielkanocna pisanka. Z wierzchu piękne, kolorowe, a wewnątrz puste. Autor po prostu bombarduje nas swoimi wizjami. O surrealizmie tych wizji nie będę się rozpisywał, ponieważ setki słów napisano na ten temat przede mną. Jedynym atutem jest literacka sprawność Chapmana, który te wizje ubrał w słowa tak sprawnie, że czyta się je jednym tchem. Przy czym nie jest to surrealizm najwyższych lotów, żaden tam literacki Picasso, a już broń Boże Dalí. Raczej współcześni twórcy odwołujący się do tego nurtu, których pełno w Internecie, że wspomnę chociażby naszego rodzimego Siudmaka czy Jarosława Kukowskiego. Mówiąc najprościej - bardzo, bardzo dobrze, ale nie doskonale. I brnąłem tak sobie przez te wizje, próbując znaleźć w nich jakiś głębszy sens, cokolwiek, co je ze sobą połączy. Czasem były bardziej urzekające, jak te przedstawiające Alexa w fabryce, czasem mniej, kiedy zdarzało mi się ziewać, czytając o perypetiach Evy. Ich poziom literacki jest bowiem bardzo nierówny. Obok opowieści nudnych znajdują się perełki. Podczas tego brnięcia okazało się, że konstrukcja książki jest - wbrew pozorom - bardzo prosta. Cały czas bowiem mamy do czynienia z kompozycyjnym schematem 3/1, czyli trzy rozdziały poświęcone głównym protagonistom książki i jeden postaciom drugoplanowym, przez które cały ten ambaras, potem trzy kolejne rozdziały o bohaterach i jeden, trzy i jeden, itd. Szczegółów fabuły nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemności potencjalnym czytelnikom. Potem na swoje miejsce wskakiwały następne elementy układanki... aż okazało się, że te wizje, które wcześniej wydawały się jedynym, co książka ma do zaoferowania, są elementem większej całości, na pewno nie najważniejszym. W pewnym momencie lektury natomiast mnie olśniło - CHAPMAN TO GENIUSZ! Tak, tak! Gdzieś poszło negatywne nastawienie literackiego sceptyka, zastąpione zachwytem szczerym i niekłamanym, objawiającym się wypiekami na twarzy i żarłocznym pochłanianiem kolejnych linijek tekstu. Książka okazała się bowiem czymś na kształt splątanego węzła, którego poszczególne nici rozsupłuje czytelnik wraz z przebiegiem akcji. Z pozoru irracjonalne zachowania bohaterów nabierają sensu, ich opowieści również, a po zamknięciu książki czytelnik uzmysławia sobie, że wszystko ma w niej głębokie uzasadnienie i po prostu nie mogło wyglądać inaczej. Po przeczytaniu ostatniego zdania, jeśli nie uroniliśmy łezki jak autor tego tekstu, to przynajmniej wiemy, że mieliśmy do czynienia z literaturą przez duże L.

Wiele o "Trojce" można napisać. Uważny czytelnik odnajdzie tu nawiązania do "Ziemi jałowej" Eliota, do Becketta, a nawet do... teorii alienacji i fetyszyzmu towarowego autorstwa Sami Wiecie Kogo (niewątpliwy smaczek dla czytelników "Krytyki Politycznej", którym marzy się wszechświatowy ZSRR). Można pisać o potoczystym stylu Chapmana, pochłaniającym czytelnika. Można pisać o wielu aspektach tej niewątpliwie wielkiej książki, która pozwala nazwisko autora postawić obok Dicka, Bradbury'ego, Clarke'a oraz innych tytanów fantastyki. A ponieważ na zachodzie fantastykę już dawno przestano postrzegać w kategoriach taniej rozrywki dla umysłowych indolentów, wiele zapewne o "Trojce" napisano, więc pozostaje tylko mieć nadzieję, że ów głos krytyki do nas dotrze, wywołując lub dając asumpt do żywiołowej dyskusji na temat powieści wśród rodzimych fantastów i nie tylko fantastów. A na koniec: czy zrozumiałem, o czym jest "Trojka"? Śmiem twierdzić, że tak, swojego pomysłu jednak Wam nie zdradzę. Nie chcę nikomu psuć wspaniałej przygody intelektualnej, jaką niewątpliwie jest to Dzieło.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 863
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: