Dodany: 23.07.2011 23:38|Autor: Snookerka

Książka: Starcie królów
Martin George R. R.

2 osoby polecają ten tekst.

Tak dużo, a jednocześnie za mało...


"Sen jest dobry - stwierdził - ale książki są lepsze"*- Tyrion Lannister

I jak tu się z nim nie zgodzić?

Kiedy polecanki Biblionetki zaczęły usilnie mnie przekonywać, że na 99% spodoba mi się "Gra o tron" zareagowałam pytaniem: a co to w ogóle jest? Biblionetka nie rezygnowała, ja również. Niestety, w mojej bibliotece nie ma tej pozycji. Cóż było robić? Odwiedziłam więc księgarnię. Cena - 49 zł - trochę mnie zniechęciła. Ale opasły tom kusił i nęcił… Zbliżały się święta Bożego Narodzenia - idealna okazja, żeby zasugerować rodzince, co chcę dostać pod choinkę. I rzeczywiście, znalazła, tam upragniony pierwszy tom "Pieśni lodu i ognia".
Zabrałam się za czytanie. Początkowo byłam przytłoczona liczbą postaci, wątków, spisków oraz wszechobecną polityką. A gdzie magia? Przecież to ma być fantasy! Im jednak dalej brnęłam w tym śniegu, tym mniej ziębił :) Historia coraz bardziej mi się podobała. Chyba nawet trafiłam w odpowiedni moment z lekturą, ponieważ niedługo po jej zakończeniu mogłam obejrzeć serial "Gra o tron". Po obejrzeniu serialu chęci na ciąg dalszy wzrósł. Cóż, odłożyłam zaskórniaki i stałam się szczęśliwą właścicielką "Starcia królów".

Kiedy już nacieszyłam się nowym nabytkiem, jego ciężarem i szelestem stron, usiadłam wygodnie w fotelu… i słowa Tyriona stały się faktem. "Starcie królów" przyprawiło mnie o kilka nieprzespanych nocy i zostawiło jeszcze większy niedosyt niż pierwszy tom.

W drugim tomie akcja toczy się zdecydowanie szybciej. Być może to odczucie wynika z tego, że znamy już bohaterów i wiążące ich relacje? Zamiast jednego króla mamy kilku, a każdy z nich chce władać Siedmioma Królestwami. Lordowie i rycerze kilkakrotnie zmieniają królów, którym służą. Toczą się bitwy, trwają pertraktacje, kojarzone są małżeństwa, zamki przechodzą z rąk do rąk. Do głosu dochodzą zapomniane urazy, prywatne interesy, niezaspokojone ambicje. Nikomu nie można ufać, nie wiadomo już, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem. W tym całym zamieszaniu jako taki porządek stara się zaprowadzić mały człowiek o wielkim rozumie - karzeł Tyrion.

W "Starciu królów" do głosu dochodzi lord Stannis, brat zmarłego króla Roberta, który w pierwszej części był praktycznie nieobecny. Z kolei na dalszym planie jest Robb Stark, niedawno obwołany Królem Północy. Tym razem nie spotkamy się z narracją z jego perspektywy, ale w zamian spojrzymy na wydarzenia oczyma innych bohaterów. Wzrasta też rola magii, która ma coraz większy wpływ na przebieg wydarzeń. Podobnie jak w pierwszym tomie, autor nie waha się uśmiercić bohaterów, którzy wydali się nam istotni.

Jednakże "Starcie królów" sprawia wrażenie, jakby opisywało wydarzenia kilku dni, choć faktycznie obejmuje większy okres czasu. Akcja posunęła się niewiele dalej, oprócz kilku bitew, rozstrzygniętych na korzyść tego czy owego króla, nie dowiadujemy się zbyt wiele (kto jest po czyjej stronie i dlaczego?)

Po lekturze "Starcia królów" sprecyzowały się moje uczucia wobec niektórych bohaterów. Tyrion, Ogar a nawet lord Varys zyskali sobie moją sympatię, z kolei Littlefinger czy Theon utwierdzili mnie w przekonaniu, że mogę żywić wobec nich tylko niechęć. Jaime'owi natomiast współczuję - taki gruby tom, a on cały przesiedział w lochu :)

"Starcie królów" na dobre przekonało mnie do całego cyklu. Już się nie mogę doczekać, kiedy sięgnę po kolejny tom!


---
*George R.R. Martin, "Starcie królów", tłum. Michał Jakuszewski, wyd. Zysk i S-ka, 2011, s. 414.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3141
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: