Dodany: 24.07.2011 18:46|Autor: Malita

Japońska niesamowitość.


Z założenia nie przepadam za zbiorami opowiadań. Przywiązuję się do bohaterów, a tu czasem zanim się zacznie, to już się kończy. Lubię za to opowieści niesamowite, dziwaczne, niepokojąco-intrygujące. Pod tym kątem „Ballada o Narayamie” mnie nie rozczarowała, choć – jak to w zbiorze – kilka opowiadań było słabszych, kilka niezłych, dwa mnie zachwyciły. O ile można mówić o zachwycie w kategorii upiornych niekiedy tekstów.

„Ballada o Narayamie” łączy opowiadania dwunastu autorów o mocno różnej tematyce – są i historyczne, i współczesne, i groteskowe, i makabryczne, i oniryczne. Japonia, jak wiemy, kraj specyficzny, toteż opowieści niesamowite również ma specyficzne. Duchy, demony, piękne panny zmieniające ludzi w zwierzęta, pająki, kruki i inne sympatyczne indywidua. Uch, pająki.

Pochylę się, pozwólcie, nad dwoma tekstami, obydwa dość długie. Pierwszy to tytułowa „Ballada o Narayamie” („Narayama bushi-ko”) autorstwa Fukuzawy Shichirō. Na Narayamie, powiadają, sam Bóg mieszka. A Narayama to złowieszcza góra w prowincji Shinshu, wnosząca się nad dwiema wioskami. Mieszkańcy owych wiosek, gdy ukończą lat siedemdziesiąt, wychodzą (a dokładniej, są wynoszeni) na szczyt i tam umierają. I tak główna bohaterka opowiadania, Orin, zbliża się do owej granicy wieku. Ale nie boi się, nie sprzeciwia – wręcz czeka niecierpliwie, kiedy nadejdzie ów dzień wyjścia. Zatrważające.

Tytuł drugiego opowiadania to „Piekieł wizerunek niezwykły” (Jigoku-hen"), napisał je Akutagawa Ryūnosuke. Czytamy w nim historię powstania parawanu z rzeczonym wizerunkiem piekła. Maluje go dość ekscentryczny malarz, Yoshihide, na zlecenie wielmoży z Horikawa w Kioto. Ale jak oddać grozę piekła z wszystkimi jego demonami i cierpiącymi nieszczęśnikami? Szaleniec Yoshihide pragnie uwiecznić dworską kolasę, spadającą z góry, a w niej płonącą żywcem piękną damę. Chce zobaczyć to na własne oczy, bo inaczej nie potrafi przenieść wizji na parawan. Wielmoża zatem mu to umożliwia, ale w makabryczny sposób.

Koniec końców, „Ballada o Narayamie” podobała mi się wyrywkowo, jak to bywa ze zbiorami opowiadań. Nie jest toto aż takie straszne, jak słyszałam. Japanofilom polecam, bo i tak pewnikiem przeczytają (w końcu klasyka literatury), niemniej pozostali mogą sobie darować. No, może tylko dwa wyżej wymienione...

[recenzja została również zamieszczona na moim blogu czytelniczo-literackim]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2496
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: nonperson 07.09.2013 19:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Z założenia nie przepadam... | Malita
Wlasnie skonczylem czytac "Ballade o Narayamie" i mam podobne odczucia. Opowiadania dobre przeplataja sie ze slabszymi. Dwa opowiadania postawily wysoko poprzeczke pozostalym. Mam tu na mysli "Bluszcz cmentarny na przełeczy Kosciotrupa" i "Piekieł wizerunek niezwykly" Nalezy tez pochwalic "Krolestwo w miniaturze" oraz tytulowa "Ballade o Narayamie". Reszta opowiadan choc moze i ciekawa ze wzgledu na swoj odmienny od europejskiego klimat to nie zachwycila mnie. Niektore byly dla mnie dziwne jesli chodzi o zakonczenie, zupelnie niepasujace, stracony pomysl.
I jak ocenic ten zbior ? Kiedys zdarzylo mi sie kupic plyte z muzyka dla jednej piosenki. Tu mam podobne skojarzenia. Tylko kilka opowiadan bylo bardzo dobre no ale te kilka wynagradza zakup ksiazki. Czasem warto przeczytac cos gorszego zeby docenic wisienki a taką jest niewatpliwie "Bluszcz cmentarny... "
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: