Dodany: 10.08.2011 21:18|Autor: Herm.

Czytatnik: Czytatnik Agi

"Cena odwagi" Mariane Pearl


Wracam po długiej nieobecności i tym razem chciałabym polecić "Cenę odwagi".

Uwaga! Tekst zawiera szczegóły fabuły (nie zaznaczyłam znacznikami, bo nie wiedziałam, co powinnam).

Bardzo długo zbierałam się do przeczytania, bo początek nie wydawał mi się zbyt interesujący. Poza tym przerażała mnie ogromna ilość nieznanych arabskich imion. Jednak w miarę czytania sytuacja nieco mi się rozjaśniła i zaczęłam coraz bardziej utożsamiać się z Mariane Pearl, odczuwać jej emocje.

To historia konfliktu, który wciąż trwa na styku kultur i religii - konfliktu, który zabiera coraz więcej niewinnych istnień. Danny był Żydem, jego żona - buddystką, zaś ludzie, którzy go porwali muzułmanami.

Świetnie nakreślone zostały osoby pomagające Mariane i Asrze, ostoja bezpieczeństwa w świecie, który był im wrogi. Kapitan, Dost, Randall Bennet - ci ludzie narażali życie i karierę, by pomóc kobiecie zagubionej w obcym świecie. Ludzie, dzięki którym autorka wciąż może wierzyć, że na świecie istnieje dobro.

Niesamowicie współczuję pani Pearl, która straciła prawie wszystkie najbliższe jej osoby - mamę, tatę, w końcu męża. Myślę, że paradoksalnie bardzo pomógł fakt, że w czasie walki o życie Daniela była w ciąży. Cały czas miała świadomość, że ma dla kogo żyć i cokolwiek będzie się działo, nie może się poddać. I nawet gdy dowiedziała się, że Danny nie żyje - wiedziała, że w niej wciąż żyje jego część - Adam.

Udanym zabiegiem było wplecenie listów, które otrzymali Mariane i Adam - ukazanie, że pisali do nich zaróno prezydent czy premier, jak i zwykli, którzy usłyszeli o ich historii w radiu czy telewizji.
Małżeństwo Pearlów to bardzo dzielni ludzie, całkowicie oddani ideom, w które wierzą, gotowi oddać za nie nawet życie.

Książka jest napisana w bardzo osobisty sposób - bo i trudno pisać inaczej o śmierci męża. Jednak jednocześnie nie ma się wrażenia, że Mariane Pearl napisała tę książkę dla pieniędzy - że sprzedała swoje najintymniejsze wspomnienia. Myślę raczej, że zrobiła to - po pierwsze - by zostawić to za sobą, żyć dalej dla siebie i syna, a po drugie - żeby pokazać światu, jakim dzielnym człowiekiem był Danny Pearl i jak okrutni potrafią być ludzie. A raczej bestie, którzy nie zasługują nawet na miano człowieka.

I na koniec słowa wiersza Diany Ackerman - Szkolna modlitwa - które rzeczywiście bardzo pasują do tej sytuacji, a mnie osobiście bardzo wzruszyły:

Przysięgam, że nie skalam
mej duszy nienawiścią,
lecz zgłoszę się z pokorą
na strażniczkę natury,
na uzdrowicielkę nieszczęść,
na posłańca cudów,
na architekta pokoju.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1163
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Alex1992 11.08.2011 07:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Wracam po długiej nieobec... | Herm.
Zgadzam się z twoją opinią. Podziwiam Marianne Pearl za jej odwagę, wewnętrzną siłę i determinację. Poniosła ogromną stratę i przeżyła istny koszmar (te dni niepewności i strachu, gdy czekała na wiadomość o losie męża), a mimo to nie załamała się i postanowiła żyć dalej dla siebie i swojego syna. W dodatku ma talent do pisania, jej książka ma charakter bardzo osobisty, porusza trudne tematy i jest dosyć "ciężka", ale nie można oderwać się od lektury. Polecam !
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: