Dodany: 07.05.2007 21:56|Autor: jh

King "horroryzuje" zbyt płytko


"Historia Lisey" to pierwsza książka Kinga, po jaką sięgnąłem. Właściwie z ciekawości. Dotąd horrorów nie czytywałem - aż wreszcie naszła mnie myśl, że jeśli psychologicznie i/lub dramatycznie, to czemu nie z dreszczykiem. Horror jako kolejna metafora. Złowrogie, obleśne czy przerażająco namacalne alegorie. Duch, upiór, monstrum jako skonkretyzowane, acz niejasne zawiłości duszy/umysłu człowieka. Bo (cytując kogoś z pamięci): żeby opowiedzieć o czymś nieznanym, trzeba posłużyć się tym, co już znane.

Czy znalazłem tu, czego szukałem? Z początku trudno było mi na to pytanie odpowiedzieć. I dobrze, bo książki cenię właśnie za chwilę zawahania, namysłu czy wręcz za supeł w mózgu. Ale tutaj wahanie wynikało raczej z faktu, że nie byłem pewien, czy King jedynie czegoś nie dopracował, czy raczej coś udało mu się przypadkiem.

"Historię" czyta się trudno. Bo jest pisana rozwlekle, piórem pisarza lubianego przede wszystkim za styl (i chyba doskonale wiedzą o tym zarówno autor, jak i jego wydawca). Ale także dlatego, że wprowadza niezrozumiałą z początku nowomowę. O ile to pierwsze pozostawiło we mnie pewien niesmak (rozpoznałem go dopiero przy kolejnych książkach Kinga), o tyle drugi zabieg ma nieco głębszy sens. To utrudnianie czytelnikowi zrozumienia opowiadanej historii... paradoksalnie pomaga odtworzyć niemożność ogarnięcia przez główną bohaterkę sensu zdarzeń przeszłych. Zresztą stopniowe odkrywanie genezy dla nikogo niezrozumiałych zwrotów i dziecinnie powyginanych słówek odsłania głęboką więź, jaka łączyła Lisey i Scotta. Dlaczego obcy przechodzień miałby od razu wszystko zrozumieć? Usiadłem więc z Lisey na dłużej, chcąc poznać sens przywoływanych wydarzeń i słów. A jeśli, oprócz trudnego słownictwa (de facto, jedynie kolejnego zabiegu wprawnego rzemieślnika, jakim niewątpliwie jest King), kryłaby się tu jeszcze ciekawa i szeroka metafora?

I tu moje zawahanie. Bo albo King "horroryzuje" zbyt płytko, albo ja jestem zbyt wymagający. Nie chodzi o poziom strachu. Tak jak wspomniałem na początku, liczy się dla mnie ujęcie czegoś nieuchwytnego i próba wyrażenia tego językiem symboli znanych. Dlatego horror w moim mniemaniu to nie tylko straszydło (a przynajmniej: nie takiego horroru szukałem). W "Historii" jest głębiej niż w stereotypowej opowieści o potworach, a jednak... ciut za płytko. Albo ja oczekiwałem czegoś więcej. Może niepotrzebnie? Ponieważ wątek nadprzyrodzony był dla mnie głównie metaforyczny, równie dobrze mógł być bez-fantastyczny i bez-thrillerowy. Chciałbym jednak podkreślić (bo to "Historii" chwalę): pozwolił lepiej nakreślić pewien egzystencjalny problem, zakryć (i znów odkryć) źródła bólu i twórczości, zmaterializować trud powrotu do przeszłości. Ale... czuję niedosyt, jak gdyby nie taki cel Kingowi przyświecał. Jak gdyby udało się to przypadkiem lub było tylko pobocznym wątkiem/sensem/celem powstałej książki. Nie byłem pewien, dopóki nie sięgnąłem po inne opowieści Stephena Kinga.

Mimo wszystko "Historię" oceniam pozytywnie. Pewnie do niej nie wrócę, ale jednak miała w sobie na tyle magii, by zaciekawić mnie sposobem myślenia jej autora.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2935
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: