Dodany: 23.09.2011 10:42|Autor: Malita

Czarodziej PR-owiec


„Rezydenta wieży” dołączono do wrześniowego numeru „Nowej Fantastyki”. Skoro dają - przecież grzech nie przeczytać. Tuchorskiego znałam uprzednio wyłącznie z opowiadania „Nemezis” („Nowa Fantastyka” 8/2011). Rewelacyjne nie było, ale ubawiły mnie nawiązania do cyklu o Harrym Potterze, który – przyznam bez bicia – lubię ogromnie.

Klavres z Irrum, tytułowy rezydent wieży, to taki konsultant, handlarz, stacja kartograficzna i specjalista od PR-u w jednym. I nie przepada za swoją robotą, choć bycie magiem z własną wieżą to marzenie wszystkich adeptów akademii magii w Triwerii. Książka składa się z pięciu opowiadań, a w czterech z nich do drzwi wieży pukają mniej lub bardziej zaradni życiowo petenci. Następuje opis wyglądu przybyszów (zawsze), któryś z nich nagminnie gładzi się po nieogolonym policzku (w co najmniej trzech opowiadaniach), któryś jest niechętny instytucji wieżowego maga, z reguły pojawia się też dziewoja w skąpym odzieniu i o nadobnej aparycji. Całość rozgrywa się w świecie podobnym do starożytnego Rzymu, stąd różne wstawki typu „salve” na powitanie, gladiatorzy, uzbrojenie, legiony i inne smaczki. Ale nie o fabułę tu idzie, bo nie wnosi powiewu świeżości do literatury fantastycznej, lecz o sposób, w jaki toto jest napisane. Klavres, bohater i narrator w jednym, ma wyborne poczucie humoru i cudowny idiolekt. Swoje opowieści okrasza różnymi powiedzonkami typu „w świątyni czułem się gorzej niż druid w tartaku”[1] czy „gość w dom, broń w rękę”. Polubiłam Klavresa od pierwszych stron, ubawiłam się setnie i głównie dla stylu Autora mam zamiar sięgnąć po kolejne tomy. Co i Wam doradzam.

PS. W opowiadaniu „Inny rodzaj magii” jeden z bohaterów, elf Galdor opisuje magię opowieści, która „dba o swoich wybrańców. Nie pozwala im chorować na grypę, gdy mają do wypełnienia misję. Stawia na ich drodze kupca z mapą zamiast patrolu granicznego (…). Nie pozwala im się nudzić, błądzić bez celu lub czekać na wroga. A przede wszystkim nie pozwala im ginąć, bo jak inaczej wyjaśnić ucieczki z walących się zamków, pośród wielkich odłamków ścian, które zawsze trafiają obok?”[3]. Otóż to. Świetny koncept. Pomyślcie tylko o Conanie…



---
[1] Andrzej Tuchorski, "Rezydent wieży", wyd. Prószyński i Ska, Warszawa 2011, str. 182.
[2] Tamże, str. 65.
[3] Tamże, str. 80-81.


[recenzja została również zamieszczona na moim blogu czytelniczo-literackim]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1696
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: wujtruj 18.11.2012 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: „Rezydenta wieży” dołączo... | Malita
Dali za darmo - czyli mało warta. Leżała sobie książeczka ponad rok to tu, to tam, aż wreszcie postanowiłem ją przeczytać i mieć z głowy. No i mam. Od razu całą serię. I owszem, czyta się to łatwo, ale zarówno opisany świat, jak i postacie przewijające się przez strony książeczki utrzymane są w poetyce rodem z serialu "Herkules" z Kevinem Sorbo w roli tytułowej. Mocno eklektycznej. Opowiadania są schematyczne, postacie płaskie, dowcip zaledwie znośny. Bez fajerwerków.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: