Dodany: 25.09.2011 22:56|Autor: kluku
Książka, która inaczej smakuje tutaj i tam
Pierwszy raz próbowałem przeczytać "Heban" chyba w 1998 roku. Zacząłem i porzuciłem, nie wchodziła, nie czułem jej. W 2001 roku pojechałem na wakacje do Afryki i wziąłem ją ze sobą. Nie zapomnę sytuacji na dworcu autobusowym w Daar-es-Salaam. Chcieliśmy kupić bilety na autobus do Arushy... na szczęście wcześniej przeczytałem rozdział "Hebanu" o tym, że autobusy w Afryce nie mają rozkładów ani godzin odjazdów. Po prostu: są pasażerowie, autobus się wypełnia i wtedy odjeżdża. Mój kolega chciał - jak w Europie - kupić bilet i poczekać. Przekonałem go, że powinniśmy złapać pierwszy lepszy autobus do Arushy, ale taki, który właśnie odjeżdża. Tak zrobiliśmy, okazało się, że "Heban" ma także walory przewodnika z wskazówkami.
"Heban" dla mnie jest powieścią o Afryce, zbiorem felietonów, to impresje Kapuścińskiego z wielu lat, jakie spędził w Afryce. Książka mocna, świetnie napisana, żywa i nawet jeśli momentami przypomina baśń (rozdział o umieraniu słoni), to i tak jest wielka i niesamowita.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.