Dodany: 14.10.2011 13:10|Autor: Farary
„Lalka” w świecie archetypów
O „Lalce” zapisano już tony papieru, analizując każdy jej szczegół, drążąc do źródeł inspiracji Prusa (tych literackich i tych czerpanych z otaczającego go świata), analizując odbiór książki przez czytelników. Główny bohater okazał się na tyle żywą postacią, że Jan Tomkowski[1] z powodzeniem posadził go na kozetce i zdiagnozował: osobowość neurotyczna. Po dziele Prusa przejechał także walec szkolnej interpretacji, czego efektem jest jednogłośny chór uczniów, twierdzących, że Wokulski to romantyk i pozytywista w jednym, a Izabela to kobieta piękna, ale próżna, typowa reprezentantka arystokracji. Spostrzeżenia jak najbardziej słuszne, ale powtarzane jak mantra, bardzo utrudniają świeże spojrzenie na książkę i jej bohaterów. Koleiny interpretacji zostały już wyżłobione tak głęboko, że trudno jest dziś skręcić na inne tory.
Wciąż jednak brakowało odpowiedzi na pytanie, co sprawia, że ta powieść nie traci na aktualności i jest tak chętnie czytana przez kolejne generacje, żyjące już w zupełnie innym świecie. Jak to się stało, że „Lalka” w biblionetkowym plebiscycie na książkę 10-lecia zdeklasowała inne, nieraz nowsze, zdawałoby się - o wiele bardziej aktualne pozycje? Bardzo ciekawą odpowiedź na to pytanie znalazła Olga Tokarczuk w niewielkim szkicu zatytułowanym „Lalka i perła”.
Ta mała książeczka śmiało mogłaby pełnić rolę wstępu do kolejnego wydania „Lalki”. Początkowo lektura nie wbija w fotel. Tokarczuk zaczyna od truizmów: „Czytanie dobrej powieści sprawia przyjemność i radość”[2], „Czas inaczej obchodzi się z literaturą niż z ludźmi”[3]. Po przeczytaniu tego wstępu dwa razy odkładałem książkę na półkę, a powróciłem do niej tylko dzięki niewielkim jej rozmiarom, rozumując, że ryzykuję tylko niewielką stratę czasu na jej lekturę.
Jednak już w tymże wstępie autorka „Prawieku...” rozpoczyna zdzieranie z „Lalki” szaty konkretnej epoki: „Wszystko, co w »Lalce« istotne mogłoby się zdarzyć teraz. Wokulski mógłby się dorobić swoich pieniędzy, powiedzmy, w Niemczech i wrócić do kraju, tęskniąc do swej Izabelli – bogatej i wykształconej za granicą córki, powiedzmy znowu, ambasadora Łęckiego. Pamiętniki Rzeckiego dotyczyłyby wzlotów i upadków rozczarowanego polityką idealisty (…), a odkrycia Geista miałyby związek z fizyką kwantową”[4]. Tutaj jeszcze fabuła powieści zostaje ubrana w fatałaszki współczesności, ale kolejne rozdziały usuwają i ten przyodziewek. „Lalka” w oczach Tokarczuk staje się nagim archetypem, opowieścią o Wędrowcy (Wokulskim), który - podobnie jak bohater apokryficznej „Pieśni o perle” z I stulecia naszej ery - poszukując swojego skarbu (duszy), musi zstąpić do otchłani, a następnie się z niej wydobyć. Spotyka przy tym Posłańców, słyszy Głosy. Historia Wokulskiego staje się uniwersalną opowieścią o losach człowieka poszukującego prawdy o samym sobie. Nie ze wszystkimi szczegółowymi ustaleniami autorki się zgadzam, niektóre analogie wydają mi się naciągane, co nie zmienia faktu, że dzięki „Lalce i perle” szkolna lektura zaczęła w moich oczach błyszczeć na nowo prawdą o człowieku i nabrała siły mitu.
Drugim tematem tej książki jest refleksja autorki nad literaturą, nad pisarstwem, nie tylko Prusa, ale i (w domyśle) swoim, nad jedynym tematem prawdziwej literatury, jakim jest ostatecznie zawsze kwestia naszej egzystencji. Co sprawia, że dzieło czasem przerasta autora, tak, że on sam się dziwi: ja to wszystko napisałem? To są moje myśli? Gdy człowiek pisze, nie tylko jego rozum dyktuje mu kolejne słowa, działa tu siła głębsza, ukryta w nim lub (jak sądzą niektórzy) przychodząca z zewnątrz. Jedni nazywali ją muzą, inni dajmonionem lub natchnieniem, współcześnie mówi się o podświadomości autora. Jakkolwiek by tę siłę nazwać, autor w procesie twórczym współdziała z czymś, co wykracza poza jego świadomość i logiczny, ułożony przezeń plan. Tak było w przypadku Prusa, który na pewno świadomie nie miał zamiaru stworzyć archetypicznej opowieści, tak też jest z Tokarczuk, a nawet, no cóż, ze skromnym recenzentem książek w BiblioNetce.
Oldze Tokarczuk zabrakło jednak stylistycznego „pazura”. Pisze o bardzo ciekawych kwestiach, ale w nie dość wciągający sposób. Choć rozumiem, że ten tekst, jak sama informuje we wstępie, powstał jako prywatne notatki z lektury, to jednak irytuje mnie w nim językowa monotonia oraz brak spójności, ciągłe nawroty do tych samych spostrzeżeń (choćby wspominanie bez końca o „osi krystalizacji” zamiast rozjaśniać wywód, zaczyna w pewnym momencie irytować). Może pisarka zbyt zaufała tej sile, co nie wiadomo skąd pochodzi i szepcze człowiekowi do ucha wielką literaturę. Należał się temu szkicowi przed wydaniem jeszcze jeden autorski szlif (wykonany z dajmonionem lub samodzielnie), ostatnie pociągnięcia pióra (klawiatury), które usunęłyby zbędne wielosłowie, a wydobyły pasjonujące, ale tylko potencjalne metafory, drzemiące w tekście.
Mimo to naprawdę polecam tę pozycję miłośnikom „Lalki”, wrażliwcom wszelkiej maści, poszukiwaczom sensu w życiu, osobom piszącym zarówno publicznie, jak i do szuflady, nauczycielom i uczniom, filologom i psychologom... „Lalka i perła” to bardzo ciekawy głos nie tylko w czytelniczej dyskusji nad „Lalką”, ale także w odwiecznej dyskusji nad człowiekiem, sensem i celem jego życia.
---
[1] Jan Tomkowski, „Neurotyczni bohaterowie Prusa”, „Pamiętnik Literacki” 1986, z. 2.
[2] Olga Tokarczuk, „Lalka i perła”, Wydawnictwo Literackie, 2011, s. 5.
[3] Tamże, s. 6.
[4] Tamże.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.