Dodany: 25.10.2011 14:53|Autor: TOMPAP

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ja, Antoni de Tounens, król Patagonii
Raspail Jean

2 osoby polecają ten tekst.

Opowieść o istocie monarchii


Na pierwszy rzut oka książka Raspaila to kolejna opowieść o człowieku uparcie dążącym do realizacji swoich marzeń, od samego początku skazanym na niepowodzenie. Główny bohater wydaje się żywcem przeniesiony z najsłynniejszej powieści Cervantesa, momentami bowiem Aureliusz-Antoni de Tounens swoim szaleńczym na pozór zachowaniem przypomina przezabawnego szlachcica z Manczy, rzucającego się z mieczem na stado owiec. Na tym jednak podobieństwa pomiędzy bohaterami obu powieści się kończą.

Raspail jest monarchistą, który nie ukrywa swojej pogardy dla demokracji. Jeśli ktoś szerzej zaznajomił się z postacią autora opisywanej tu książki, wie, że dla tego człowieka Francja skończyła się wraz ze zgilotynowaniem Ludwika XVI. Od tego czasu jego kraj rządzony jest przez bezmyślny motłoch, który wybór swoich przedstawicieli uzależnia tylko i wyłącznie od aktualnych zachcianek. Cała twórczość Raspaila przesiąknięta jest z jednej strony krytyką takiego stanu rzeczy, a z drugiej rozważaniami nad tradycyjną monarchią jako realną alternatywą dla demoliberalizmu. Trzeci wątek poruszany w jego twórczości to "królewskość" rozumiana nie w wąskim sensie politycznym, lecz jako stan ludzkiego ducha. I ten właśnie wątek został wyeksponowany w "Ja, Antoni de Tounens...", bo cóż stanowić może lepszy asumpt dla rozważań o tym, kim jest król, jeśli nie autentyczna postać francuskiego obywatela, który porzuca swój dom i bezpieczny żywot prawnika, żeby przepłynąć pół świata i próbować stać się władcą barbarzyńskich plemion południowoamerykańskich Indian? Dla monarchisty temat to wymarzony.

Zdaniem Raspaila, monarchia jako ustrój polityczny jest czymś na kształt platońskiej idei, aktualizującej się z woli Boga w różnym czasie i przestrzeni. Rozmiłowany w klasycznej estetyce, Raspail postrzega monarchię jako piękną, a co za tym idzie - dobrą. Bycie monarchą jest wobec tego nie tylko kwestią piastowanego stanowiska, jest wręcz kwestią smaku. W związku z tym król jest dla niego kimś na kształt arbitra etycznej elegancji. To on, jako namaszczony przez Boga, wskazuje, gdzie leży granica pomiędzy dobrem i złem,to on wyznacza kanony zachowania, jest diamentem pośród popiołów. Ktoś taki w realiach republiki musi być postrzegany jako człowiek niespełna rozumu i zostać zepchnięty na społeczny margines. Nie dziwi więc, że Aureliusz-Antoni de Tounens od chwili, kiedy słyszy wezwanie Boga, coraz bardziej pogrąża się w swoim rzekomym szaleństwie - aż do nieuchronnego tragicznego końca. W świecie zdominowanym przez bankierów, sprzedawczyków, karierowiczów oraz zblazowanych artystów zasiedlających Montmartre, skazany jest na ciągłe drwiny i szykany. Mimo to nie ma zamiaru się poddać. Cały czas towarzyszy mu świadomość wielkiej idei, która kieruje jego poczynaniami. Pierwowzór bohatera książki był najprawdopodobniej pragnącym wzbogacić się awanturnikiem, a źródła bogactwa upatrywał w kawałku nieprzyjaznej ziemi na samym krańcu Ameryki Południowej. W książce Raspaila Aureliusz-Antoni jest natomiast monarchą bez królestwa, który to królestwo pragnie za wszelką cenę zdobyć. Następuje tu odwrócenie sytuacji znanej nam na co dzień z historii, gdzie król obejmował władzę nad swoimi ziemiami po śmierci ojca, kontynuując tym samym tradycję rodu. Aureliusz-Antoni jest już królem, potrzebuje za to ziemi, którą będzie władał. To sprawia, że bycie monarchą jest dla niego przede wszystkim stanem ducha. Dzięki temu potrafi odczuwać największe szczęście w chwilach największego poniżenia, jeśli tylko nie jest to poniżanie zwykłego Francuza z niewielkiej wioski na południu Francji, lecz władcy Patagonii.

Konstrukcja książki Raspaila przywodzi na myśl grecką tragedię. Mamy tu hamartię: oto prosty człowiek z rolniczej rodziny czuje, że musi być kimś więcej, więc za wszelką cenę stara się wyzwolić z okowów dotychczasowego życia, którego ścieżkę wyznacza mu francuskie społeczeństwo. Oto jego wina. Im dalej kroczy tą ścieżką, tym bardziej zdaje sobie sprawę, że prowadzi ona donikąd, a mimo to kroczy nią nadal, zdecydowany osiągnąć cel, nieświadom czającego się niebezpieczeństwa. Poza tym, jak dla Eurypidesa mit był tylko znanym wszystkim jego widzom punktem wyjścia dla rozważań o ludzkiej naturze, w związku z czym tragik pozwalał sobie na nieraz bardzo luźne jego interpretacje, tak dla Raspaila znana historia francuskiego prawnika staje się punktem wyjścia dla rozważań o istocie bycia królem. Tak zinterpretowana, powieść francuskiego pisarza pozwala na odróżnienie postawy Aureliusza-Antoniego od wspomnianego przeze mnie na początku Don Kichota. Z pozoru obaj zachowują się bardzo podobnie i obaj - wierzcie mi - wzbudzają nieraz swoimi działaniami równie mocne ataki śmiechu. Jednak o ile bohater powieści Cervantesa w istocie jest szaleńcem, który naczytawszy się romansów rycerskich miesza rzeczywistość z fikcją, o tyle u Aureliusza-Antoniego trudno dopatrywać się znamion szaleństwa, choć on sam często w to wątpi. Podejmuje się działań z pozoru szaleńczych, lecz tego wymaga od niego idea monarchii, której musi dać świadectwo swoimi czynami. Idea ta sprawia, że jak w lustrze odbija się w nim całe zło i zepsucie otaczającego go świata. To buntownik, jednak nie z rodzaju tych, do których przyzwyczaiła nas współczesna literatura. Jego bunt jest bowiem buntem nie rewolucyjnym, lecz kontrrewolucyjnym. Nieumiejętność odnalezienia się w świecie wynika w jego przypadku z tego, że w rzeczywistość zdominowaną przez chaos stara się wprowadzić ład i porządek. Zadanie to chyba niewykonalne, a wśród oddanych sprawom tego świata wzbudzające zapewne lekceważący uśmiech. Niemniej jednak - prawdopodobnie tylko dzięki takim ludziom świat jeszcze nie rozpadł się na części.

Raspail zdaje się mówić, że każdy z nas może być królem. Pokazuje jednak, że droga do tego jest o wiele trudniejsza, niż podejmowana przez wielu współczesnych ludzi próba ziszczenia "amerykańskiego snu". Trudniej jest również zostać królem niż szlachetnym buntownikiem, choćby z tego powodu, że istota królewskości zasadza się na ascezie - pojęciu zupełnie obcym postawie buntu. I na koniec: osiągnąć ten cel znaczy zostać odrzuconym przez świat.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1570
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: