Dodany: 04.11.2011 14:39|Autor: adas

Książka: Ameryka nie istnieje
Orliński Wojciech

2 osoby polecają ten tekst.

A jednak istnieje!


Pewnie każdy, nawet średnio orientujący się w nowościach kulturalnych, czytelnik prasy codziennej (i nie tylko) zetknął się kiedyś z tekstem podpisanym przez Wojtka, przepraszam: Wojciecha Orlińskiego. Choć dziennikarz "Wyborczej" potrafi irytować, zwłaszcza gdy zbyt daleko zawędruje w tematykę okołopolityczną, jego publicystyka ma jeden bezsprzeczny atut - Orliński to jeden z pierwszych (i nadal nielicznych) polskich dziennikarzy niewstydzących się pisać o popkulturze. Dla niego dobrze zrobiony film o aspiracjach czysto rozrywkowych niekoniecznie musi być gorszy od wybitnego dzieła niezwykle ambitnego Znanego Reżysera rozchwytywanego w Berlinie lub Cannes.

I jest to zdrowe podejście. Spór między tzw. niską i wysoką kulturą jest cokolwiek sztuczny, tak naprawdę żyjemy w mieszance tychże. Czy można by ją nazywać popkulturą? Ja proponowałbym właśnie takie rozwiązanie. Oczywiście popkultura, jak wszystko, może być lepszej i gorszej jakości. Jedne pomysły są świeże, inne mocno przechodzone. Ostatecznie i tu liczy się rzemieślnicza sprawność i, jednak, talent. Kluczowym wyznacznikiem sukcesu pozostaje skala rozpowszechnienia danego (pop)kulturowego dzieła. Oraz wrażeń czy nawet idei, jakie za jego pośrednictwem są rozpowszechniane.

Przepraszam za oddalenie się od recenzowanej pozycji, jednak - tak sądzę - jest to ucieczka jedynie pozorna. Orliński w tej książce bierze na warsztat własną, prywatną wizję Ameryki i próbuje ją skonfrontować z rzeczywistością. Jak powstała rzeczona wizja? Ano pochodzi z filmów, książek, seriali, piosenek. To wiedza wtłaczana do głowy już małemu dziecku (Myszka Miki!), później stopniowo uzupełniania za pośrednictwem telewizji, radia, prasy. My wszyscy, Europejczycy czy też Polacy, mamy własny obraz Ameryki, nawet jeśli nigdy w niej nie byliśmy. Ameryka otacza nas, budzi pragnienia, pobudza ambicje i kompleksy.

Orliński wybiera się w podróż po miejscach symbolicznych "prawdziwej" Ameryki, i to nie tylko tej popkulturowej. Może nie tyle dekonstruuje mity, co stara się przypomnieć to wszystko, co zostało z nich usunięte w międzyczasie. Ustanowić równowagę między tym, co widzi na własne oczy, a tym, co czytał, słyszał, widział w kinie. Ale nawet w tej wędrówce potrzebuje książek. Tych "poważnych", historycznych, naukowych, eseistycznych. Nieważne, czy opisuje dzieje pierwszych pielgrzymów, czy Dziki Zachód lub nowoczesne siedziby internetowych gigantów, prawda okazuje się - jak można się było spodziewać - inna od mitu. Z reguły, choć niekoniecznie zawsze, trochę gorsza. Jednak to mit nadal napędza Amerykę, aż w końcu staje się rzeczywistością nie do obalenia. Nie jest to proces dotykający jedynie Stanów Zjednoczonych, ale Orliński stara się pokazać, że w tym kraju łatwiej go prześledzić, wyolbrzymić, wyśmiać. Z tej obróbki wychodzi on... wzmocniony. Fenomen, nawet po odbrązowieniu, trzech magicznych literek USA pozostaje żywy.

Książka ma pewną wadę, której nie sposób pominąć. Autor kulturę popularną zna doskonale. Przed podróżą świetnie przygotował się faktograficznie, potrafi również oddać, znacznie lepiej niż dołączone zdjęcia, klimat odwiedzanych miejsc. W jego tekście bardzo natomiast brakuje ludzi. Orliński byt rzadko oddaje głos mieszkańcom, przedstawia ich opowieści i wyobrażenia. Nie pozwala to traktować jego "Ameryki" jako książki reportażowej, bliżej jej do zbioru esejów. Dobrych esejów.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1112
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: