Dodany: 10.11.2011 16:56|Autor: kornwalia

Niekoniecznie reportaż


Littella pewnie wielu zapamiętało dzięki równie kontrowersyjnej, co sławnej książce "Łaskawe". Ja tę cegłę mam jeszcze przed sobą, tymczasem pojawiła się okazja, żeby poznać tego pisarza od zupełnie innej strony - jako reportażystę.

Właśnie, pytanie: czy to jest reportaż? Wydaje mi się, że nie do końca; to raczej próba ogólnego przedstawienia współczesnej Czeczenii z punktu widzenia dziennikarza, który już wcześniej przebywał w tym kraju, pracując dla organizacji humanitarnej Action Against Hunger. Początkowo był nastawiony do zmian optymistycznie. Owszem, wojna nie przyniosła Czeczenom tego, co chcieli. Jednak teraz jest to wielki plac budowy, ludzie pracują, młodzi myślą o przyszłości. Jest pewna stabilizacja i typowa dla Federacji nie-normalność, do której można się przyzwyczaić. Littell chciał to właśnie opisać. Jego plan uległ zmianie, gdy zaczął rozmawiać z emigrantami, już po powrocie do Europy. Te spotkania i pewna liczba rozmów w samej Czeczenii sprawiły, że zmienił perspektywę i opisał Czeczenię nie jako kraj, który zadziwiająco szybko podniósł się po dwóch wyniszczających wojnach, ale jako spory plac zabaw dla Ramzana Kadyrowa (prezydent Czeczenii) i jego ludzi.

To, czego się dowiedziałam od autora, było dla mnie nowością. Od dawna interesuje mnie ten kraj i pamiętam, jak przeżywałam obie te wojny i arogancję Rosji w stosunku do Czeczenów. Littell stara się pokazać obiektywnie, że dzieją się tam i dobre rzeczy (choćby właśnie odbudowa, hojnie finansowana przez Putina). To nie może jednak przesłonić prawdy, czyli wszechobecnej korupcji (nawet większej niż w samej Rosji), polityki Kadyrowa (można być albo z nim, albo przeciw niemu; niewielu udaje się zachować jako taką neutralność), pazerności władzy, torturowania i mordowania przeciwników, uciekania młodych ludzi do lasu i coraz gorszej (ze względu na obowiązujące prawo szariatu, stale rozszerzane) sytuacji kobiet. A jednocześnie Ramzan Kadyrow jest obecnie jedynym gwarantem spokoju w Czeczenii i wiedzą to wszyscy: i Rosja, i jego podwładni, i zwykli Czeczenii. Krótko mówiąc: bagno, którego już nic nie zmieni. Nie będzie wcale lepiej. I niepodległość Czeczenii też by sytuacji wcale tak bardzo nie zmieniła... W tym miejscu przypomina mi się "Biała gorączka" Hugo-Badera. To, jak Związek Radziecki wpłynął na losy milionów ludzi, różnych krajów i rejonów, jest aż trudne do ogarnięcia. Jedna udana rewolucja, a zmieniła dzieje i oblicze sporej części świata. Czeczenia jest tego dobrym przykładem. Świat to nie gra, w której można zaorać poletko i zacząć od nowa, gramy tym, co mamy i stale ponosimy konsekwencje dawnych decyzji podejmowanych na 5 minut, a nie w perspektywie długofalowej. Patrząc na rozwój ludzkości, naprawdę można powątpiewać w prawdziwość twierdzenia, że stoimy na najwyższym szczeblu drabiny rozwoju.

Ocena dobra nie odpowiada w pełni moim refleksjom, bowiem styl i sposób pracy Littella odbiega od moich oczekiwań względem reportażysty. Jego relacja jest dość sucha, bardziej pasuje do rozbudowanego artykułu w jakimś poważnym dzienniku; te 180 stron (Wydawnictwo Literackie, 2011) jest pewnym przekłamaniem: książka jest mała, marginesy i czcionka duże, do tego kilka zdjęć. Ponadto autor często usiłował w jednym zdaniu upchnąć zbyt dużo faktów i mało istotnych szczegółów. Co więcej, w książce brakuje rozmów ze zwykłymi Czeczenami.

"Czeczenia. Rok III" jest ciekawym i świeżym spojrzeniem na ten kraj, jednak daleko tej pozycji do reportażu pełną gębą, takiego, który z łatwością przenosi nas w wyobraźni w opisywane miejsce.


[recenzję umieściłam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 628
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: