Laaatooo, laatoooo wszędzie.......
Zbliża się koniec roku szkolnego. Koniec zakuwania na arcyważne klasówki z transportu substancji u roślin (łyko, drewno, miazga i takie tam), denerwowania się na matematyczce, wczesnego wstawania... Uff!
Założę się, że większość osób mnie potępi, ale ja uważam, że wakacje są za długie. Dwa i pół miesiąca totalnej laby i praktycznie żadnego wysiłku intelektualnego. To, czego się uczyliśmy w czasie roku szkolnego, podczas wakacji gdzieś umknie. Wolałabym, żeby wakacje trwały miesiąc albo półtora, ale za to mielibyśmy tzw. niemieckie "Kartofelferien" (nie wiem , jak to się pisze) w październiku, dłuższą przerwę bożonarodzeniową i wielkanocną oraz wolny pierwszy tydzień maja (bez odrabiania). Mieszkam w malutkim wręcz miasteczku, w którym rzadko coś się dzieje. Ile można się czytać, grać na komputerze, opalać się czy pomagać w domu i w ogródku? Pracy też nie mogę żadnej podjąć, bo jestem za młoda. A komu się chce uczyć czy powtarzać przerobiony materiał?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.