Dodany: 10.12.2011 23:23|Autor: micsad

Książka: Strategia antylop
Hatzfeld Jean

1 osoba poleca ten tekst.

Po co czytać o ludobójstwie?


Ciekawe, ile przypadkowo spotkanych na ulicy osób potrafiłoby odpowiedzieć na pytanie, kto był w 1994 r. ofiarą, a kto sprawcą w Rwandzie. Tutsi i Hutu, nazwy dwóch zwaśnionych plemion, zostały w ludzkiej świadomości, ale większość najpewniej nie pamięta już szczegółów szokującego ludobójstwa. Zresztą w kontekście skomplikowanych relacji między plemionami, przypisywanie winy jest może najmniej ważnym etapem dochodzenia do normalności w tym niewielkim afrykańskim kraju oraz procesu zrozumienia tych wyjątkowych wydarzeń przez świat. Z drugiej strony jednak, gdyby ktoś w Afryce lub gdziekolwiek indziej nie potrafił jednoznacznie odróżnić udziału nazistów i Żydów w czasie Holokaustu, pewnie uznalibyśmy go za ignoranta. A może nawet za kogoś dużo gorszego.

W 1994 r. to Hutu masowo zabijali Tutsi w odwecie za prawdziwe i urojone przewiny tej zamożnej i wpływowej mniejszości. Bezpośrednim bodźcem był do dziś niewyjaśniony zamach na samolot prezydencki, w którym zginął wywodzący się z plemiona Hutu wieloletni prezydent kraju Juvenal Habyarimana, ale prześladowania i groźby wobec Tutsi trwały od lat. Tak dojrzewały nastroje, które zaowocowały bestialskim ludobójstwem od 500 tys. do miliona, według różnych szacunków, najbliższych sąsiadów. Przeprowadzonym przez ludzi najnormalniejszych z normalnych.

"Strategia antylop" to trzecia książka francuskiego dziennikarza Jeana Hatzfelda o losach ofiar i sprawców ludobójstwa w Rwandzie. Przyznaję, że poprzednich nie czytałem, a do tej przyciągnęła mnie dobra prasa, zamiłowanie do reportaży oraz zaufanie do Wydawnictwa Czarnego. Hatzfeld oddaje w niej głos tym, którzy przeżyli hekatombę, opisując w ten sposób skomplikowaną rzeczywistość kraju, który będzie już zawsze niósł brzemię tych wydarzeń.

W dużej części książka jest po prostu świadectwem. Ofiary opowiadają o codziennej desperackiej walce o przetrwanie w obliczu zorganizowanych ataków śmiercionośnych komand Hutu. Możemy przez chwilę potowarzyszyć uciekinierom na rwandyjskich wzgórzach, gdzie trwa nieustająca ucieczka przed śmiercią. Z jednej strony zaślepieni nienawiścią Hutu, którzy nie oszczędzą ostrza maczety żadnemu wrogowi, z drugiej - instynktownie umykający Tutsi. Zmieniając kierunek biegu, żeby zmylić prześladowców, stosują strategię antylopy. To zresztą nie jedyne ich zwierzęce odruchy w tych dniach. Możemy też zajrzeć na sekundę do rwandyjskich kościołów, gdzie schronienia szukali przerażeni sytuacją Tutsi. Bezskutecznie.

Hatzfeld porządkuje doświadczenia naznaczonego narodu, szuka stałych punktów w nowej Rwandzie. Oczami ocalałych przygląda się na przykład procesowi pojednania, który z jednej strony jest niezbędny do dalszego funkcjonowania społeczeństwa, a z drugiej - głęboko niesprawiedliwy. Oprawcy wychodzą przedterminowo z więzień, bo brakuje rąk do pracy, a ich utrzymanie zbyt dużo kosztuje. Na wolności, po pośpiesznej reedukacji, są bardziej przydatni krajowi. Tylko jak taki obrót spraw ma się do odpowiedzialności za ludobójstwo? Jaki wpływ ma ta decyzja na poczucie bezpieczeństwa i sprawiedliwości ocalałych z tej katastrofy? To ofiary są teraz w gorszej sytuacji - trudniej im mówić o wstydliwych doświadczniach, trudniej odbudować pewność siebie i zaufanie, trudniej bez najbliższych, trudniej ze świadomością, że krzywdy nie zostały odkupione. To poruszający paradoks moralny tego typu sytuacji - pokonany agresor często odzyskuje wigor szybciej niż zwycięska ofiara, którą trauma i poczucie krzywdy prześladuje jeszcze długo po tragicznych wydarzeniach, która jeszcze długo "myśli w wiecznym stanie pogotowia", czy było to ludobójstwo na masową skalę, czy gwałt.

W języku ofiar pojawia się intrygujący podział na trzy grupy ludzi. Oprócz żywych i martwych są jeszcze ocaleni. Jako osobna kategoria. Z jednej strony są oni nośnikiem świadectwa o niepojętym, rezerwuarem wiedzy o ludzkim kataklizmie niewyobrażalnych rozmiarów i brutalności. Z drugiej - są naznaczeni poczuciem niezrozumienia, wykluczenia, poniżenia.

Hatzfeld przygląda się wielu innym intrygującym aspektom granicznego doświadczenia, jakim jest rwandyjskie ludobójstwo. Oddaje na przykład głos byłemu nauczycielowi, który opowiada, jak ludzie wykształceni, intelektualiści Tutsi powoli tracili oparcie w filozofii i humanizmie. Ich próby wyjaśnienia sytuacji, odnoszenia jej do innych przykładów z historii, wpisywania w ramy nauki lub kultury, prowadziły donikąd. Wcale nie pomagały przetrwać. To ludzie prości, jak rolnicy, lub przebiegli, jak złodziejaszki i przestępcy, stawali się naturalnymi liderami. To ich umiejętności przydawały się w tym trudnym czasie. To ich działalność niosła nadzieję na przeżycie. Inny ważny wątek w rozważaniach ocalałych to odniesienie ludobójstwa do kwestii wiary w Boga. W zderzeniu z wszechogarniającą tragedią wiara rozsypywała się w pył.

Czytałem "Strategię antylop" na komfortowej kanapie oraz w nowych poznańskich tramwajach. Te dość ostro kontrastujące z treścią reportażu okoliczności co rusz kazały mi myśleć o tym, dlaczego właściwie czytam o afrykańskim ludobójstwie. Wydarzeniu nieprzyjemnym, odległym w czasie i przestrzeni, nijak mającym się do mojego mieszczańskiego stylu życia. Czy jest to próba zaspokojenia ciekawości? Chęć poznania prawdy? Przeniesienia się w sytuację graniczną? A może przestroga przed okrutnym potencjałem w sobie samym?

Myślę, że czytelnikiem powoduje to samo, co autorem reportażu. Jest to wyrafinowana mieszanina ciekawości i strachu. Wydarzenia tak skrajne, jak ludobójstwo rozszerzają nasze pole widzenia, ponieważ do głosu dochodzą zachowania niecodzienne. To komplikuje nasze widzenie samych siebie, zbija nas z utartych dróg myślenia o tym, co człowiek może, a czego nie może zrobić. Przyglądając się takim wydarzeniom, dążąc do prawdy, wsłuchując się w świadectwo możemy dążyć do nowej równowagi, starając się rozwikłać bolesną zagadkę. Nie ma się co oszukiwać, że będzie to równowaga taka sama jak wcześniej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1099
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: