Dodany: 14.12.2011 16:43|Autor: dyrwin

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Kobiety
Bukowski Charles

4 osoby polecają ten tekst.

Za drzwiami sypialni


Pierwszy akapit powieści ma w sobie coś ze spowiedzi, jest czymś na kształt publicznego obnażenia i mimo że w tych kilkunastu zwięzłych zdaniach Bukowski nie wyznaje żadnych win ani ciężkich grzechów, przywoływane kolejno (w tempie karabinu maszynowego) fakty brzmią jak masochistyczna samokrytyka.

Jest w tym jednak spora dawka osobliwego, ironicznego, a czasem absurdalnego humoru. Pojawia się on w barwnych dialogach (w szczególności kłótnie kochanków), celnych spostrzeżeniach narratora czy dowcipnych, zaskakujących gierkach słownych. Nie sposób też nie wyczuć dobrotliwego humoru w opisach kolejnych dziewczyn, które łącznie składają się na dziwaczny przekrój charakterologiczny płci pięknej. Nawet jeśli Bukowski (i jego powieściowe alter ego, poeta Henry Chinaski) każdą z bohaterek obdarza jedną-dwiema specyficznymi cechami osobowości, to mimo tak uproszczonej konstrukcji są one na swój sposób pełnokrwiste, zapadają w pamięć.

Autentyzm tej pozornie wulgarnej opowieści nadaje ton narracji, ton zupełnie pozbawiony moralizatorstwa czy literackiej ornamentyki. Bukowski jest surowy, nieraz do bólu, ale nie wynika to - jak u wielu słabych pisarzy figurujących na dzisiejszych listach bestsellerów - z braków warsztatowych; forma lingwistyczna "Kobiet" jest przemyślana, uzasadniona i konsekwentnie zrealizowana. Krótkie, informacyjne zdania, na pozór wyprane z zabarwienia emocjonalnego, kłują umysł czytelnika niczym szpilki. Można odnieść wrażenie, że im więcej w danej scenie dramatyzmu, tym bardziej Bukowski odziera język ze wszelkich ozdobników i z tym większą przekorą radykalizuje formę. W ten właśnie sposób opisuje kontakty seksualne, które zlewają się w festiwal nabrzmiałych penisów, wilgotnych wagin, tryskającego nasienia i rozkosznych jęków - powtarzalność ciągle tych samych motywów w dziwny sposób hipnotyzuje i niepokoi, nie tyle sprowadzając seks do funkcji fizjologicznej, co raczej przedstawiając go jako mechanizm ulżenia codziennej bezsilności, frustracji i przerażeniu.

Nieżyczliwy czytelnik stwierdzi, że Bukowski cynicznie skandalizuje, a wulgaryzacja życia erotycznego redukuje "Kobiety" do poziomu pornografii. Nic jednak bardziej mylnego, bowiem spośród opisów patologii, na której krawędzi główny bohater cały czas balansuje, wyziera postać raczej niebanalna. Oczywiście w wydaniu Bukowskiego obawy egzystencjalne współczesnego "everymana" sprowadzone są do ekstremum i na pierwszy rzut oka trudno w Henrym Chinaskim odnaleźć choćby cząstkę siebie. A jednak tu i ówdzie między wierszami przedziera się sugestia wewnętrzego cierpienia, egzystencjalnej niepewności, którą Chinaski (i wielu jemu podobnych) topi w morzu alkoholu lub odsuwa od siebie w objęciach nieznajomych kobiet. Jest w powieści Bukowskiego jakiś podskórnie wyczuwany, desperacki bieg w poszukiwaniu punktu zaczepienia, którego bohater nie może odnaleźć w otaczającej go rzeczywistości. A to współczesnemu czytelnikowi nie jest już chyba zupełne obce.

Mechanizmem obronnym Chinaskiego jest ciągła zmienność, ucieczka od emocjonalnej stagnacji (choć - paradoksalnie - w swoim życiu, płynącym w rytm codziennych libacji alkoholowych, poeta tkwi w beznadziejnie nieuświadomionym marazmie), których skutkiem jest niestabilność związków, uparte piętnowanie się poprzez publiczne łamanie społecznych norm (zwłaszcza pokazywanie się w towarzystwie młodszych od niego o 30 lat dziewczyn), a w skrajnych sytuacjach ucieczka w kupione za dwadzieścia dolców objęcia ulicznych prostytutek. To permanentne moralne samobiczowanie się zdaje się wykrzyczanym do siebie pytaniem: "Ile jeszcze zniosę?!".

Książka kończy się nagle, tak jak się zaczęła. Choć na ostatnich stronach Chinaski zdaje się zachowywać dojrzalej, trudno wyzbyć się przekonania, że to tylko chwilowy kaprys, a wyliczanka kochanek będzie trwać jeszcze długo, przez wiele kolejnych rozdziałów. Powieść wydaje się z tego powodu szkłem powiększającym przystawionym do jednego tylko odcinka erotycznego żywota bohatera, a każdy z pozostałych fragmentów wyglądałby pewnie identycznie. Łatwo odnaleźć w sobie coś z Chinaskiego, ale równocześnie dobrze po ukończeniu lektury stwierdzić: "Nie jestem jak Chinaski".

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5464
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: