Dodany: 02.02.2012 23:38|Autor: sylkwiatek

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Hawksmoor
Ackroyd Peter

2 osoby polecają ten tekst.

Architekt, detektyw i zbrodnie w kościele


Po prozę Ackroyda sięgam na ogół wtedy, gdy tęsknię do Londynu. Tym razem padło na przykurzone już trochę "Hawksmoor". Akcja powieści toczy się dwutorowo. Historia Nicholasa Dryera (to nazwisko fikcyjne, naprawdę gość nazywał się Nicholas Hawksmoor właśnie), ucznia słynnego Christophera Wrena i architekta odpowiedzialnego za budowę bądź przebudowę siedmiu (faktycznie sześciu) kościołów w XVIII wieku, przeplata się z wątkiem o inspektorze Hawksmoorze, dwudziestowiecznym policjancie, zaangażowanym w śledztwo w sprawie niepokojących wypadków śmiertelnych - powiązanych, rzecz jasna, ze wspomnianymi kościołami. Zabieg jest w gruncie rzeczy prosty jak cep, jego realizacja natomiast o wiele bardziej subtelna.

Termin "symetria" w odniesieniu do tej powieści nabiera szczególnego znaczenia. Symetria budowli architektonicznych, jak również struktury samego utworu. Rytualne morderstwa z XVIII wieku powtarzają się w wieku XX. Postaci architekta i detektywa również mają wiele wspólnego: obaj nie do końca pasują do swoich czasów. Dryer, postrzegający świat jako padół zła i cierpienia, pełen rozkładu i śmierci, siedlisko Szatana raczej niż Boga, nie przystaje do wieku rozumu z jego optymistyczną wiarą w człowieka i ludzkie możliwości. Hawksmoor, geniusz łączący logikę z intuicją, przegrywa z kolei w świecie, w którym siła intelektu zaczyna tracić w walce z technologią, komputerami i biurokracją. Stąd być może trik z imionami – każda epoka ma swojego Hawksmoora, człowieka, który nie pasuje, który nie umie zaakceptować obowiązujących norm, który musi po prostu odejść w cień.

Londyn XVIII i XX wieku również mają wiele wspólnego. W obu wypadkach jest to miasto, w którym, jak w kościołach Dryera, światło miesza się z mrokiem. Tyle że mroku jest jakby więcej. Miejsce akcji to zapomniane brudne uliczki, zamieszkane przez zakazane typy, pełne błota i śmieci, z dala od wielkomiejskiego blichtru – tu właśnie, w miejscach powiązanych z poplątanym życiem architekta, powoli rosną jego przedziwne budowle sakralne, kryjące mroczne sekrety. Jeśli lubicie literackie wycieczki po mieście, "Hawksmoor" bezsprzecznie może wam posłużyć za oryginalny przewodnik.

Wisienką na torcie jest podkreślenie wszechobecnej symetrii w warstwie językowej. Rozdziały poświęcone Dryerowi pisane są językiem stylizowanym na osiemnastowieczną angielszczyznę (mam nadzieję, że zachowane to zostało w przekładzie), i jest to stylizacja udana. Filozoficzna debata między zwolennikami racjonalizmu (Wren) i okultyzmu (Dryer) ściera się tu z dość szczegółowymi opisami procesów fizjologicznych, kojarzącymi mi się z "Dziennikami" Samuela Pepysa. Językowo narracja ta współbrzmi z warstwą dwudziestowieczną: słowa, frazy, zdania powracają jak echo, jak gdyby wypowiadane były obok siebie, jak gdyby wydarzenia działy się równolegle, jak gdyby czas nie istniał. Ackroyd bawi się językiem, tak samo jak konwencją powieści detektywistycznej, ale "Hawksmoor" nie reprezentuje tego gatunku dosłownie. Zagadka detektywistyczna jest tu bezsprzecznie elementem gry, ale czy na pewno chodzi o to, by wygrał detektyw?


[Recenzję opublikowałam również na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1510
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: