Dodany: 05.02.2012 22:50|Autor: Alos

Ferenczy na słonecznej plaży


Czwartą część cyklu rozpoczyna małe retrospekcyjne wprowadzenie. Autor uznał, że nie będziemy pamiętać, co zdarzyło się w poprzednich odsłonach i postanowił nam przybliżyć minione wydarzenia. Dostajemy więc streszczenie poszczególnych tomów. Jest to o tyle dziwne czy niepotrzebne, że w "Mowie umarłych" dość dokładnie przedstawiona została historia, którą znamy ze "Źródła", jak również mechanizmy i metody pracy bohatera.

Faethor nie żyje – spalony w swoim własnym domu w Rumunii wiele lat temu. Tibor został zabity przez angielski oddział INTESP. Jego syn, Dragosani – pokonany przez Harry'ego Keogha. Wydawałoby się, że ród Ferenczych w końcu wygasł, jednak w sercu rumuńskich gór zjawia się grupka turystów. Jednym z nich jest potomek cygańskiego rodu Zirry – człowiek naznaczony przez wampira. Wskutek doskonałej intrygi wraca do życia kolejny członek wampirzego rodu – Janosz. Przejmuje kontrolę nad jednym z turystów i znika na jakiś czas. Angielskich esperów zaczynają wynajmować różne oddziały policyjne i wywiadowcze. Dwójka z nich, uczestnicy kampanii przeciwko synowi Tibora, pracuje w Grecji. Ich zadaniem jest śledzenie przemytników narkotyków. Podczas kolejnego z telepatycznych zwiadów trafiają na nieznaną i potężną siłę, która chwyta umysł jednego z nich i bez problemu pokonuje. Do rozwiązania tej zagadki potrzebna jest pomoc nekroskopa Harry'ego – problem w tym, że ten stracił swoją moc.

"Mowa umarłych" jest najsłabszą z części, które przeczytałem. Winić za to mogę kilka czynników. Przede wszystkim niebezpiecznie dużo miejsca autor poświęcił głównemu bohaterowi. Tym razem nie dość, że jest pełen wad, które poznaliśmy w poprzednich tomach, to jeszcze został obdarzony kolejnymi przykrymi cechami. Przede wszystkim stracił swoją moc, przez co stał się niezwykle marudny i cierpiący – nie przeszkadza mu to jednak w dalszym ciągu udawać najsilniejszego i najpotężniejszego espera, jakiego widział świat. Nauczył się też nowej magicznej sztuczki. Za jedno należy się autorowi pochwała - nekroskop stał się w końcu bliższy normalnemu człowiekowi, a jego kontakty ze zmarłymi zaczęły przypominać realne stosunki. Nie traktują go już jak boga, nie widać zaślepionej miłości. Potrafią się na niego wkurzyć, wrzasnąć, kiedy trzeba i nie umieją przełamać strachu, by mu pomóc.

Drugim negatywnym aspektem jest akcja. Przez pierwszych dwieście stron wlecze się niemiłosiernie. Pomimo tego, że jest to najdłuższa z pierwszych czterech części, bohaterom negatywnym pisarz poświęcił wybitnie mało uwagi. Nieuchronny upadek ZSSR osłabia elementy szpiegowskie i większość akcji dzieje się w kręgach paranormalno-policyjnych, jednak ponury pan z KGB ma swoje pięć minut – co z tego, skoro to rzecz tak marginalna, że powoduje zgrzytanie zębami, a rolą tego wątku ze służbami specjalnymi jest pokazanie wielkiej miłości nieboszczyków do naszego erudyty.

Jakby tego było mało, Lumley pokazuje nam walkę z wampirami w samym środku słonecznej Grecji. Krwiopijcom takie okoliczności jednak nie przeszkadzają.

"Mowa umarłych" to typowa opowieść, jaką znamy z innych części serii, więc nic zaskakującego w niej nie znajdziemy. Realia, miejsce akcji i przedstawienie negatywnych postaci - oto jej główne minusy.

W oczy rzuca się po raz kolejny, jak spartaczone zostało polskie wydanie (Phantom Press International, Gdańsk 1992). Literówek i tego typu błędów jest masa ale „morze” przez „ż” było już przegięciem.

Książkę oceniam na 6 w skali dziesiętnej. Raczej mocny średniak.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 563
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: