Dodany: 01.03.2012 17:44|Autor: zuzankawes

Jak nabawić się bruksizmu


„O Jezu!”. Ten zwrot często towarzyszył mi podczas czytania „15 blizn”. Bałam się, było mi niedobrze, znów się bałam. Była to, jak na mnie, dość nietypowa lektura, bo szczerze mówiąc, nie przepadam za horrorami. I to z prostej przyczyny – boję się później własnego cienia. Ale wydane nakładem Repliki „15 blizn” zmieniło moje spojrzenie na ten gatunek. Zostałam jego zwolenniczką, ale taką, która musi dozować sobie książki grozy, by nie nabawić się nerwicy. Być może jest to wynik wybrania do „15 blizn” opowiadań mistrzów gatunku – i tych uznanych, i tych dopiero uznania szukających. A znaleźć można tu, jak podpowiada tytuł, 15 opowiadań. Wyszły one spod piór Dawida Kaina, Ramseya Campbella, Pawła Palińskiego, Jacka Ketchuma, Roberta Cichowlaas, Grahama Mastertona, Stefana Dardy, Edwards Lee, Kazimierzs Kyrczs Jr, Morts Castle'a, Aleksandry Zielińskiej, F. Paual Wilsona, Jacka M. Rostockiego, Joe Hilla, Łukasza Śmigla. Co zaskoczyło mnie w tym zestawieniu? Obecność tylko jednej kobiety w całej gromadzie mężczyzn. Jak widać, parytety do literatury grozy jeszcze nie dotarły.

Olbrzymim atutem „15 blizn” i jednocześnie czynnikiem, który przekonał mnie do książki, jest różnorodność opowiadań. Choć należą gatunkowo do thrillera i horroru, historie w nich przedstawione różnią się od siebie diametralnie dzięki zastosowaniu różnych konwencji. Nie znajdzie się czytelnik, który nie trafiłby tutaj na coś dla siebie, bo jest tu w zasadzie wszystko – trochę powieści obyczajowej, trochę fantastyki, szczypta humoru. I, co najważniejsze dla zwolenników książek, przy których można się bać, przy lekturze większości opowiadań dosłownie można nabawić się bruksizmu i poobgryzać paznokcie, łącznie z tymi na palcach stóp! Nie, nie jest to z mojej strony przesada, wizje stworzone w opowiadaniach mogą przyprawić niejedną osobę o prawdziwy zawrót głowy i trwający jeszcze jakiś czas po lekturze lęk.

Będę patriotką lokalną. Palmę pierwszeństwa przyznam polskim pisarzom, zwłaszcza Stefanowi Dardzie i Pawłowi Palińskiemu, których opowiadania pobiły na głowę utwory mistrzów gatunku zza oceanu. Nieporozumieniem byłoby streszczanie opowiadań, ale muszę choć w zarysie przedstawić, co tak bardzo urzekło mnie w tych historiach. „Spójrz na to z drugiej strony” Dardy to historia ukazująca niezwykłą siłę umysłu i zdolności paranormalnych. Po mistrzowsku stopniowane jest tu napięcie, a jego kulminacja przypada w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Z kolei opowiadanie Pawła Palińskiego kilkakrotnie spowodowało, że oczy wyszły mi z orbit. Jest niezwykle mocne. „Czym jest jasnookie dziecko” to jedna z tych mrocznych historii, które zapadają w pamięć, choć chętnie byśmy się ich stamtąd pozbyli. Koszmarne wizje i niedomówienia to sposób, w jaki autor dosłownie zniewala czytelnika. Bo najstraszniejsze jest to, co niedopowiedziane. A najsmutniejsze, że opisywane przez Palińskiego rzeczy mogą przydarzyć się naprawdę…

Moim zdaniem te dwa opowiadania pozostawiły w tyle pozostałe, ale nie znaczy to wcale, iż reszta to „parszywa trzynastka” (parafrazując tytuł popularnego filmu). Nie, zdecydowanie nie! Znajdziemy tu m.in. historie kontrowersyjne, z pogranicza bulwarowych, ale i stylizowane na obyczajowe. Jest science fiction, opowieść paranormalna - do wyboru, do koloru. Niektóre nie stronią od wulgaryzmów, inne ociekają seksem, czasem perwersją, część ma niezwykle przygnębiający wydźwięk, jeszcze inne, mimo iż są opowiadaniami grozy, wywołują salwy śmiechu. Jest masa obrzydliwości wywołujących niesmak („Zasiedlenie” Roberta Cichowlasa), wątki z pogranicza okultyzmu i dawnych wierzeń (Masterton), jest i kryminał. Ogólnie mówiąc, dla każdego coś (nie)miłego. Jednak wszystkie zawarte w zborze opowiadania udowadniają jedną tezę, tę mianowicie, że upiory tkwią w nas. W naszej psychice, nigdzie indziej, rodzą się i dojrzewają wszelkiej maści lęki, fobie, upiory czy widma. I we własnych głowach kształtujemy dziwaczne obrazy, niejednokrotnie przenosząc ten zdeformowany obraz na innych ludzi.

I jeszcze coś ważnego dla osób, które nie znoszą piłki nożnej i drżą na samą myśl o zbliżającym się Euro: zapraszam do lektury „Opowieści z oślej łączki” Jacka Ketchuma, by zobaczyły, jak w niekonwencjonalny sposób pozbyć się problemu, jakim jest konieczność współuczestniczenia w oglądaniu meczów w barach. Ta cenna wiedza przyda się każdemu zdeklarowanemu wrogowi futbolu, jednak korzystać z niej musi na własne ryzyko. Bo zdemaskowany, gwarantuję, straci niejeden ząb od ciosów rozwścieczonych kibiców.

Gorąco polecam lekturę „15 blizn” każdemu, który ukończył 18 rok życia. Warto.


[Recenzja pochodzi z mojego blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 617
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: