Bezskutecznie poszukując spokoju...
Na kartach powieści Bartisa wkraczamy w piekło traumatycznych i toksycznych relacji łączących mieszkającego od lat ze swoją matką-aktorką Andora, ale także wikłamy się w misternie literacko tkaną nić wypaczonych, tchnących duchem nihilizmu i abnegacji i mających znamiona nieustannej walki relacji mężczyzny z otaczającym go światem. Lektura tej książki stanowić będzie niewątpliwie duże obciążenie psychiczne, a jej wydźwięk położy się cieniem na dalsze postrzeganie rzeczywistości przez czytelnika, który zdecyduje się „Spokój” przeczytać do końca.
Siłą powieści Bartisa jest język i nadawanie nowych, mrocznych znaczeń zarówno słowom, jak i myślom głównego bohatera i otaczających go kobiet, bo to głównie z nimi Andor ma do czynienia. Można by określić go mianem „puer aeternus”, ale to chłopiec naznaczony znamieniem zła rodzącego się zarówno w nim samym, jak i wyrastającego z lat obcowania z matką, od której staje się całkowicie zależny psychicznie.
Mizoginiczny aspekt osobowości Andora wydaje się tropem interpretacyjnym, jaki Bartis narzuca nam od samego początku. Rwana i pozbawiona chronologii narracja doskonale oddaje fragmentaryczność, niepokój i rozchwianie głównego bohatera, zdominowanego przez kobiety mające nad nim pełnię władzy i będące źródłem nieustających kompleksów i frustracji.
Kobieta nr 1 w jego życiu to matka – w brutalny, acz bardzo wysublimowany sposób utkała przez lata gęstą pajęczynę, w jakiej umieściła syna jako ofiarę, ale i źródło satysfakcji płynącej z atakowania go i projekcji własnych niespełnionych żądz i ambicji (dodatkowy wątek seksualności między nią a Andorem jest dramatycznym podkreśleniem toksyczności ich relacji).
Kobieta nr 2 – szaleńczo zakochana w nim Eszter, którą Andor ratuje przed samobójczym skokiem z mostu nad Dunajem, rozpoczynając tym samym dramatyczny ciąg wzajemnych zależności, upokorzeń i krzywd, jakie zadają sobie nawzajem w związku, dla którego nie są w stanie stworzyć solidnego fundamentu.
Kobieta nr 3 – pełna dzikiej seksualności Eva Jordan, która pomagając Andorowi w wydaniu jego książki, wciąga go w sieć neurotycznej batalii, w jakiej ściera się nienawiść i możliwość zaspokojenia najzuchwalszych nawet erotycznych marzeń i pragnień.
Wszystkie trzy kobiety stanowią dla Andora zarówno zagrożenie, jak i swoistą treść życia. Każda urabia go niczym glinianą masę, każda jest cierniem wbijanym w coraz bardziej neurotyczną i zagubioną duszę. Nawet epizodyczne spotkania z barmanką Joliką i podstarzałą prostytutką Rebeką ukazują ogromną poddańczość Andora wobec nich i zdecydowaną dominację żeńskiego punktu widzenia i osądu rzeczywistości nad percepcją lękającego się ich mężczyzny.
Jest w powieści jedna męska postać. To człowiek, który prostotą swego racjonalizmu i przejmującym humanitaryzmem próbuje wyrwać Andora z misternej i zabijającej go klatki lęku i uzależnień. Cóż jednak może prosty wiejski ksiądz w zetknięciu z nagromadzonym przez lata bólem, smutkiem, egzystencjalnym zagubieniem i całkowitą nieumiejętnością radzenia sobie z tym wszystkim? Okaże się bowiem, że to Andor jest najbardziej toksyczny sam dla siebie, zaś kobiety w jego życiu jedynie pogłębiają jego psychiczny sadomasochizm.
Andor nie odnajdzie tytułowego spokoju. Nie znajdzie go także nikt, kto przeczyta tę powieść z uwagą i dotknie bólu rodzącego się w piekle jego jaźni.
Mocna proza. Dla wielu zbyt mocna. I przy swej jednostronności jednak mocno przekonująca.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.