Dodany: 06.05.2012 21:07|Autor: Suara

Czytatnik: jednym zdaniem

Syrenka


Sławna seria kryminalna. Ponoć znakomita autorka a kryminały jeszcze lepsze. W mojej bibliotece czekałam na Syrenkę dwa miesiące !! Niestety jakoś mnie nie porwała. Akcja nudnawa, a rozwlekła jak nie wiem co. Półtorej strony informacji o człowieku, który za chwil kilka znajdzie/zauważy wisielca. Wystarczyła by zwięzła informacja , że znaleziono wisielca bez szczegółowych informacji o kolejach życia człowieka, który go zauważył. Taka sama sytuacja, gdy inny "jednorazowy" człowiek odnajduje przypadkiem pod lodem zamarznięte zwłoki. Po co mi wiedzieć, że ma kłopoty ze zdrowiem a jego córka zaraz rodzi. Do niczego mi się ta informacja nie przyda. Za dużo w książce kobiet w ciąży, przemęczonych ojców a postacie są zdecydowanie zbyt czarno-białe. Dosyć przewidywalna akcja, dramatyzmu za grosz, napięcie niestety nie narasta a nieustanne zebrania w pokoju socjalnym posterunku policji nie wnoszą do akcji nic szczególnego. Na Syrence rozpoczęłam i zakończę moje spotkanie z Panią Lackberg.
Nazywanie Lackberg szwedzką Agathą Christie jest nadużyciem.
Syrenka (Läckberg Camilla (właśc. Läckberg Jean Edith))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2276
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: Anncecile 06.05.2012 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Sławna seria kryminalna. ... | Suara
Książek wyżej wymienionej autorki jeszcze nie miałam okazji czytać, ale zwróciłam uwagę na jedną rzecz w Twojej wypowiedzi: "Wystarczyłaby zwięzła informacja , że znaleziono wisielca(...)". Nie wiem na ile szczegółowe były te "szczegółowe informacje", ale nagle stanęła mi przed oczami książka cała składająca się z pojedynczych zdań typu: "Znaleziono wisielca." albo "Człowiek znalazł pod lodem zamarznięte zwłoki.":)

I znów, nie mogę ocenić tej książki, ale każdą książkę da się skrócić, ale czy warto? Kryminały, romanse, książki obyczajowe - to nie literatura faktu, nie suche wydarzenia pozbawione opisów, ale to, co czyni je tym czym są to właśnie te drobne niuanse, które ubarwiają książkę (jak choćby to, że pan kupujący gazetę przed głównym bohaterem miał filcowy żółty kapelusz i flanelową koszulę w niebieską kratę). Czy mi to do czegoś było potrzebne? Nie. Ale czy przez to mam wyrzucać z książki każdy opis, który nie daje mi przydatnych informacji (przy czym "przydatnych" może być w tym wypadku czysto subiektywne)?

Prześladuje mnie teraz wizja 16-kartkowej "Ani z Zielonego Wzgórza", z której wycięto wszystkie "niepotrzebne" opisy... Brr.
:)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.05.2012 07:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Książek wyżej wymienionej... | Anncecile
Otóż to! Dla mnie cały urok powieści Lackberg (i Mankella, i Marininy, i wielu innych autorów) tkwi nie tyle w samej intrydze kryminalnej, co w obudowie. Może zabrzmi to banalnie, ale znajomość środowiska, w którym rzecz się dzieje, pozwala mi lepiej rozumieć i genezę zbrodni, i sposób myślenia stróżów prawa.
Użytkownik: Marylek 07.05.2012 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż to! Dla mnie cały ur... | dot59Opiekun BiblioNETki
Otóż to! Na tym polega odmienność tych książek, to nie "czyste" kryminały, ale powieści obyczajowe z dominującym wątkiem kryminalnym. Bez tych wszystkich kobiet w ciąży i zmęczonych nieudaczników nie byłyby dla mnie aż tak atrakcyjne.
Użytkownik: Suara 07.05.2012 20:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż to! Na tym polega od... | Marylek
Ależ ja uwielbiam te "dodatki" w książkach kryminalnych!!! Tylko styl w którym robi to Pani Lackberg zupełnie mi nie odpowiada.
Jeżeli ktoś z Was czytał Deaver'a ( a szczególnie serię z Amelią i Lincolnem Rhyme'm to zobaczy różnicę). Niestety umiejętność podawania obserwacji obyczajowych wraz z dobrym wątkiem kryminalnym, który nie jest miałki a sprawca nie pojawia się na ostatniej stronie znikąd jest dosyć trudna. Porównajcie Agathę Christie, królową kryminału. Sprawcę cały czas obserwujemy na scenie nie wiedząc, że jest winny. A jednak wyjaśnienie zawsze jest doskonałe i perfekcyjnie łączy wszystkie wątki. U Christie także jest mnóstwo informacji dodatkowych. O tym jaką włóczką robiła sweterek Panna Marple czy też w jaki sposób Herkules Poirot pielęgnował wąsy. A sprawca - jak wspomniałam - w jakiś sposób przewija się przez całą książkę.
Ze współczesnych autorów kryminałów, których nie znam zbyt dużo taki sposób pisania ma Alex Kava, a Marynina ma styl jak dla mnie wręcz znakomity.
Jednak Lackberg mnie nie przekonała. I nadal nie uważam, żeby trzeba było opisywać koleje życia faceta, który znajduje zwłoki pod lodem przez dwie strony, dodając przy tym jego myśli i rozważania na temat ciężarnej córki( tak a propos to naliczyłam w Syrence co najmniej pięć albo sześć ciąż- można by obdzielić kilka seriali brazylijskich- nie żebym była przeciwko ciążom w literaturze, wręcz przeciwnie).
Można oczywiście zrobić drobny "wtręt"- a nawet trzeba- ale bez przesady. To się stało po prostu w pewnym momencie nudne a wcale nie posuwało akcji do przodu. Raczej ją spowalniało. Książka gruba i miałam wrażenie, że Lackberg bierze wierszówki zamiast honorarium i tantiem za książkę.

Użytkownik: Marylek 07.05.2012 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ ja uwielbiam te "dod... | Suara
Ależ, ja uwielbiam Deavera! :-))) Lincolna Rhyme'a uwielbiam i Amelię, i panią Kathryn Dance. Ale to jest inny rodzajm kryminału! Deaver stawia na akcję i suspens, a Rhyme jest błyskotliwym mistrzem intelektu; czytelnik cały czas jest spięty i gotów się przerazić. A pani Lackberg pod pretekstem powieści kryminalnej pokazuje codzienne życie w małym miasteczku, bardzo szeroką panoramę typów ludzkich, a w kolejnych tomach ciągnie "sagę rodzinną" komisarza Patryka i Eryki - jego najpierw dziewczyny, a potem żony i matki jego dzieci. Tę sagę powinno się czytać po kolei, "Syrenka" jest gdzieś z końca, mnie się akurat bardzo podobała, ale w porównaniu z częściami poprzednimi. Oczywiście, każdy szuka czegoś innego, dla mnie wątki kryminalne w powieściach pani Lackberg są mniej ważne, niż dalsze losy Patryka, jego rodziny i kolegów. Ja ich po prostu lubię, jako ludzi! :)

Alex Kava to zupełnie inny kaliber - to taki amerykański szybki numerek. Jeśli psychologia, to baaardzo uproszczona, jak na przykład w "Łowcy dusz". Można przeczytać, ale bez specjalego zachwytu. Maryniny nie znam. A królowa Agatha? Lubię pannę Marple, nie przepadam za Poirotem. Nie porównywałabym Christie i Lackberg, ta pierwsza jest skoncentrowana na szczegółach potrzebnych prędzej czy później przy rozwiązaniu zagadki; dla tej drugiej zagadka jest pretekstem do opisywania ludzi, ich losów, problemów, emocji. Dla każdego coś miłego (i inego). :)
Użytkownik: Suara 07.05.2012 23:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ, ja uwielbiam Deaver... | Marylek
Porównanie Christie i Lackberg pojawiło się gdzieś, w jakiejś recenzji. Nie jest moje, tylko się do niego odniosłam tak trochę na marginesie.
Może gdybym zaczęła tę sagę kryminalną od początku to patrzyłabym na Lackberg inaczej ale nie jestem do końca pewna. Być może wrócę do niej kiedyś i spojrzę na to małe miasteczko jak na zbiorowisko ludzi a nie kryminał ale przyznaję szczerze, że po kryminale spodziewam się czegoś innego, przynajmniej troszkę :-)
Co do Kavy to zgadzam się w zupełności. "Szybki numerek" to świetne określenie. Głowna bohaterka jest chyba nie do końca dobrze skonstruowana. Psychologii tam tyle co kot napłakał. "Zło konieczne" to był pierwszy kryminał w moim życiu kiedy zorientowałam się kto zabił natychmiast po pojawieniu się sprawcy/sprawców. Byłam najpierw bardzo dumna z siebie a potem raczej zdegustowana prostotą i nawet pewną naiwnością intrygi. Tym niemniej winowajca przewija się w treści i o to mi właśnie chodziło gdy przywołałam Kavę na scenę.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.05.2012 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ ja uwielbiam te "dod... | Suara
No tak, to jest takie przesunięcie środka ciężkości - u Deavera szczegółów też jest n i trochę, ale wszystko jest skoncentrowane w zasadzie wokół zbrodni i głównych postaci, z naciskiem na sam przebieg śledztwa. Można się dowiedzieć, jaka firma produkowała określony typ śrubek albo model narzędzia ogrodniczego, jakie budynki stały w danym miejscu 150 lat wcześniej, jak się zbiera odciski palców ze skóry denata, natomiast o ludziach stosunkowo mało; wszyscy poza Rhyme'em i Sachs są ważni tylko w tym, co wnoszą bezpośrednio w tok wydarzeń.
Deavera się czyta prawie tak, jakby się oglądało film dokumentalny, taką rekonstrukcję jak w "Stuleciu detektywów" Thorvalda; a Lackberg - jak kino skandynawskie, z postaciami, które wszystkie są w jakiś sposób niedoskonałe i przez to bardzo ludzkie. Ja lubię i jedno, i drugie :-).
Użytkownik: miłośniczka 24.07.2015 10:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Sławna seria kryminalna. ... | Suara
Suaro, ja właśnie skończyłam czytać tom piąty i wzięłam się za szósty sagi, "Syrenkę". Choć pierwszy mnie nie zachwycił, to coraz chętniej sięgam po kolejne, pożeram w tempie, jakiego nie miałam w czytaniu od wielu miesięcy, z różnych powodów. Ale tak sobie myślę, że gdybym zaczęłam gdzieś w środku, to odłożyłabym na półkę natychmiast. Dlaczego? A właśnie dlatego, że oczekiwałabym dobrego kryminału. A saga Lackberg to taki kryminał dzielony na pół z powieścią obyczajową i fakt, że zagadka w każdej z książek jest inna, co może sugerować, że można je czytać bez odniesienia do wcześniejszych części (jak choćby w przypadku wspomnianej przez Ciebie Christie, której nie trzeba czytać chronologicznie), ale prawda jest zgoła odmienna. Ja przy trzecim tomie zauważyłam, że przeniósł się w moich wymaganiach środek ciężkości, nie biorę do ręki kryminału, tylko skandynawską sagę. I to jest zasadnicza różnica, naprawdę. Jak sobie pomyślę, ile bym straciła czytając na samym początku szósty... Przecież cała frajda w czytaniu o aktualnych perypetiach Anny, Eriki, Patricka, Pauli itd. polega na tym, że wiesz, co się działo wcześniej! To tak, jakbyś wyszła na kawę z kimś, kogo znasz i kimś, kogo nie znasz - jak ci obie osoby powiedzą, że właśnie dostały np. podwyżkę, to zupełnie inaczej zareagujesz. W przypadku nieznajomego będzie to tylko sucha informacja. W przypadku znajomej wiesz, jak bardzo jej na tym zależało, o czym marzy, co może za te pieniądze zrealizować, a może po prostu potrzebowała wsparcia finansowego i dzięki temu nie musi pożyczać pieniędzy od męża, który ją zostawił dla innej, więc uniknie upokarzającego proszenia się, bo wcześniej tylko taka opcja dla niej wchodziła w rachubę? Zupełnie inaczej to odbierasz! :-) Dlatego, niestety, cykle powieści czyta się po kolei. Bo autor nie trudzi się już przedstawianiem nam postaci. Po co, skoro już je znamy z poprzednich pięciu tomów? Ukazywanie dalszych losów a przedstawianie nowych postaci na scenie robi kolosalną różnicę... Może gdybyś dała szansę Camilli, ale tak od pierwszego tomu i przeczytała co najmniej trzy, chciałabyś się spotkać z Eriką i Patrickiem jeszcze raz i jeszcze, i jeszcze...
Użytkownik: Suara 26.07.2015 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Suaro, ja właśnie skończy... | miłośniczka
Cóż, jeżeli traktować Lackberg jako autorkę sagi a kryminał "w środku" jako do niej dodatek to zapewne masz rację. W takim przypadku zgadzam się z Tobą całkowicie, ja jednak oczekiwałam kryminału, bo tak powieści Lackberg są reklamowane. I tu moje oczekiwania bardzo dokładnie rozminęły się z "rzeczywistością" zawartą w książce.
Użytkownik: miłośniczka 27.07.2015 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, jeżeli traktować Lac... | Suara
Bo to jest kryminał, ale będący częścią cyklu jednakże. Myślę, że to naprawdę może niekorzystnie wpływać na odbiór. :-) Ale trudno, jeśli aż tak bardzo Ci się nie podobało, nie zachęcam więcej. Ja mogę powiedzieć tylko, że właśnie kończę czytać "Syrenkę", zostało mi 40 stron, połykam je niemal nie przeżuwając! :-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: